Biała Księga.
Wabi, kusi swa bielą.
Biegną z czernią swych podniebień, bo przecież nie żałoby w duszy.
Jak głośna dziwka, co udaje rozkosz za wyliczoną kasę.
Prawda żalu i smutku nie ma potencjometra.
Basy podbijają jedynie głucho-obojętni.
Biała Księga to jedynie biel okładek, a pomiędzy nimi ocean czarnych myśli, szarość rachuby, wykoślawiony alfabet od żelbetonowej nienawiści.
Tylko Bóg w tym wszystkim nie znajduje swego fotela...
Bo brzoza, bo skrzydło, bo skrzynki - te niewinnie, tylko z nazwy czarne.
Pod całunem kwietniowej daty - Pasażerowie pogrzebani głębiej niż dno ich grobów.
Funkcje wygasły, księgowość pamięci zamyka rachunek.
Bo przecież brzoza, bo mgła i idioci z tej czy drugiej strony.
Katalog protez, jaskrawy makijaż z gazet co lepsze, orgazmy, bo balon tak sobie puszczony. Grupo-powroty do domów... z pewnością zbawienia.
Imiona z lotniczych foteli wymazane dla istotniejszej sprawy.
Biała Księga Pominięcia.
Nieznane sondaże oddanych podłości.
Co było wcześniej: nienawiść czy kwiecień roku pamiętnego?
Czerwiec zamyka niewyspane powieki.
Głuchy na teatr i mielone wartości.
Nabrzmiałe arterie bez cezury czasu... znaczą czarne podniebienia.
Tu brzozy nie ma - wystarczy na oślep. Lot poniżej wartości zerowej.
Tamci już nie śnią, bo wiedzą...pozwani zimnem kwietniowego poranka.
A ja?
Wolę tego, co nie wie... choć wie.
Niż tego, który wie...choć nie wie...
Inne tematy w dziale Polityka