Każde małżeństwo jest mezaliansem. Karl Kraus
Jeśli potraktować małżeństwo jako kojec dla istot różnogatunkowych - można sięgnąć po pojęcie mezalians.
Gretkowska jednak idzie dalej.
Miłość to mezalians pomiędzy duszą a genitaliami.
Czyżby był to mezalians pomiędzy sacrum /dusza/, a profanum /genitalia/?
Seks jako dopełnienie wyborów duszy, nigdy nie znajdzie się na poziomie profanum.
Podobnie jak iluzja kochania, choć bez dotyku - nie ma swego miejsca w strefie sacrum.
Kiedy byłam dorastającym dziewczęciem, mezalians zawsze porywał mnie swoją niedorzecznością.
A już najbardziej, gdy to kobieta nobilitowała mężczyznę swoim wyborem.
Pojęcie mezalians nie pojawia się w jądrze zdarzenia.
Zawsze jest produktem widza.
Dla dostrojenia mentalnego, uczuciowego - różnice metrykalne, intelektualne, społeczne - nigdy nie miały znaczenia.
To publiczność etykietuje hasłem: mezalians.
Pojawia się pytanie o samą potrzebę etykietowania. Cóż, rodzi się ona z różnych deficytów "ławy sędziowskiej".
A to z uprzedzeń, a to ze szklanego, wąskiego korytarza ciasnych umysłów, a to z prostej i oczywistej tęsknoty - że choćby tak i w biografii "sędziego"...
Bo on/ona choć bez "grzechu" mezaliansu tkwią w prawidłowym grobie czucia i wzajemności bez wzajemności.
Zakochani, dostrojeni nie czują mezaliansu - bo wyklucza go właśnie owo dostrojenie.
Nie pojawia się myśl o nobilitacji - gdyż nie na niej zbudowane jest dostrojenie.
Nobilitacja to zawsze różnica poziomów, to zawsze zapach - choćby życzliwego, ale jednak protekcjonalizmu.
Rasowe dostrojenie to symetria.
To kopulacja źrenic na tym samym poziomie - pomimo różnicy wzrostu. /To mówię ja z 160 cm:)))/
Mezalians - to znaczona talia kart tych co obok, tych - których sprawa nie dotyczy.
Zaś mezalians dotyczący głównych jego bohaterów, rozgrywa się wg zupełnie innych reguł, niż tych zwyczajowych w świecie postronnych.
Bo obydwoje mogą mieć to samo wykształcenie, wywodzić się z tych samych tradycji rodzinnych, społecznych - a jednak oboje wiszą nad przepaścią totalnego niezrozumienia siebie, z atrofią rozpoznania z kim tak naprawdę tkają życie, z bielmem na własny pakiet potrzeb.
Mezalians nie musi rozgrywać się pomiędzy dwoma podmiotami.
On kroi na pół nasze jestestwo.
Kiedy sabotujemy własny intelekt.
Kiedy promujemy alogiczność własnych poglądów.
Niedawno trafiłam na wyraźny skurcz macicy pewnej pani, a propos wycieczek personalnych. Jednak pod jej wpisem całkiem swobodnie pęczniały inwektywy wobec osoby wskazanej we wpisie, która rzekomo grzeszy takimi wycieczkami.
Przecież to jawna niespójność, kompromitacja logiki, kompromitacja pomiędzy konswekwencją krytyki a spójnością samej pragmatyki.
Rodzi się pytanie, czy ta osoba tego nie widzi, czy udaje że nie widzi.
Niezależnie od tego jak jest - jej nick traci totalnie na wiarygodności. Czyli lekturowo staje się dożywotnio invisilble. Dla mnie. Już dziesiątki nicków są w mym pakiecie invisible. Nie za różnicę poglądów, ale za kretynizm trudny do wybronienia.
Obciągam z połykiem teksty wybranych blogerów - nie muszą wiedzieć których - ale ich znakiem wodnym jest wiarygodność. Uwaga - także w opozycji do mych poglądów!!!! Bezjajecznych omijam łukiem /kobiety też/ - nawet nie wiedziona banalną ciekawością.
Choćby poseł Celiński - pali licho że nałożnica pocałowała ekran na trasie, kiedy sam poseł to eunuch wobec rasowych cech męskości. Skąd wiem? Nie z bloga hehe, ale z prywatnego kontaktu:) Kiedy odmówiłam kolacji z hotelem!! Czujecie? Kto myśli ten czuje!:-)))
Ale wróćmy do tezy - milość to mezalians między duszą a genitaliami.
Genitalia są więcej niż ok.
Choćby moje - nie wymagają wirtuoza ars amandi - bym doświadczyła 1 ligowej rozkoszy. No taka poręczna w tym jestem, niby mało wymagająca - by odlecieć, by sam partner nie pojął dlaczego tak wysoko, no i daleko - że zaczyna dopuszczać do wiary w siebie, że to... on.
Zdarzyło się tak, że w poczuciu winy - zaczęłam przepraszać /sic!/ partnera za 10 orgazm w ciągu niespelna godziny.
Popłakał się... bo to egzotyka efektów jego dzialań wobec kobiety...jako takiej...
2 metrowy wielki facet, sprawdzony w ogniu wojny irackiej i takich tam..
Moja wielokrotność nie tyle była owocem jego umiejętności, co mej wiary, że naprawdę jestem kochana /deklarowal, że w tajemnicy od 2 dekad/.
Mezalians między nami wybuchł swa prawdą, że owszem - chciał kochać, ale miast tego... z czasem fundował mi jedynie piekło swych klamstw, pustki bez dna i bezradności wobec swej jałowości etc.
Analitycznie - symetria w wykształceniu, około 40 cm w różnicy wzrostu - ale - niestety - ja 30 pięter wyżej z bogactwem świata... co we mnie.
Wiara w jego atencję - pożeniona z moją skalą czucia piękna - zaowocowały orgazmem wielokrotnym w liczbie - nomen omen 10 lądowań i epizodyczną utratą przytomności - na szczęście nie spanikował...wobec niej.
Reasumując...
Mezalians nie konstytuuje się w diagnozach widza.
On jest faktem pomimo czynników uznawanych powszechnie za mezalians.
Niebywale różni od siebie nie tworzą mezaliansu - jeśli więź ma cechy autentyzmu.
Sami wobec siebie wbijamy się w mezalians patrząc na śwat, i na innych, na siebie - oczami nie swoimi.
Co zabawne - wielu z nas nie czuje na swym nosie szkieł optyki obcej - i twardo uznaje ją za swoją.
Nie ma bardziej szpetnego mezaliansu niż tego realizującego się miedzy: Ja i Ja.
I uwaga: niewielu postronnych zauważy ten gatunek mezaliansu....
Bo postronni nie widzą, im się jedynie wydaje...
Inne tematy w dziale Rozmaitości