„Tylko bankruci umysłowi prowadzą sprzeczki.” Oscar Wilde
Podzwonne dla nich...
Zakłamani z odezwą o prawdę.
Wulgarni drą szaty o kultury jakość.
I tylko katedry spokoju nad wrzącą śmiesznością.
Modlitwą wyboru zwiedzam ciche nawy, aleje z olejami w ramach myśli otwartej.
Niewidzialna dłoń atencji podnosi mój podbródek - sklepienia tajemnic tak mile szumią w głowie.
Rusztowania pretekstów grzebią ego dotknięte trądem bezpomysłu siebie.
Zarys ramion, i także tam - sonata rytmicznego oddechu.
Tak spójne jak cud odrzuconych kul chromego.
Staję na palcach w a vista bezdechu, by tajemnej komunii dostąpić w ciszy tak niewielu.
Akord za akordem spokojnego świata bez zbędnej batuty stale mnie nastraja.
Molowe, durowe ust dotykanie.
Nie zawsze odpowiem....
A przecież dziękuję ci panie...
Za drzwiami łomot wścibskiego niepokoju, choć nie znają sekretnego adresu spotkania.
Świetliki różnic tylko pieszczą cienie w kącikach ust, tych co pojmują.
Dlatego zostanę, idąc wciąż dalej.
Katedry bez tumultu jarmarcznych mszy i nasyconych korników drzewcem batalii.
Nie potykam się, znam drogę nieznanej mi mapy.
I od czasu do czasu spowiedź dotyku nad kostką zwieńczona.
I zamiast amen....spokojne:
- Jestem.....tu przecież....
Inne tematy w dziale Rozmaitości