,,Odkryłem, że nie jestem zdyscyplinowany z przyrodzenia, ale w wyniku reakcji na swe bałaganiarstwo; że wydaję się szczodry, ażeby skryć swoje sknerstwo, że jestem przesadnie ostrożny z powodu czarnowidztwa, że jestem pojednawczy, by nie ulec hamowanej złości, że jestem punktualny, bo nie chcę, by się ktokolwiek dowiedział, jak mało mnie obchodzi cudzy czas." Gabriel García Márquez
Pamiętnik z podróży, czy umizgi do czytelnika?
Z podróży wgłąb siebie.
Demaskacja siebie, czy kolejne dezorientowanie fikcją zwierzenia?
Wewnętrzny bodziec wpływa na wizerunek postawy, zachowań.
Nie ma w tym walki z wadami, niedoskonałościami.
Pragmatyka maskowania - tylko to.
Wyliczone pejoratywy są nietknięte, oswojone, akceptowalne w ramach tajemnicy siebie.
Możliwy jest też wektor w drugą stronę.
Grymas negacji, niechęci, w lodzie wykute gesty i słowa - bo aż tak bardzo zależy.
Niechęć maskująca wysoki poziom akceptacji.
Bo ktoś jest tak fascynująco inny od nas, albo tak fascynująco podobny.
Mój jedyny romans z policją - oprócz archiwizowania mych odcisków palców po włamaniu do rodzinnego domu w dniu śmierci Breżniewa - wziął się ze zmęczenia wobec bestialstwa pewnej osoby.
Inny mężczyzna - tak to jest jak się kończą związki. Że brak klasy...
Prostuję - nigdy nie byłam z tym mężczyzną w żadnej relacji. Tzw znajomość 'pośrednia''.
Ale zanosząc sprawę - jeszcze nie wiedziałam kim jest agresor. Anonimowe, ale bardzo programowe kąsanie.
I zanim jakiś rezultat śledczych - ów ktoś w Sylwestra sam się zdemaskował- myślę, że bląd miał swoją genezę w alkoholu.
Z jednej strony ulga - wiem kto...z drugiej szok - bo żaden konflikt - rzadka życiowa styczność.
Bez mej wiedzy - cała dokumentacja ataków na mnie poszła do analizy klinicysty.
I padła krótka diagnoza - przeżyłam co przeżylam, bo chora fascynacja moją osobą.
Sama - nigdy bym do tego nie doszła.
Mawia się, że nienawiść to miłość z minusem.
I chyba spokojnie można założyć, że akty nienawiści to opakowanie do chorej fascynacji.
Miałam w życiu jeszcze dwie podobne sytuacje, gdy nominowana na wroga, przeciwnika - w jednym przypadku stałam się bliską osobą /ta więź wciąż trwa/, w drugim - pokochaną kobietą.
Powikłana droga człowieka do drugiego człowieka.
Taka pragmatyka jest mi obca, bo nie odpalam mechanizmów obronnych - gdy ktoś mnie zachwyci.
I tak jak nie wykrzykuję światu zachwytu, tak nie maskują go niechęcią, agresją. Zapytana - nie wyprę się.
A kadr?
Wokół pomstowanie na wciąż aktywną zimę...a we mnie już niepokój przed sezonem burz...
"Agresję" aury neutralizuje...zaopiekowanie...
Ale trudno wtedy dzwonić na policję...
Inne tematy w dziale Rozmaitości