- I co ksiądz w tej sytuacji wybierze?
- To co jest bardziej bezbronne.
"Historie miłosne"
Tak, bezbronność kusi, wabi - ale nie w tym kontekście, co cytowanego kapłana.
Czyjaś bezbronność to winda dla poczucia własnej siły, zwłaszcza wtedy, gdy ta siła, moc - ma gabaryty...bezsilności.
Tak łatwo kibicować wszystkim tym, którzy lądują w udanym telemarku.
Upadki fascynują widownię, z atawistycznym głodem na porażkę bliźniego.
Odnoszę wrażenie, że powtarzająca się bezsilność jest tylko wynikiem niezdolności do jej rozpatrywania. Łukasz Skowroński
Czyli nie dość, że wadliwy telemark - to jeszcze odpięta narta przy lądowaniu.
Denominacja własnej bezsilności - wymaga zdrowego dystansu, postawienia w kącie Ego, które bez paszy kokieterii /autokokieterii/, przypomina zużytą prezerwatywę.
Nigdy fałszywa skromność nie będzie lepsza od uczciwego określenia własnej wartości. Łukasz Skowroński
To prawda - jedyny problem, to by nie przeszacować. /Ego w kącie cynicznie się uśmiecha/.
Bezbronność, bezsilność vs - sukces, moc.
Sukcesy szybko gasną, pod iluminacją nowych, także tych innych ludzi.
Porażki są nam wierne do sosnowej jesionki.
Jeśli nie poprzez przypominane z ławy sędziowskiej życzliwych, to dożywocie porażki - sami sobie fundujemy na OIOMIE wstydu - specjaliśći od przeszczepu narządu dumy - czekają jedynie na nasz podpis-akces.
Co z tego, że nasze domowe lustra to nie plakaty z Mistrzostw Kulturystyki, czy wyborów Miss Świata.
Rozbić źrenicami taflę lustra dla nagości myśli. Nawet pornografii doświadczania swego niezrozumienia, zagubienia, bezsilności, bezbronności.
Ten rodzaj detonacji - szybciej da gwarant 7 lat świadomości, a nie pecha.
Pornografia żywotnej refleksji to nie to samo, co pornografia śmierci.
Nie istnieje pora roku dla cyklicznego odlotu sępów ludzkiej bezbronności.
12 miesięczny żer tak bardzo kojarzy się z filmem Felliniego.
Sępy to nie orły. Lubią biesiadność grupową.
Bez wsparcia obecności towarzyszy, lustrują ofiary z bezpiecznych kryjówek.
Bezbronność nawet z nie-gwaciciela - uczynią zboczeńca. Bo kiedy ma się zamanifestować jego siła, kiedy wobec norm etycznych - nie daje rady?
Im większa siła determinacji okazjonalnych siłaczy, tym większa pewność o ich genotypicznej bezbronności.
To tak jak z szukaniem Boga.
Nawykowo wskazujemy niebiosa.
Ale spotkanie z Nim - nie tyle realizuje się w tezie - jak trwoga to do Boga.
Bezbronność przykłada policzek do szeroko rozumianego dna bezsilności. I kiedy wydaję się, że niżej już nic nie ma - okazuje się, że On tam jest. Podaje dłoń, suszy swą uważnością wilgoć po łzach, coś mówi.... bez togi prokuratora. To jedna ze spraw, która Go tak bardzo od nas odróżnia.
Widzi podniesione czoła forsujących lekko przeszkody, ale nachyla się nad oszronionymi od beznamiętnego dna.
Buforuje lot do piekła bezbronności.
Nie wyrywa złamanego skrzydła.
Męska bezbronność, specyficzna bezsilność w słowach:
Ciąża mnie zawstydza. Czuję się przy niej jak gówniarz i mam ochotę zwracać się do niej per „proszę Pani” – i przynieść jabłko, które mógłbym położyć na biurku, lub cokolwiek innego, byleby zaskarbić sobie jej przychylność. (...)
Jak było na szkole rodzenia? – zapytał kuzyn.
- Bardzo przeciętnie – odparłem po chwili zastanowienia – kilka niezłych babek, ale wydaje mi się, że każda zajęta. Ł.S.
Co z tego, że jest się współsprawcą ciąży, jeśli pokora wobec tej formy błogosławieństwa - sytuuje przyszłego ojca po stronie zdumienia, ciepłego wstydu, wzruszenia... a nawet męskiego onieśmielenia.
Bo znajomość przyczyn nie rodzi pychy, protekcjonalnej dumy, banalizowania.
Codzienny, w rozumieniu - powszechny...cud - zawsze pozostaje cudem.
Wierzę takim emocjom, takiej uważności, mądrej pokorze - która owocuje jedynie siłą.
Na południe od geografii dna też bywa niebo.
By wiedzieć, nie trzeba przykładać do dna ucha.
Wystarczy podnieść czoło, by to z wysokości nieboskłonu niskich potrzeb bliźnich - poleciał grad pogardy.
Inne tematy w dziale Rozmaitości