Angielski dramaturg - Harold Pinter - w ramach zemsty za zdradę żony "zerżnął jej kochanka". Za - Janusz Głowacki.
Jest w tym jakaś konsekwencja, ale nie po stronie autora tej myśli: "Umowa dżentelmeńska to wzajemne zobowiązanie, które łamie się w nadziei, że druga strona go dotrzyma." Harold Pinter
"Allan Zarkin, znakomity nowojorski chirurg ginekolog, po bardzo skomplikowanym cesarskim cięciu wyciął pacjentce na brzuchu swój monogram. Pycha? Szaleństwo? A jednak uratował życie kobiecie i dziecku. gazety nazwały go doctor Zorro." J. Głowacki: "Przyszłem" s14.
Początkowe me oburzenie powoli stygło - bo gdyby tak mnie uratował i moje dziecko, gdzie szanse były znikome - taki autograf...to pikuś.
Rzadko, jeśli w ogóle - zdarza nam się kogoś ratować. Ale czy nie jest tak, że tu i tam zostawiamy swój monogram?
Bez skalpela, albo i ze skalpelem raniących słów.
Nacinamy ludzi z lubością lub mniej świadomie.
Jeśli serce można złamać tylko raz, a potem to już tylko zadrapania, nie mam wątpliwości co do tego, ze nałóg ranienia dotyczy przede wszystkim tych, którzy nie poskładali swego serca.
Ważniejsze relacje interpersonalne zbudowane są na jednym - ktoś zapada w drugiego człowieka. W tym najlepszym rozumieniu noszenia kogoś w sobie.
Ale są tez bezdomni w tym wymiarze. Mogą być z kimś, mieć rodzinę, tabun znajomych, ogromny dom - ale bezdomny w tym najważniejszym z możliwych znaczeń.
W grudniowym numerze "Charakterów" jest artykuł dotyczący prac badawczych w temacie: twórczość w WC.
Nie ma co się śmiać - to właśnie w czeskim, męskim WC widniało kompendium wiedzy o alkoholu, który: " Nie daje żadnej odpowiedzi, ale pozwala zapomnieć pytanie."
Nawiązuję do tego, gdyż trafiłam na wypowiedzi mężczyzny, który cokolwiek, gdziekolwiek - ciągnie WC ze sobą. Z intencją ulokowania tam wszystkich tych, których "wielbi". A to rozwija typologię papieru do "drukarki", a to czyjeś refleksje przytrzaskuje deską, jeszcze w innym miejscu kreśli marzenie, by czyjaś przestrzeń zaczynała się i kończyła na terminie prewet.
Paradoks polega na tym, że ta wyraźna, choć nieuświadomiona obsesja wychodkowa - to niejako jego monogram.
No ale jeśli dołoży się jego credo "Ludzi mam za nic" - jesteśmy w domu, bo przecież nie w WC.
W drugą stronę - istnieją tacy, którzy zostawiają swój monogram w naszej duszy poprzez piękno swej postawy.
Nawet epizodyczna znajomość z kimś takim - zakotwicza się dożywotnio w pamięci.
"Miłość bez prawdy to flirt. Prawda bez miłości to bluff. Prawda to magnez miłości, a miłość to wapń życia. Miłość domaga się, by wykrzyczano prawdę." Daniel Angel
Ludzie mylą prawdę z miłością własną.
Kochają bez prawdy - bo kochają sam fakt kochania, a nie tę drugą osobę.
Nie istnieje wersja jadowitej prawdy. Bo to tylko jad przebrany za prawdę.
I jeszcze tylko wiedzieć gdzie są, w kim są nasze monogramy. I mieć świadomość, które nacięły arterię, a które zatamowały ból...
Inne tematy w dziale Rozmaitości