Gdy przemierzałem plac Solidarności, tuż obok pomnika Ofiar Grudnia 1970 roku, zatrzymał mnie osobnik w wieku około lat trzydziestu, o oliwkowej karnacji i wcale nie flegmatyczną, miękką angielszczyzną zapytał uprzejmie i stanowczo, czy mogę mu opowiedzieć historię i wyjaśnić cel postawienia anielskiego monumentu.
Śpieszyłem się niemiłosiernie. Rano tego dnia ortopeda zdiagnozował poważne zmiany w moim kręgosłupie i nakazał pilne wykonanie zdjęć rentgenowskich. Ogarnięty bólem zmierzałem do przychodni przy ulicy Stefana Starzyńskiego (bohaterski prezydent Warszawy w dniach napaści Niemiec na Polskę w 1939 roku, zamordowany w obozie koncentracyjnym w Dachau). Zmierzałem trasą: ulicą Józefa Piłsudskiego (pierwszy marszałek Polski, zwycięzca w wojnie polsko – bolszewickiej w 1920 roku), Aleją Wyzwolenia, aż dotarłem do placu Solidarności (NSZZ, Solidarność”: organizacja o cechach związku zawodowego i masowego ruchu społeczno – politycznego w PRL, zarejestrowana 10 listopada 1980 roku). Miałem w pamięci wyniki sondażu z początku dwudziestego pierwszego wieku, które u wielu Polaków wywołały wielkie zdziwienie i ogromny ból. Młodzież na pytanie: „z czym kojarzy się tobie dzień 13 grudnia?” – odpowiadała: ze świętem odzyskania niepodległości, wybuchem pierwszej bomby atomowej, lądowaniem ziemskiego pojazdu na Księżycu, jak w piątek, to z pechem itd. itp.
Gdy przemierzałem plac Solidarności, tuż obok pomnika Ofiar Grudnia 1970 roku (robotnicze strajki i manifestacje na Wybrzeżu przeciwko podwyżkom cen żywności), zatrzymał mnie osobnik w wieku około lat trzydziestu, o oliwkowej karnacji i wcale nie flegmatyczną, miękką angielszczyzną zapytał uprzejmie i stanowczo, czy mogę mu opowiedzieć historię i wyjaśnić cel postawienia anielskiego monumentu (autor: profesor Czesław Dźwigaj z Krakowa). Bardzo mu na tym zależało. – Na chwałę ludzi zbuntowanych, którzy zginęli protestując przeciwko bezprawiu i ku przestrodze dla kolejnych pokoleń i potencjalnych tyranów – odpowiedziałem. Osobnik pokiwał głową, choć widać było, że niezbyt pojmuje, w czym rzecz. Widać, że zmęczony, dopiero co przyleciał z Londynu. Tam mieszkał. Jego rodzina pochodziła z Hiszpanii. Mówił: W Anglii jestem John, w Hiszpanii: Jesus Maria. Nazwisko: Laringa. Czyli John L. – pomyślałem. ( W domyśle: John Lennon, czyli The Beatles - All You Need Is Love).
Za kilka godzin wyruszał do Berlina. Chciał uczyć się języka niemieckiego w Goethe Institut i poszukać pracy, bo w United Kingdom ze znalezieniem zatrudnienia coraz gorzej. Kilka godzin przerwy w podróży postanowił poświęcić na zwiedzanie Szczecina. O Polsce nie wiedział dosłownie nic. – Czy w Polsce jest monarchia? – pytał – królowa, jak w Wielkiej Brytanii? – Demokracja – odpowiedziałem – między innymi dzięki ludziom, którym poświęcony jest pomnik, przed którym stoimy. Potem w miarę przystępny sposób starałem się Johnowi L. opowiedzieć o niemieckiej napaści w 1939 roku, narzuconym Polsce sowieckim ustroju i Polaków do niego wstręcie. Wytłumaczenie, czym były rozbiory naszego kraju, okazało się niewykonalne. Jesus Maria zapytał: – Ale chyba kiedyś w Polsce była monarchia?
John L. poprosił, aby zrobić mu zdjęcie z pomnikiem anioła trzymającego koronę z napisem „Grudzień 1970”. Wymieniliśmy adresy. – Wiesz Lech – powiedział – myślę, że człowiek najbardziej potrzebuje miłości. Przyznałem mu rację. Potem Jesus Maria Laringa vel John L. ruszył w kierunku wielkiego i ze względu na swą „ magazynową” architekturę sprawiającego wrażenie tymczasowego tworu -multi-sklepu „Galaxy”. Poleciłem mu ten szczeciński hipermarket, bo chciał kupić kilka rzeczy, skoro w Polsce dla Anglika wszystko jest bardzo tanie.
