Clinton kłamał. Mężczyzna może zapomnieć, gdzie zaparkował samochód albo gdzie mieszka, ale nigdy nie zapomni seksu oralnego, nawet jeśli był bardzo kiepski... . Barbara Bush
Coś w tym jest - powiedział grabarz stukając w wieko trumny....
Z wydarzeniami w gabinecie owalnym to też nie musiało być stereotypowo.
Monika L. jako petentka, jako poddana, realizująca potrzeby, jako kobiecy bankomat męskiej rozkoszy.
Jeden detal zmienia kwestię zależności i poddaństwa.
Związać nadgarstki prezydentowi - reszta bez zmian.
Kto wtedy jest decydentem, demiurgiem?
Kto dawcą, kto biorcą?
Przy dość oczywistym założeniu, że celebra - nie tylko prezydenckiego wtedy rycerza - daje ogrom smacznej rozkoszy i kobiecie.
Bondage - mentalny, emocjonalny - cieszy tylko wtedy, gdy nie wynika z wyrugowania wolności, ale jest wręcz jej konsekwencją.
Nie można zniewolić kogoś sobą - zniewolenie wynika jedynie ze skali zaistnienia w kimś. A więc werdykt jest poza nami.
Lata temu otrzymałam kadr z dedykacją: Oddany, z Tobą, do chwili istnienia mnie w Twej myśli.
Mądre, logiczne, nienachalne, oczywiste...
Jeśli życie, problemy, zintensyfikowane wydarzenia wyrzucają za margines uwagi drugą osobę - rodzi się pytanie: na ile jest ważna, by nie zasługiwać nawet na 3 sekundy iloczynu dwu biografii - jakkolwiek to rozumieć.
Należę do tej grupy kobiet, które w gabinecie związałyby nadgarstki jego gospodarzowi.
Dewaluacja stanowiska wobec nominacji ważniejszego - dla obu stron.
Syndrom petenta niech kąsa kolana zależnych.
Bondage nie koroduje symetrii - wręcz wzmacnia.
Co potęguje rozkosz?
Słodka niewiadoma.
I mężczyznę i kobietę - rozkosz nie ma płci.
Nie istnieje coś takiego jak jałmużna atencji.
Wyżebrana - to farsa i rewers rasowej.
Zresztą, komu by smakowała?
Może są tacy.
Potrafię to pojąć, ale nigdy nie zrozumiem.
Ofiary pozorów, zobaczą potencjalną Monikę L. na kolanach - nic więcej.
Uważność jednak nigdy nie przegapi, związanych nadgarstków patrona pozornego dyktatu.
Stereotypowy bieg myśli boleśnie potyka się o suwerenność osobnych.
Osobni - to... osobne plemię.
Częściej drażni, niż uwodzi.
A jeśli uwodzi - to tak całkiem, z butami.
Wszelkie formy reglamentacji atencji są polem minowym dla niej.
Dawca traci kończyny - nie biorca.
Bo obciągając życie, nie można zapominać o jądrach.
Taki gabinet owalny nie ma kątów - ale one i tak śmieją się z paradoksów, z cieków wodnych konkluzji.
Pieszczę samą siebie myślą: nic nie muszę.
Penetruje mnie ona dalej niż do końca.
Zaś rozkosz przynosi: nic nie muszę - rezydenta gabinetu owalnego - kimkolwiek jest.
Tylko taka konfiguracja ma sens.
Inne tematy w dziale Rozmaitości