"Nauczyłem się, że są dwa zasadnicze, niezbędne i nieuniknione warunki godnego i przynoszącego gratyfikację życia.
To bezpieczeństwo i wolność.
One nie mogą bez siebie żyć. Bezpieczeństwo bez wolności to niewola, a wolność bez bezpieczeństwa to anarchia.
One potrzebują siebie, ale zarazem - jak to czasem bywa w małżeństwie - nie mogą się dogadać. Relacja między nimi to gra o sumie zerowej - więcej bezpieczeństwa może pani dostać tylko za cenę oddania cząstki swojej wolności. I więcej wolności dostanie pani tylko za cenę utraty bezpieczeństwa, powiększenia niepewności." Z. B.
Nie, to wcale nie jest tak, że wszyscy kochają swoją wolność. Nie przyznają się do obojętności w tym temacie, ale bezgłośnie modlą się o różne wersje niewoli.
Osamotnieni oddadzą hołd, zdejmującym z nich traumę samotnosci. Ktokolwiek to by był - będzie wyzwolicielem z kajdan parszywej wolności.
Obecność drugiego czlowieka, partnera życiowego - nie oznacza poczucia bezpieczeństwa.
Dla wielu w związkach nieudanych, gdzie oboje siebie maltretują na wszelkie sposoby - definicją poczucia bezpieczeństwa będzie kuriozalne: mam kogoś.
A przecież więź z kimś nie oznacza ograbienia z wolności.
Jednym ze scenariuszy w alkowie może być erotyczna gra w - "oznacz mnie".
Oboje wchodzą w umowność, że oznaczony "teren"...dłoń, stopa, usta, cokolwiek - już nigdy dla dotyku innych.
Oboje doskonale wiedzą, że nie zbudują w ten sposób żadnego gwarantu - bo wierność, oddanie...kwitną na innym fundamencie niż mapa płynów ustrojowych na ciele ukochanej osoby.
Owa umowność w alkowie i tak nasyci głód na "posiadanie". Będzie silniejszym afrodyzjakiem mentalnym niż cielesnym.
Tylko niewolnik ma potrzebę zniewalania innych.
Oznacza śliną prawdę, przez siebie rozumianą prawdę. Oznaczy strefę wartości, tylko jemu przynależnych - nikomu innemu.
Oznaczy dany wiersz ulubionego poety - innym nie wolno dotykać strofy - bo w innym razie zostanie napadnięty irracjonalnie histerycznym fochem - nie wolno!
"Wychowanie moralne według kodeksu etycznego polegało na czynieniu człowieka posłusznym. A tymczasem moralność jest stanem chronicznej niepewności, jak mawiał Emmanuel Lévinas. (...)
Bo moralność nie polega na wierności kodeksowi, ale na odpowiedzialności za innych ludzi. O tyle jestem człowiekiem moralnym, o ile zdaję sobie sprawę z tej odpowiedzialności. Z tego, że to, co robię, wpływa na los drugiego. Zostawia ślad." Z.B.
Odpowiedzialność za wolność innych to prosta sprawa, jeśli samemu jest się wolnym. Człowiek wolny nie nastaje na wolność innych. Why? Bo doskonale będzie wiedział, że taranowanie wolności, praw drugiego człowieka - kasuje jego wolność.
Nikt nie ma legitymacji na to, by zawłaszczeniowo nas oznaczać wg swego snu niewolnika.
Jeśli powiem:
- Oznacz mnie. Sporą dawką siebie....
To w ramach swej wolności.
I tylko komuś takiemu to powiem, kto znacząc mnie - nie naruszy kapitału mej wolności...
Sprzeczności w tym nie ma.
Ale to wiedzą jedynie wolni....
Inne tematy w dziale Rozmaitości