Nasze granice wyznaczone są tylko przez nasze lęki.
Yannik Noah
Naturalną reakcją na próby ograniczania nas - będzie brak zgody. Każdy chce rozkoszować się wolnością. Nigdy nie będzie to jej pełny wymiar, ale zawsze może być maksymalny, wobec uniwersalnych, naturalnych możliwości korzystania z wolności.
Życie, splot okoliczności, spotykani ludzie - często mają apetyt na naszą wolność.
Czasem wyrywają nam ją gwałtem - czasem jak wolnossący silnik w bolidzie - opróżnia nasz bak - a my budzimy się dopiero wtedy, gdy "kasjer" miga.
Jednak największym wrogiem zasobów wolności jesteśmy my sami.
To w sobie nosimy nienasyconego wampira, gotowego żywić się menu przynależnej nam wolności.
Wampir kocha przebieranki - ma w garderobie kilka skutecznych kostiumów:
- nieśmiałość;
- asekuracyjność;
- zachowawczość;
- szata filozofa, który zawsze zaleje eksplikacją sensowności tchórzostwa.
Zawsze trzeba działać. Źle czy dobrze, okaże się później. Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania. Czynów i decyzji, choć przynoszą czasem smutek i żal, nie żałuje się.Andrzej Sapkowski
Zestawiłam tę myśl ze swoją empirią i muszę przyznać rację. Nawet błąd, potknięcie - tak nie doskwiera, jak rezygnacja, by cokolwiek.
Z drugiej strony - plik aktów odwagi - jego retrospektywne wertowanie, wspomnienie gratulacji innych - ileż to dodaje sił.
Ale już etap drugiego oddechu podgryza wiarę w siebie - bo to było kiedyś, udało się - ale teraz jest...teraz.
To nic, że to samo imię, to samo DNA, to wciąż my sami - ale jakoś tak już jest, że sukces to najmniej widoczna sprawa na horyzoncie jutra.
On pojawia się, ale zawsze widzimy już jego plecy - prawie nigdy twarz.
Sukces jest jak skan otoczenia podczas orgazmu - nie rejestrujemy - bo właśnie doświadczamy.
Gdy krzywa orgazmu spada - sukces już jest w krainie dokonanej, przeszłej - a więc widzimy jedynie plecy.
Wiesław Myśliwski twierdzi, że lepiej być nieśmiałym niż pospolitym.
W jakimś sensie wtóruje mu Emil Cioran:
Pisarz, nie będący w życiu kimś nieśmiałym, nie jest nic wart.
Jeśli pospolitość można łączyć z bezrefleksyjnością - to coś w tym jest. Mówi się przecież, że odwaga to brak wyobraźni.
Jak sprawić, by czynna wyobraźnia - tak jednak potrzebna, nie stała się naszym wrogiem?
Nie ma odwagi i nie ma lęku. Jest tylko świadomość i nieświadomość. Świadomość to lęk, nieświadomość to odwaga.Alberto Moravia
Czy faktycznie wyrugowanie świadomości, autoświadomości - to trakt do życiowych sukcesów?
Jak ma doświadczać radości ze zwycięstw ktoś, kto przypomina katatonika z niegasnącym uśmiechem niezrozumienia?
Ponoć odważni nie żyją wiecznie, ale nieśmiali nie żyją wcale.
I to ma być alternatywa?:-)
Noblista wskazuje inną:
Każdy z nas ma dwie rzeczy do wyboru. Jesteśmy albo pełni miłości... albo pełni lęku. Albert Einstein
Sorry Albert - z całym szacunkiem dla dokonań w wiadomej dziedzinie - ale tu się mylisz.
Jedno nie wyklucza drugiego.
Otwarcie się na miłość, zdolność do kochania nie ruguje lęku. Nie musi on dotyczyć strefy miłości - ale miłość nie jest gwarantem jego absencji.
Idźmy dalej...
Największy błąd, jaki możemy popełnić w życiu, to poddanie się lękowi przed popełnieniem błędu.Elbert Green Hubbard
Obstawiam tę myśl jako kluczową w tych rozważaniach!
Duch potencjalnej porażki to największy przyjaciel lęku. Bo to czego najbardziej się boimy, już nam się kiedyś przydarzyło. Nikt nie ma czystego konta z życiowymi błędami. Nikt.
Nie zmarnotrawiłam ostatnich lat. Trud odbudowania siebie po zderzeniu się z TIR-em - też wymagał odwagi.
Uświadomiłam sobie skalę tej odwagi, gdy pojawiały się zwierzenia znajomych, iż nie zaglądają w siebie ze strachu.
Daleko jeszcze do sukcesu w tej kwestii - ale na pewno odgruzowałam teren. To już wiele.
Obrazowo - nie noszę w sobie pajęczyn zadawnień, ale w oknach życia są jeszcze pajęczyny.
Jest lęk, by je zlikwidować - koltail obrzydzenia, świadomość czyim są dziełem i specyficzna obawa, by nie zarazić się ich tkanką.
Jeśli jednak mam świadomość tego zadania, czekającej mnie kolejnej lekcji życia - tym samym - już uczestniczę w procesie kolejnej odbudowy. Już nie tyle wewnętrznej - choć sumarycznie tak - co w przerzucenia mostu od siebie do ...tam..do dalej...do więcej...do mądrzej...
Ktoś powie banał, nic wielkiego...
Jakiś czas temu nowy sąsiad z mego osiedla zaanosował na forum, że chciałby poznać mieszkańców. Zaproponował spotkanie u siebie.
I niestety zero odzewu.
Dawniej tu tak nie było, ale wszystko ulega zmianie.
Nie bez obaw, blokad - ale zebrałam się w sobie i już prywatnym, nieupublicznionym traktem - zaproponowałam kawę, że choć jedną osobę pozna - a potem zapewne łatwiej już pójdzie z innymi.
Bardzo ucieszył go mój list. Wymieniliśmy jeszcze kilka myśli, gdzie ja nawiązałam jak dawniej tu było z ludźmi. Zapodałam egzemplifikację pieknych postaw, na co on odpisał:
"Takie gesty, nachylenie sie nad drugim czlowiekiem" - jakie mi to bliskie. Ale komu nie? Pewnie wszystkim, tylko niektórzy się nie przyznają...
Wydaje się być mężczyzną z poczuciem humoru, bo pytając o mój adres napisał:
Nie znam też Twojego adresu, więc poproszę. Mogę ewentualnie w ramach ożywiania życia osiedlowego stanąć pod budynkiem i zaryczeć: "Ladynoprofit, szukam Cię!" Ale sąsiedzi tak znerwicowani ostatnio, że może lepiej nie:-)
Zawita u mnie w sobotni wieczór.
Cieszę się, że poznam kogoś nowego, cieszę się na dialog - bo uwielbiam z ludźmi bywać, częstować się słowem. Ale jeszcze bardziej cieszę się z mej odwagi.
Bo to był akt odwagi. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszyscy to zrozumieją - ale ten się śmieje z blizny, kto nigdy nie był ranny / Szekspir/.
Taki mały sukces, bo o jedną sieć pajęczyny w mym oknie już mniej.
I coś na deser, dla samej siebie:
Życzę ci odwagi wschodzącego słońca, które mimo nędzy i ogromu zła tego świata, dzień po dniu wschodzi i obdarza nas blaskiem i ciepłem swych promieni.Phil Bosmans
Inne tematy w dziale Rozmaitości