Pisanie jest przeciwieństwem życia; wyrasta z miejsc, które zostały najbardziej zranione.Herta Müller
W pierwszym odruchu chciałam skontekstować cytowaną myśl.
Polemiczna argumentacja już wisiała gorliwą kroplą ze stalówki mego pióra. I tylko uwolnić nurt....
Gdy nagle: wróć!
Zawsze cieszą mnie te chwile, w których sama łapię się na zbłądzeniach interpretacyjnych.
Bo to oznacza, że myślę...także krytycznie wobec samej siebie.
Nabałaganiła mi świadomość, że zranienia wynikają z życia, bo nie z pisania.
Jednak myśl noblistki nie stawia w opozycji: pisania i życia.
Tam jest zestawienie ...miejsc.
Chodzi o łono, o akuszerkę stanów duszy, czy twórczości jako takiej.
Życie najczęściej rodzi się z aktu rozkoszy - najczęściej, bo nie zawsze.
Kiedy wertuję plon tekstów - proza, poezja, proza poetycka z minionej dekady - najlepsze wydają mi się być - gdy mentalnie umierałam.
Bywa i tak, że nie rozpoznaję swego pióra, obcość fraz - nie dlatego, że są tak złe.
Wręcz przeciwnie - bo są tak dobre.
Wiem, że to ja, ale dziwię się...że to ja.
Tu nie ma miejsca na megalomanię - szybciej znajdzie się mnie na jej drugim biegunie.
A jeśli zranienia - piszący mają alternatywę:
- albo niełatwe ich przepracowanie, czyszczenie ran zawsze wiąże się z bólem. Bo nacinanie czyraków duszy, odwaga wyszukania ich, poddania autorskiej terapii. Radioterapia w postaci zrozumienia dlaczego to miało miejsce, dlaczego ja, dlaczego ten ktoś. Konieczność analitycznego rozebrania okoliczności, by za chwilę złożyć je we wnioski.
- albo - świadome zepchnięcie do piwnicy zranień, a pisanie to jedynie ich odreagowanie. Nigdy na sobie, zawsze na innych.
Intymność pióra najszybciej wydrwią ci, którzy utkani są z silnego lęku przed podróżą w siebie.
Dla nich intymność zawsze będzie mazgajstwem, niezdrowym wybebeszaniem siebie.
Terapia narracją?
Przecież samo pojęcie terapia jest u nich na indeksie kretynizmów.
Ta silna negacja, czy wręcz alergia nie wynika z przejmowania się biografią intymnych.
Ów gniew wyrasta z lęku przed rozpoznaniem samych siebie.
Wielu nosi w sobie zabetonowane drzwi do zranień.
Jest tam jednak szczelina, by nowe wepchnąć w nietykalną strefę.
Kierunek tylko w jedną stronę.
Istnieje też rodzaj intymności pozorowanej.
Ma to miejsce wtedy, gdy zranienia rozkłada się na upublicznionej ladzie. Pedantycznie wystawione mają uderzać w emocje przechodniów - ale nie w emocje wystawcy.
Większe ma znaczenie martyrologia, uzyskanie powszechnego współczucia, antologia zranień ma dokonać obrażeń jedynie w widzu.
Tylko, że wtedy nie dokonuje się amputacja bólu w samym podmiocie.
Ból jest wręcz narzędziem do modelowania reakcji u innych.
Uwalnia nas z bólu jedynie walka wręcz z własnymi stygmatami, siniakami na duszy.
Skaleczenia z takiej batalii - nie są już zranieniami. Bardziej przypominają dawną praktykę upuszczania krwi podczas choroby.
Tak długo opakowywałem się w milczenie, że trudno mi się rozpakować w słowach. Herta Müller
Może dziwić takie zwierzenie kobiety nagrodzonej Noblem w dziedzinie literackiej.
Przecież nie milczała w swej codzienności, słowa, komunikaty znaczyły każdy jej dzień.
Ale tu wracam do myśli otwierającej ten wpis.
Akuszerką twórczości - dodam: nie tylko pisarskiej - są miejsca zranione.
Niezorientowani nazwą to rodzeniem się w bólach.
Odwrotnie - tak wygląda proces uwalniania się od bólu.
Ekstrakcja zepsutego zęba nigdy nie jest przyjemna, nawet w znieczuleniu miejscowym.
Ale po niej - ból milknie.
Tak jak zranienia zawsze coś nam odbierają: spokój duszy, poczucie bezpieczeństwa. Dokonuje się nadwyrężanie mięśnia godności, gasi się słodycz ufności.
I kolejna alternatywa...
Albo w akcie kapitulacji godzimy się z tymi deficytami.
Albo stawiamy na reanimację, odbudowę.
W przypadku pierwszej opcji - wybieramy życie w laboratorium dysfunkcji szeroko rozumianej. Hodujemy ją do coraz większych rozmiarów.
Światła życia, lampki w innych bliźnich - gasną. W naszych oczach, bo nie w nich. Jeszcze coś widać - ale latarka eskapizmów jest konieczna, by nie wybić sobie zębów.
To zaś owocuje potrzebą naprawiania " tych bez światła".
Misje naprawiaczy mają różne etykiety.
Z całej populacji - wg nich - wszyscy kwalifikują się do prostowania.
Oprócz jednej, jedynej osoby - naprawiacza.
To nie gniew oślepia.
To ślepi - także na samych siebie - wybierają jedynie gniew.
I przykład specyficznej werbalizacji mężczyzny, który uwalnia się od bólu - bo kocha, choć tej kobiety nie powinien kochać.
Inne tematy w dziale Rozmaitości