ladynoprofit ladynoprofit
758
BLOG

Rozkosz. Demony...

ladynoprofit ladynoprofit Rozmaitości Obserwuj notkę 3

Nie wartościuję swoich wyborów, bo trudno mówić o aksjologii decyzji, że ten mężczyzna a nie inny.

Coś się kończyło, coś zaczynało. A przecież i inercja, i pasja mają te same dylematy.


Nigdy nie było we mnie łatwości w mówieniu "teraz ty" czy "już nie ty".

Nawet martwe drzwi od czasu do czasu się wahają.
Nie jestem martwa.

Bardziej zastanawia mnie wyraźna cykliczność, którą w uproszczeniu można opisać: z demonami - bez demonów.

Doskonale wiem, że każdy je ma.
Nikt nie jest od nich wolny.
Problem ma inny wymiar.  Kiedy i dlaczego demony zagnieździły się w duszy.


Bo są demony przeszczepione z dusz bliskich.
W klimacie swego zaniżonego poczucia wartości rodzic od początku karmi dziecię swoje:  "jesteś nikim, pamiętaj o tym", "skończ z marzeniami obudź się", "nie ma tak naprawdę miłości".

Allice Miller w swej książce "Mury milczenia" nazywa to "czarną pedagogiką".
I najsmutniejsze jest to,  że toksyczny rodzic sam wzrastał w oparach "czarnej pedagogiki".

To najtrudniejsze demony. Od lat zasymilowane z duszą, na tyle zakorzenione, że mylone są z prawdą o sobie samym.

Przez lata wzrastania zdążyły wejść do krwiobiegu, wymieszać się z hormonami, usztywnić ciało, porazić ośrodek mowy.

Gdy wchodzą, gdy spadają z ust opiekuna na maleńką duszę ona czuje ból.
Nie musi rozumieć, że właśnie deszcz zła.

Rodzic wtedy to prawda objawiona, to autorytet, to początek i koniec świata. I paradoks. Jeśli do tego dochodzą fizyczne razy - mała dusza daje przyzwolenie. Bo bije, gdyż kocha. Obcego dosięgnęłyby paragrafy, bo przecież nie kocha.

Gdy stale czujemy ból po czasie przestaje boleć.
Jest normą.
Niszczącą, ale oswojoną. To moment oswojenia demonów. Nawet czas paktu przyjaźni. Po latach widzimy zło, ale demony są już w nas.
Zero antraktu.


Podgryzają marzenia, podgryzają własną ocenę nas samych.

Podgryzają tych, którzy zaczynają kochać zainfekowanego demonami.

Demony z dzieciństwa są najbardziej oporne. To najzłośliwszy rak. Co z tego, że kochająca osoba poddaje naświetleniu martwą tkankę zarażonego swą dobrą miłością, jeśli markery zła mnożą komórki w innej części duszy.

Są demony, które tworzą sobie milusi apartament w późniejszym okresie życia. Pożywką jest jedna, albo cała seria miłości niespełnionych.
Takie demony szepcą namiętnie: "Nie wierz tej kobiecie, temu mężczyźnie. To nie miłość. To uwertura do tego, by sadystycznie znów cię odrzucić."

I te demony sprawiają, że ich właściciel - choć kocha całym sobą, w asekuracyjnej przed bólem schizie, sam pracuje nad odrzuceniem miłości, która przyszła. Obie strony kochają, ale demon nie lubi miłości.


Lubi gorączkę cierpienia.


Zwykle demony wygrywają w takiej sytuacji, chyba że ta druga strona wie, że to ich praca , ich obecność. Jeśli już wie i do tego jest silna- demony przegrywają. Są, ale już wykastrowane. Nie zapładniają myśli chorym lękiem.

Czy demony są widoczne, czy pachną, czy je słychać?

Zdecydowanie tak. Można je namierzyć pod warunkiem, że ma się dobry słuch emocjonalny. Widać je w spojrzeniu, w milczeniu (kochają ciszę), w gestach zamierzonych, ale tkniętych paraliżem niepewności.

Dostrzec je to jedno, a zmierzyć się z nimi to drugie. Konieczna jest siła determinacji - najczęściej czerpana z miłości.

Są też demony incydentalne.
Baraszkujące, gdy zapanuje niż emocjonalny. Gdy na chwilę jesteśmy skażeni niepowodzeniem (miłość, praca). Gdy spadają na duszę nie zainfekowaną dawnymi demonami. Chwilę zaciemnią obraz świata, ale potem zostają wyrugowane.

Gdy jednak spadają na duszę od lat zainfekowaną, ciemną od stóp demonów...żałoba mentalna pogłębia się.

Dawne demony kopulują z tymi nowymi, niegroźnymi i rodzą się całkiem milusie nowe, silniejsze demony.

Wierzę, może nawet wiem to, iż nikt nie jest skazany na umieranie za życia, bo demony mnożą czerń emocji.

Początek wojny z nimi zaczyna się w uświadomieniu sobie ich obecności. Potem w szukaniu daty, kiedy dokładnie spadły i zagrypiły nadzieję. W zrozumieniu, iż walka nie musi odbywać się w pojedynkę. W przyzwoleniu na wsparcie osoby kochanej.

Walka z demonami z góry skazana jest na porażkę, gdy właściciel pokochał je całym sobą. Gdy odbywa z nimi sex w klimacie masochistycznej rozkoszy.

Miłość przegrywa z rozkoszą, choć tak bardzo się z nią kojarzy.

Nawet abstrahując od świata demonów - częściej zdarza się przecież rozkosz niż miłość.

Jedynie dewastacja mebli z miłości ...cudownie mebluje życie....

 

Zakochana w suwerenności. Smakoszka autentyzmu. Ze słabością do erekcji intelektu. ministat liczniki.org

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Rozmaitości