Obnażająca moc raportu MAK jest bezsprzeczna.
I nie mam na myśli okoliczności rozbicia się samolotu.
Nigdy nie wchodzę w kompetencje Boga, bo to On zna prawdę i całą prawdę. I bardzo możliwe, że będzie jedynym, który będzie miał do niej dostęp.Raport jednak obnaża kwestię postrzegania siebie samych.
Kilka cytatów z reakcji - nie tyle na całą treść raportu - ale na resume z konferencji prasowej:
Dostałam właśnie po mordzie, czyli raport MAK.
MAK strzelił nam w pysk.
(...) ow raport jest faktycznie chlanieciem w pysk.
Raport MAK-u jest wart tyle co makulatura
a ja sie pytam, kto dał to gówno na SG ?
Semantyczny komunikat z tych cytatów ma nam uświadomić, że blogerka ma mordę - jej zdaniem rzecz jasna. Nie ma nic bardziej wiarygodnego jak autorskie zdanie o swym licu.
Inni blogerzy idą dalej - użycie liczby mnogiej - to wskazanie, że obaj mają pysk, ale reszta narodu także.
Jeśli raport jest jedynie makulaturą - pierwszy raz zderzam się z sytuacją, że coś bezwartościowego ma moc prania po pycholkach naszych słodkich.
Termin gówno - pomijam, bo dominuje w codziennych dyskursach - nic nowego.
Pod strofami kolejnego blogera pojawia się znamienny komentarz zaczynający się i kończący na słowie: skurwysyn...
Nobliwa blogerka posiłkuje się wulgaryzmem - co prawda wykropkowanym - ale ilustrującym jedynie skalę emocji - nic więcej.
Dlatego ów raport dokumentuje nie tyle smoleńską sytuację, co stosunek blogerów do własnej osoby.
To zaskakująca i intrygująca funkcja raportu...
W sieci można udawać wszystko, z wyjątkiem tego, co się naprawdę liczy. Nie możesz udawać inteligencji, poczucia humoru ani błyskotliwości, złośliwości, przewrotności, ani całej reszty twojej paskudnej, fascynującej osobowości. Antonina Liedtke
Inne tematy w dziale Rozmaitości