My jesteśmy leniwe, senne, żarłoczne, bezduszne woły. Zeżreć, co jest wokoło, usnąć na tym samym miejscu, ocknąć się i znowu żreć, co wyrosło. Stefan Żeromski
Wracając wczoraj po prawie dwóch tygodniach do domu, uświadomiłam sobie niepokojącą pustkę w mej pamięci a propos hasła do mego laptopa.
Chwila paniki - ale właściwy plik pamięciowy odpalił się i wielkie moje ufff...
Efekt oczywisty - nadal mogę wrzucać wpisy.
Niby wszyscy marszczymy brwi wobec aktów bezduszności.
Najłatwiej rozpoznajemy ją - gdy dotyczy nas personalnie. Więcej trudności przysparza wyłuskanie jej z biografii, postawy tych, z którymi los nie zetknął.
Tylko obojętność przechodzi bez słowa....
Nienawiść cierpi na chory słowotok.
Miłość potrafi mówić, ale bardziej waży słowa, szept je niesie a nie decybele.
Obnażamy swoją nienawiść bezwstydnie, a ileż razy towarzyszy jej wręcz duma, że aż tak nienawidzimy.
Od dawna podkreślam, że negacja nie wymaga nienawiści.
Z drugiej strony nie jest tajemnicą, że teżewe do nienawiści to nieuświadomiony lęk.
Jako, że tylko obojętność przechodzi bez słowa...płodzę ten wpis...
Zacznę od dygresyjnej egzemplifikacji.
Wielu widziało wywiad Sekielskiego z posłem Gruszką.
Pominę pakiet intencji dziennikarza, dla wyłuskania jednej chwili z tego reportażu.
Kiedy poseł nagle ujmuje w dłonie ręce Sekielskiego.
Tak nagle, niespodziewanie, że na sekundę dziennikarz nie wiedział jak się zachować. Jednak zaraz potem zamknął dłonie posła w swoich.
Obaj wyraźnie wzruszeni. Obaj z zupełnie innych powodów.
Kiedy są problemy z werbalizacją po wylewie zostaje mowa ciała, mowa gestu.
Siła nacisku na dłonie Sekielskiego była zadziwiająco mocna jak na stan posła. Why?
Bo tyle znaczyła dla chorego pamięć o nim, zainteresowanie się jego stanem, jego losem.
Nawet porażona wylewem twarz krzyczała o wdzięczności.
Cud nachylenia się nad drugim człowiekiem. Nie tylko politykiem, ale generalnie nad potrzebującymi, pokopanymi przez życie, przez innych, przez choroby...
Poseł może liczyć na miłość, opiekę swych bliskich - ale pomimo tego jakże docenił fakt owego wywiadu z nim.
Inni nie mają tego luksusu - bo brak partnera życiowego, albo latorośl daleko w swej biografii.
Udokumentowana bezduszność światka poselskiego, kompromitujące wielu eksplikacje, dlaczego omijają dom posła - zostawia jedną, bolesną - ale jakże znamienną konkluzję.
Jeśli nie mają potrzeby, serca by wspierać kolegę - nie tylko z własnego klubu - to my naród na jaki patronat ich programów możemy liczyć???
Bez złudzeń...
Dalej...
Mit Kaczmarskiego skorodował w chwili, gdy jego córka Patrycja zrelacjonowała jakim był ojcem.
Całe jej dorastanie to ból pamięci odpychania jej przez tatę.
O przytuleniu mogła zapomnieć.
Gdy sama przez lata walczyła o jego bliskość, ciepło, atencję - wyrzucał ją ze swego gabinetu.
Oczywista jest rozdzielność wartości twórczości od biografii, ale...
Jak uwierzyć w piękno libretta jego utworów, jeśli za kurtyną występów był jaki był.
Coś zgrzyta na linii wiarygodności czucia jako takiego.
Jeden z blogerów napisał:
Natomiast z tym, że Kaczmarski był damskim bokserem pogodzić się nie mogę i to zmieniło mój stosunek do jego śmierci. Dla mnie istnieje fundamentalna różnica między własną autodestrukcją a krzywdzeniem innych w sposób bezpośredni, przy użyciu pięści. marchewa79
Dalej...
Jeszcze ciepły wywiad byłej żony Korzeniowskiego.
Zbieg okoliczności - bo na 2 dni przed lekturą zwierzeń Korzeniowskiej - rozmawiałam o bezduszności jej męża.
A że z definicji nie śledzę plotkarskich portali, nie wiedziałam, że ich małżeństwo to już przeszłość.
Jasne. Małżeństwa rozpadają się - nic nowego.
Sama jestem za tym, by nie męczyć się we dwoje - mnożąc lata pełne nienawiści, traumy także dla dzieci, jako świadków emocjonalnego rozłamu.
Pozostaje jednak jakość sposobu.
Jeśli jedno czuje, że nie daje rady - niech to ujawni.
Bo są jeszcze terapie, samodzielne próby ratowania, trudne - ale ważne - rozmowy etc.
Dla Korzeniowskiej odejście męża było totalnym szokiem.
Na kilka dni przed faktycznym odejściem - bo mentalnie i erotycznie dawno odszedł - planował z żoną Wigilię.
Apogeum nie tylko zakłamania, ale i tchórzostwa.
Zabrakło klasy, o którą można było podejrzewać mistrza w swej dziedzinie sportu.
Dalej...
Poturbowanym przez los, przez życie - nie jest łatwo wołać help.
Bo ci bez godności zawsze spadają na cztery łapy.
Bezduszni wiedzą za ile się sprzedać, korzystają z pakietu profitów przy kupczeniu sobą. Bezwględnie ograbiają innych, by im nie zabrakło.
Bezdusznym nigdy nie dzieje się krzywda.
Zaś ci, z uratowaną duszą - pomimo innych życiowych deficytow - są silni, na tyle silni że nie żebrzą.
Jeśli nawet ujawnią gradowe chmury nad bytem - jako fakt a nie jeremiady - spotyka ich złośliwe powątpiewanie, pytania które nie powinny się pojawiać w ustach tych, którzy chcą jedynie wiedzieć, bo przecież nie pomóc.
Gdzie niesamowitym darem pomocy są też słowa szczerego wsparcia, bez monety w dłoni.
Żarłoczność bezduszności...
Nie wiem, czy wierzę w duszę, ale na pewno w bezduszność. Stanisław Jerzy Lec
W bezduszność nie trzeba wierzyć. Jest boleśnie namacalna.
W piękno postawy drugiego człowieka...już tak.
Inne tematy w dziale Rozmaitości