Szybko ruszyłem w kierunku przychodni przy ulicy Stefana Starzyńskiego. Minąłem budynek dawnej Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej (także siedziby Urzędu Bezpieczeństwa), teraz zabytek chroniony prawem, o czym informuje stosowna tabliczka. To także w tym mrocznym rejonie w roku 1970 w grudniu strzelano do robotników i osób postronnych po przedświątecznych protestach po podwyżkach cen. Postawiono Polaków w mundurach przeciwko Polakom politycznie, ekonomicznie i moralnie skrzywdzonym. Grona Grudnia. Dzielić i szkodzić.
Ustawiłem się w niebotycznej kolejce oczekujących na wykonanie zdjęć także bolących i skrzywionych kręgosłupów. To prawdziwa plaga z tymi odkształconymi kręgosłupami, także moralnymi w zawiści, egoizmie, a także braku mądrości i wizji dobra dla Polski.
John Lennon miał rację. Wszystkim, co potrzebujemy, jest miłość. Wzajemna, szczera, prawdziwa, a nie sloganowa. Tylko ona nas wyzwoli.
I polska solidarność.
Lech Galicki, ur. 29 I 1955, w domu rodzinnym przy ulicy Stanisława Moniuszki 4 (Jasne Błonia) w Szczecinie. Dziennikarz, prozaik, poeta. Pseud.: (gal), Krzysztof Berg, Marcin Wodnicki. Syn Władysława i Stanisławy z domu Przybeckiej. Syn: Marcin. Ukończył studia ekonomiczne na Politechnice Szczecińskiej; studiował również język niemiecki w Goethe Institut w Berlinie. Odbył roczną aplikację dziennikarską w tygodniku „Morze i Ziemia”. Pracował jako dziennikarz w rozmaitych periodykach. Był zastępcą redaktora naczelnego dwutygodnika „Kościół nad Odrą i Bałtykiem”. Od 1995 współpracuje z PR Szczecin, dla którego przygotowuje reportaże, audycje autorskie, słuchowisko („Grona Grudnia” w ramach „Szczecińskiej Trylogii Grudnia.”), pisze reżyserowane przez redaktor Agatę Foltyn z Polskiego Radia Szczecin słuchowiska poetyckie: Ktoś Inny, Urodziłem się (z udziałem aktorów: Beaty Zygarlickiej, Adama Zycha, Edwarda Żentary) oraz tworzy i czyta na antenie cykliczne felietony. Podróżował do Anglii, Dani, RFN, Belgii; w latach 1988 – 1993 przebywał w Berlinie Zachodnim. Od 1996 prowadzi warsztaty dziennikarskie dla młodzieży polskiej, białoruskiej i ukraińskiej w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Jest członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Związku Zawodowego Dziennikarzy. W 1994 otrzymał nagrodę specjalną SDP za różnorodną twórczość dziennikarską i literacką. Wyróżniany wielokrotnie przez polskie bractwa i grupy poetyckie. Od 2011 prowadzi w Szczecińskim Domu Kombatanta i Pioniera Ziemi Szczecińskiej: Teatr Empatia (nagrodzony za osiągnięcia artystyczne przez Prezydenta miasta Szczecin), pisze scenariusze, reżyseruje spektakle, w których także występuje, podobnie okazjonalnie gra główną rolę w miniserialu filmowym. Jako dziennikarz debiutował w 1971 roku w tygodniku „Na przełaj”. Debiut literacki: Drzewo-Stan (1993). Opublikował następujące książki poetyckie: Drzewo-Stan. Szczecin: Szczecińskie Wydawnictwo Archidiecezjalne „ Ottonianum”, 1993; Ktoś Inny. Tamże, 1995; Efekt motyla. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 1999. Cisza. Szczecin: Wyd. Promocyjne „Albatros”, 2003, KrzykOkrzyk, Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2004. Lamentacje za jeden uśmiech. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2005. Tentato. Zapamiętnik znaleziony w chaosie. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2007. Lawa rozmowy o Polsce. Współautor. Kraków: Solidarni 2010, Arcana, 2012, Antologia Smoleńska 96 wierszy. Współautor, wyd. Solidarni 2010, rok wyd.2015. Proza, reportaże, felietony: Trzask czasu, Czarnków: Interak, 1994; Na oka dnie (wspólnie z Agatą Foltyn) Szczecin: Wydawnictwo Promocyjne „Albatros”), 1997, Jozajtis, Szczecin, Wyd. „PoNaD”, 1999, Sennik Lunatyka, Szczecin: Wyd. Promocyjne „ Albatros”, 2000, Dum – Dum. