Miłość jest rezonansem naszych esencji. Gdy przydarza mi się taka miłość, wtedy nie patrzę na ukochaną jak na środek do osiągnięcia celu. Alfried Langle
Rezonans naszych esencji nie dotyczy jedynie miłości.
Uruchamia się wobec drugiego człowieka, sytuując daną znajomość na różnych piętrach akceptacji lub negacji.
Linie baryczne takiego rezonansu na innych przebiegają często w dość kuriozalny, niezrozumiały sposób.
Ale gdy przyjrzeć się im baczniej - stopień czytelności wzrasta.
Różnice nie muszą kończyć się pożegnaniem, zaś podobieństwa mogą być nie do wybaczenia.
Ktoś ujawnia - jestem poganinem. Jest wolny, świadomy siebie - jego prawo. Nie poleciały kamienie, wręcz przeciwnie akty zrozumienia, głaski, subtelnie przemycone sugestie, że tak naprawdę wierzy, ale...
Ktoś inny ujawnia - wierzę w Boga. Kamieni wystarczyło ze strony także wierzących.
Dwie sytuacje - i jakże paradoksalne reakcje na nie.
Odpowiedź jest bajecznie prosta.
Granice linii barycznych - które w tym wypadku, swój przebieg zaczynają od urny.
To decyzja przy urnie czyni z nas ludzi lub nie-ludzi.
Polaków lub nie-Polaków. Ludzi godnych szacunku lub ścierwojady. Światopogląd nie dysygnuje człowieczeństwa. Odczłowiecza nie wiara czy jej brak - jedynie urna, to jak się przy niej oddaje głos.
Infantylne - ale menifestuje się taka kulawa aksjologia co krok.
Często samych zdumiewa nas dlaczego tak a nie inaczej rezonujemy na innych.
Mnie samej zadarzało się pytać: dlaczego ja?
Odpowiedzi - mniej lub bardziej rozbudowane trzymam z zipie mej pamięci.
Linia baryczna naszych sympatii czy animozji układa się w sposób naturalny.
Wszelkie próby manipulacji na niej, naciąganie, wymazywanie gumką rachuby - czynią z niej irracjonalne krzywe.
Rezonujemy nie dlatego, że przydatność, funkcyjność tej drugiej osoby.
Podobne tonacje, współbrzmiące - nie potrzebują korekty kompozytora.
To nie my tworzymy źródło, ale zawsze możemy zwilżyć nim usta.
Stradivarius rozkłada przed nami mnogość istnień.
To nie grzech, że nie każdy instrument Mistrza leży nam w dłoni.
To nie problem, że rezonuje - ale nie z nami.
Nikt nie musi o nas walczyć przy dostrojeniu.
Wtedy linie baryczne 2 odrębnych bytów w symbiozie - tworzą nurty wszelakich doznań.
Podobnie z dotykiem - nigdy nie będzie smakował, gdy dysonans w duszy zespolonych.
A brak dotyku dostrojonych - staje się szeroko rozumianym...dotykiem.
Analfabeci linii barycznych swoich, czy bliniźnich - nie mają alergii na bylejakość, przypadkowość - właśnie dlatego, że nie mogą zestawić z empirycznym poznaniem jakości, sensowności.
Instrument bylajkości nie rezonuje - nie porwie ukojeniem partytury.
Milczy, by do głosu mogła dojść metkownica.
Ona nie rezonuje. Ona etykietuje, wystawia wartość - bez studiów o wartości.
Inne tematy w dziale Rozmaitości