Pisałam o Nim tu na blogu kilka dni temu...
Nawiązał do mej wypowiedzi o człowieczeństwie, pysze...
Głosy wielu osób, ale on do mnie: "wyczerpałaś temat...."
Zaintrygowal mnie, przewertowałam inne jego refleksje.
Dyskurs o różnicach, człowieczenstwie zamyka jego graficzny uśmiech...
I dziś szokująca wiadomość....
"Marek Bajson (...) zginął w sobotę nad ranem w wypadku samochodowym.
Według informacji przekazanych przez policję do wypadku doszło w sobotę, około o godz. 1:35 nad ranem, w okolicy lotniska O’Hare w Chicago. Marek Bajson został uderzony przez samochód, za kierownicą którego siedziała 21-letnia kobieta, próbująca uniknąc zderzenia z innym samochodem. W czasie manewru gwałtownie skręciła na prawo śmiertelnie potrącając Marka."
Przecież nie znaliśmy się.
Muśnięcie dialogowe, w którym jako jedyny dał sygnał, że bliskie mu jest moje czucie, priorytety.
Pomyślałam wtedy - miło zetknąć się z pokrewnymi duszami.
Po przebudzeniu, następnego dnia - znalazłam Jego kolejne słowa do mnie.
Nie napiszę obcy - choć żadna to znajomość.
Musnęliśmy się jedynie myślą...
A boli jak cholera i strasznie płaczę...
Gdyby wtedy nie napisał do mnie - nie byłoby bólu, łez...
A jednak dobrze się stało, że było mi dane poznać piękno Jego czucia...
Marku - niech dobry Bóg rozpozna Ciebie w Tobie i przytuli...
Inne tematy w dziale Rozmaitości