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2000, Dum –Dum 2. Tamże, 2001, Punkt G., Tamże, 2002, Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu. Tamże, 2003. RECENZJE Charakterystyczne dla „metafizycznych” tomów poezji Galickiego jest połączenie wierszy oraz fotografii Marka Poźniaka (w najważniejszym tomie Ktoś Inny są to zdjęcia kostiumów teatralnych Piera Georgia Furlana), stanowiących tyleż dopełniającą się całość, co dwa zupełnie autonomiczne zjawiska artystyczne, jednocześnie próbujące być świadectwem poszukiwania i zatrzymywania przez sztukę prześwitów Wieczności. Marzenia mają moc przełamania własnego zranienia, ocalenia świadomości boleśnie naznaczonej czasem, przemijaniem, śmiercią. Prowadzą do odnajdywania w sobie śladów nieistniejącego już raju i harmonii. Charakterystyczna jest przekładalność zapisu słownego na muzyczny i plastyczny. Reportaże i felietony Galickiego dotyczą zawsze najbliższej rzeczywistości: ułamki rozmów i spotkań w tramwaju, migawki spostrzeżeń, codzienność w jej często przytłaczającym wymiarze. Zapiski zaskakują trafną, skrótową diagnozą sytuacji życiowej bohaterów. Galicki balansuje pomiędzy oczywistością a niezwykłością zjawiska, powszedniością sytuacji, a często poetyckim językiem jej przedstawienia. Oderwanie opisywanych zdarzeń od pierwotnego kontekstu publikacji („Kościół nad Odrą i Bałtykiem”, PR Szczecin) czyni z minireportaży swoistą metaforę, usiłującą odnaleźć w ułamkach codzienności porządkujący je sens. Podobnie dzieje się w felietonach z założenia interwencyjnych (Dum – Dum, Dum – Dum 2): autor poszukuje uogólnienia, czy też analogii pomiędzy tym co jednostkowe a tym, co ogólne, wywiedzione z wiersza, anegdoty, symbolu, przeszłości. Galicki buduje świat swoich mikroopowiadań również z ułamków przeszłości (np. historia Sydonii von Borck w Jozajtisie), a także z doświadczeń autobiograficznych (pamięta dzień swoich urodzin, przeżył doświadczenie wyjścia poza ciało, oraz groźną katastrofę). Piotr Urbański Powyższy artykuł biograficzny pochodzi z Literatury na Pomorzu Zachodnim do końca XX wieku, Przewodnik encyklopedyczny. Szczecin: Wydawnictwo „Kurier – Press”, 2003. Autor noty biograficznej: Piotr Lech Urbański dr hab. Od 1.10.2012 prof. nadzw. w Instytucie Filologii Klasycznej UAM. Poprzednio prof. nadzw. Uniwersytetu Szczecińskiego, dyrektor Instytutu Polonistyki i Kulturoznawstwa (2002-2008), Dokonano aktualizacji w spisie książek napisanych po opublikowaniu notatki biograficznej Lecha Galickiego i wydanych. Recenzja książki Lecha Galickiego „Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu”. Wydawnictwo „PoNaD”. Szczecin 2003 autorstwa (E.S) opublikowana w dwumiesięczniku literackim TOPOS [1-2 (74 75) 2004 Rok XII]: Dziękuję za rozmowę to zbiór wywiadów, artykułów prasowych, które szczeciński dziennikarz, ale także poeta i prozaik, drukował w prasie w ostatniej dekadzie. Mimo swej różnorodności, bo obok rozmowy z modelkami znajdziemy np. wywiad z Lechem Wałęsą, z chaotycznego doświadczenia przełomu wieków wyłania się obraz współczesności targanej przez sprzeczne dążenia, poszukującej jednak własnych form osobowości. Legendarne UFO, radiestezja, bioenergoterapia, spirytualizm – zjawiska, które Galicki nie obawia się opisywać, niekiedy wbrew opinii publicznej i środowisk naukowych. Prawie każdy czytelnik znajdzie w tej książce coś dla siebie – wywiady z wybitnymi artystami sąsiadują z wypowiedziami osób duchowych, opinie polityków obok opowieści o zwykłych ludzkich losach. Galicki, mimo iż w znacznej mierze osadzony jest w lokalnym środowisku Pomorza Zachodniego, dąży do ujmowania w swoich tekstach problematyki uniwersalnej i reprezentuje zupełnie inny, niż obecnie rozpowszechniony, typ dziennikarstwa. Liczy się u niego nie pogoń za sensacją, a unieruchomienie strumienia czasu przy pomocy druku. Pisze na zasadzie stop – klatek tworząc skomplikowany, niekiedy wręcz wymykający się spod kontroli obraz naszych czasów. (E.S.).
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości