Prawdziwa podróż odkrywcza nie polega na szukaniu nowych lądów, lecz na nowym spojrzeniu. Marcel Proust
Taka podróż nie wymaga bagażu lotniczego, obywa się bez przekręcania klucza w zamku. Ale często jest trudniejsza niż lot na inny kontynent.
Wyjść poza żelbeton własnych osądów - nie tylko w sprawach polityki. Ale i życia jako takiego, drugiego człowieka, przeżytego piękna i okrucieństwa.
Redefinicja to zawsze mały wstrząs. Atrofia podróżnicza myśli - to ciche spokojne.... ale ruchome piaski.
Wektor zmian wtedy jest jeden - wciąga jak bagienny żywioł.
W towarzystwie odpowiedniego człowieka możesz odbyć podróż dookoła świata, a będzie ci się zdawało, że wszystko to trwa jedną chwilę. W pojedynkę jedynie wleczesz się przez świat, nawet jeśli jedziesz ekspresem albo lecisz samolotem. Sándor Márai
Nie do końca tak jest.
Ważne podkreślenie: odpowiedniego.
Bo nieodpowiednie towarzystwo uczyni koszmar z każdej podróży - i rajem staje się wizja wojaży w pojedynkę.
Podróż nie może stanowić antidotum na nudę - bo jeśli tak - jest ona uciążliwą partnerką - nawet na drugim końcu świata.
Całe dakady mogą minąć, gdy poznając drugą osobę i tak zostajemy z brakiem wiedzy o niej.
By dotrzeć do drugiej duszy trzeba rozbić cały ciąg luster założeń - bo w nich widzimy jedynie założenia w swej twarzy, a nie prawdę drugiego bytu.
Nagość ma wiele imion.
Bo i ją możemy ubrać w garderobę własnych założeń.
Wierni jedynie założeniom - nigdy nie przejdziemy odprawy.
Bramka wyje - choć nic metalowego w kieszeniach.
Wpis miał być na inny temat.
Szukałam do pierwotnego zamysłu konkretnego numeru na youtube.
I nagle, tak przez przypadek - ktoś porwał mnie w podróż.
W taką jej formułę - którą uwielbiam.
Zawsze, gdy stawia mi się pytanie: jaka jesteś? - dochodzę do wątku umiłowania podróży autem - gdzie od zygoty mogę być jedynie pasażerką.
Towarzyszy mi wtedy niewinne podniecenie, ale i lęk - jego nasilenie jest zależne od umiejętności prowadzącego. A te wychwytuję już w pierwszych minutach jazdy.
Nie ma znaczenia marka, moc silnika. Nie ma znaczenia co łączy mnie z panem za kierownicą.
Ale jeśli jest pewien rodzaj bliskości - tym lepiej.
W relacjach z mężczyznami jestem specyficzną gejszą.
Nie wola mężczyzny nominuje mnie na gejszę, ale skala tego co czuję do niego.
Gejsza to nie petentka, to nie profity od chętnego za jej obecność.
Gejsza to wiedza - czego tak naprawdę mężczyzna pragnie z mądrym wpleceniem tego wszystkiego, czego potrzebuje w tym - sama kobieta.
To najlepszy trakt, aby żadne nie pozostało za burtą spełnienia.
Ale w aucie - ja gejsza doznaję przemiany w brankę z własnej woli.
Decyzyjność nie okalecza znaczenia pojęcia branki - bo kobieta wciąż podlega męskim umiejętnościom, planom, inspiracjom - jego słodkiej stanowczości.
Ideałem jest podróż bez ograniczeń geograficznych i czasowych.
Pamiętam długą trasę w USA: z Tampy do Centrum Kosmicznego im. Kennediego.
Na tylnym siedzeniu zwierzchnik prowadzącego, ja przy kierowcy.
I pewnym momencie ów /powszechnie nielubiany/ zwierzchnik mówi do swego podwładnego:
-Może być pan dumny. To że pospałem, to wyraz mego zaufania do pańskich umiejętności.
Na co ja - spontanicznie - zareagowałam słowami:
- Ja też nie przy każdym zasypiam...
Obaj - śmiech z tarzaniem! :-)))
Dołożyli sobie kontekst, którego nie było w mych słowach.
Ok - pośmiałam się razem z nimi:-)
Ostatnio rzadko mam okazję do jazdy autem.
Może dlatego z radością wskoczyłam do bolida obcego mi faceta.
Większe znaczenie miała muza odpalona /wybór bardzo mi pasuje/, niż fakt że Porsche Boxster. Odkryty dach intensyfikuje jedynie wrażenia.
Kimono Gejszy zawsze mieni się wzorem mego potencjału w domu.
Brankątak rzadko mogę być...
A więc choć surogat.
Zapinam pasy i ....
Alexandra Burke: They don`t know
Chris Rea - Tell Me There's a Heaven...
Chris Rea: Road to Hell
Inne tematy w dziale Rozmaitości