Wypadałoby zacząć powszechnie znaną frazą: kiedy byłam młodą lekarką....
Albo bardziej poważnym wyznaniem: idąc ciemną doliną...pokrętnej polityki....
Trzymając się konwencji najnowszego wpisu Migalskiego wyznam....
Przypadek to pseudonim Boga, który akurat nie miał ochoty podpisać się imieniem...i to rzeczony przypadek sprawił, że spotkałam się z Migalskim.
Od pierwszej wymiany słów zrozumiałam, że nie jest facetem monosylabicznym. To rasowy ekstrawertyk, ze swobodną werbalizacją.
Jednak mimika jego ciała nie była aż tak gadatliwa. Body language zdradzał oznaki speszenia, pewnej podskórnej nerwowości.
Zadałam mu kluczowe pytanie:
- Chcesz o tym porozmawiać?
Chciał.
Bez mej sugestii wyciągnął swe cialo na przygotowanej kozetce, wcześniej jednak zdobiąc oparcie fotela karminem swego sweterka.
Czuł się niepewnie, więc w odruchu obronnym założył dłonie pod kark.
Geometria jego łokci już mi - no tej młodej lekarce - podpowiedziała, owo rozdarcie sosny rodem z Żeromskiego.
Zanotowałam w notesiku, a jego spojrzenie skanowało moją twarz, w nadziei odczytania treści mych notatek.
Z troską pochyliłam się nad jego twarzą, moje włosy rozyspały się jak bukiet wokół jego skroni i rzekłam:
- Oddychaj swobodnie...
To szalenie krnąbny mężczyzna, bo miast regulować oddech, zaczął walczyć ze zgubionym mym włosem w jego ustach...
Jako, że jestem ikoną cierpliwości, bez słowa przetrzymałam tę niesurbodynację mego gościa.
Uważny obserwator tych chwil, od razu wyłapie, że nie zdjął obuwia. Jakiż to ważny element analizy klinicystycznej!!!
Boi się nagości, dotarcia do trzewii jego myśli. Podeszwy to demo, to asekuracja, to niejako tama dzieląca lęki małego chłopca w nim, a twardymi, szorstkimi realiami otaczającego go świata.
Wiedziałam, że prośba o zdjęcie obuwia, będzie gwałtem na jego poczuciu bezpieczeństwa.
A komfort gościa to priorytet.
Uważny obserwator tych chwil, wyłapałby ze swobodą znawcy, częsty kontakt wzrokowy Migalskiego z odwieszonym czerwonym sweterkiem. W notesiku zanotowalam -sweterek w funkcji niemowlęcego kocyka, mokry rękaw podpowiada, że proces ssania też miał miejsce.
Gdy zarejestrowałam płynną już pracę jego przepony, wzięłam skalpel pytań i rozcięłam nim skrywany świat wewnętrznych zaplątań Marka.
Wielu reaguje lękowo, a jego wypelniła prawie rozkosz.
To ważny trop zrozumienia, za czym tęskni, czego obawia się etc.
Nie mogę relacjonować całości terapii, ale wyłuskam najważniejsze z wyznań:
- Bo tato ze mną nie rozmawiał....
Sedno traumy, korzenie dysfunkcji wszelakich - to owa absencja werbalna, emocjonalna taty.
Jakież to klasyczne, książkowe wręcz.
Dalej usłyszałam:
- Ileż to razy drapałem paznokietkami w drzwi jego gabinetu, ale odpowiadała mi cisza i mur nie do pokonania.
W tym momencie odłożyłam notes - bo dwa oceany powstrzymywanych łez mężczyzny - zalały jego tęczówki.
Ujęłam jego dłoń, we wspierajacym, empatycznym geście.
Ale on szukał ratunku we wzrokowej pieszczocie materii sweterka.
Nadszedł czas na przecięcie pępowiny łączącej traumę z martwą strukturą czerwieni.
Uniosłam więc Marka dłoń do mych piersi, w niemym komunikacie, że w żywych ma szukać ukojenia.
Uniósł brwi z lekka zaskoczony.
Detonacja spadających butów skosiła ciszę gabinetu.
Czułam, że dojrzał do najważniejszego wyznania.
To był ten moment...
Zakotwiczył wzrok na zegarze co vis a vis niego i łamiącym się głosem wyszeptał:
- Ten ostatni list taty to stek kłamstw.
Krzyczę całemu światu, ubieram przekaz o prawdzie w przewrotną przypowieść, ale naród mnie nie słyszy i nie rozumie.
Dotknięta siłą emocji w jego słowach, zewnętrzną stroną dłoni zaczęłam gładzić jego nieoogolony policzek.
Nie oporowal, poddał się temu bardzo ufnie...
Czas wizyty dobiegał końca, więc moment na moją konkluzję.
- Marku, nie obciążaj się misją przebudzania świata śniących, bo kłamstwo jest nagie. Ci bez bielma wobec analizy faktów - sami to widzą.
Usiadł, skarpetki na jego stopach polerowały w nerwowym tańcu mój parkiet.
Rezolutnie zapytał:
- Który to parapet?
Wzrokiem wskazałam miejsce czekające na kopertę..
Pewnym uściskiem dłoni - pożegnał się.
I wyszedł bardziej wyprostowany niż wszedł.
Chciałam zawołać za nim, ale zrezygnowałam...
Zapomniany sweterek włączę do dokumentacji...
Inne tematy w dziale Polityka