Nie to, co przeżywamy, ale jak odczuwamy to, co przeżywamy, stanowi o naszym losie. Marie von Ebner-Eschenbach
Daty - w biżuterii ustalonych znaczeń - potrafią ją zgubić.
Kruszec sensu nie wymaga oprawy.
Wystarczy zanurzyć dłonie w ziarnach wiedzy, oddzielić od nich kamyki niepokoju, zadraśnięć, naddanych założeń i odetchnąć.
Przeżywamy tak intensywnie makulaturę banału.
Inkrustujemy je naszymi uczuciami, emocjami.
A istota i sens czekają na adopcję zauważenia i zrozumienia.
Bilon słów zalewa nasze usta, spada na trotuar jałowej chwili - pomnożonej przez lata takiej farsy.
Ktoś myśli, że zabiera - a dał.
Ktoś myśli, że daje, a zabiera.
Dłoń dnia podnosi moją twarz do światła, które nie gaśnie i nocą.
Mówią mi:
- W twoim życiu się tyle wydarza!
A przecież jest bardziej statyczne niż autorów tych słów.
Oponuje, oporuję - ale oni wyliczają - fakt za faktem.
Patrzę na nie, jak na obrazy z biografii mi obcej.
Ale dostrzegam jedno.
Zrozumienie niesie myśl otwierająca wpis.
Otwarte ramiona świata, atencji innych, cały zestaw niesamowitych wydarzeń - to nawiązanie, efekt nie tego co przeżywam, co już przeżyłam - ale tego jak to czuję.
Fuzja rozumu z czuciem, by nie inwestować emocji z iluzję, w choreografię kryształków lodu na szybie - która nim zatańczy... spływa kroplami fikcji.
Kalendarz to nie sufler tego, co ważne, co zmiesza się z osoczem pamięci na lata.
Prawda nie wymaga lektyki, forpoczty, orszaku.
Kłamstwo - zawsze.
Nie dostrzegam linii horyzontu losu.
Ale pejzaż za mną - to ogród świadomego czucia.
I jeśli ktoś ponownie wyrazi zdumienie, że w moim życiu tak wiele się dzieje - odpowiem:
- Bo tak bardzo czuję....
Inne tematy w dziale Rozmaitości