ladynoprofit ladynoprofit
444
BLOG

Salonowe spotkanie

ladynoprofit ladynoprofit Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Wczorajsze plany zmienił nagły telefon.

Męski głos:

- Czy mogę dziś cię odwiedzić?

Fakt, wcześniej zakładaliśmy spotkanie, ale ta data była dla mnie niespodzianką.

Po krótkim namyśle mówię:

 -Ok, ale która miałaby to być godzina?

Wspólnie zaczynamy ją dopasowywać.

Na koniec on mówi:

 - Ale nie spinaj się, herbata z cytryną wystarczy.

Po chwili dodał, że mam piękny głos.

Jeśli mnie coś spina, to sam fakt spotkania, przełamania granicy pomiędzy netem, a realem.

Menu - jego przygotowanie - to sama przyjemność.

Poczyniłam sałatkę, ktora robi furorę wśród mych znajomych, przyozdobiłam salon, także świecami.

Zadzwonił, że już jest na osiedlu i prosi o nawigację, jak trafić do mnie.

Schodząc po schodach zauważyłam, że obok niego stoją panowie z pogotowia ratunkowego.

Zapytali mnie, czy ja ich wzywałam - nie ja, ale smutno, że ktoś z sąsiadów ma jakiś problem zdrowotny.

Wprowadziłam Gościa do mego mieszkania, usadowiłam i kolejne godziny wypełnił nasz dialog.

Nigdy takie spotkania nie są dla mnie łatwe - na szczęście rozmowa potoczyła się więcej niż swobodnie.

No ale tak się dzieje, gdy trafi ekstrawertyk na ekstrawertyka:-)

W sympatyczny sposób walczyl o przynależną mu strefę dialogową.

Racząc się moją sałatką pyta:

 - Sama robiłaś?

 - Tak, chwilę temu...

On:

 - Świetna!

Cóż...wiem:-)

Pomimo tej samej branży, profilu sudiów - nie rozmawialiśmy o literaturze.

Mnogość wątków - ale o życiu, o relacjach interpersonalnych etc, o świecie emocji, odpryski z życia...

Pierwsze nasze spotkanie - a klimat, jakbyśmy się wieki znali.

Wyraził zdumienie, że trawią mnie jakieś kompleksy.

Weszliśmy w ciepłą polemikę a propos definicji miłości - co ją konstytuuje - a co jest sygnałem, że to nie to.

Świece powoli kończyły żywot, a my w coraz częstszym wspólnym śmiechu:-)

Wczoraj przestałam być linkiem dla Gościa, ale stałam się żywą kobietą.

Salonowe spotkanie....bo ma na tym  portalu swój blog.

Na biurku został prezent od niego...książka...

W tle naszego spotkania sączyła się muzyka.

Zabrzmiał też ten kawałek...

 

Zakochana w suwerenności. Smakoszka autentyzmu. Ze słabością do erekcji intelektu. ministat liczniki.org

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Rozmaitości