Ćwiczenia duchowe jakie zadają mistrzowie „Teologii Politycznej” polegają między innymi na powściąganiu ekscytacji czy wręcz mogących się zdarzyć spazmów i wybuchów po lekturze „Gazety Wyborczej”. Dlatego spieszę z donosem na samego siebie (a to już Pavka Morozow do kwadratu): tego weekendu nie dałem rady. Nie wytrzymałem. No bo kiedy Marek Beylin apeluje o odnowienie debaty o przyszłości inteligencji polskiej i kiedy po tygodniu głos w dyskusji zabiera gość klubu Gazety, Jerzy Jedlicki, to powściąganie spazmów czytelniczych i konwulsji komentatorskich to istne męki Tantala. Pamiętamy, że ów król lidyjski stał zanurzony w wodzie nie mogąc jej zaczerpnąć, bez szans na zakosztowanie owoców z drzewa z gałęźmi na wyciągnięcie ręki. Cóż tu począć, kiedy Beylin jest jak woda, a Jedlicki niczym świeży owoc!
Szef Gazety Świątecznej, kłopocząc się o przyszłość polskiej myśli demokratyczno-liberalnej (co to za potworek?), zauważa zarazem krach konserwatyzmu. Wytyka między innymi twórcom „Teologii Politycznej” milczenie na temat niedawnego zaangażowania w polityczną rewolucję konserwatywną, które to milczenie skrywa wyznanie politycznej klęski konserwatyzmu. No i nie powiem, że miałem sen, ale usiłowałem przez moment wyobrazić sobie jakby to miało wyglądać. Na przykład Marek A. Cichocki powinien wstawać codziennie o 4.30 rano i wskakiwać do wielkiego, piętrowego autobusu z megafonem i objeżdżając Polskę powinien krzyczeć: Polacy, w latach takich a takich, społecznie doradzałem temu a temu, negocjowałem to i tamto a także popierałem to i owo, ale tylko tyci tyci, no bo skromnym trzeba być. Objazdówka kończyłaby się o 8.15 a rozkład jazdy i przystanki co dzień aktualizowano by na łamach gazety którejś z „redakcji sfanatyzowanych przyjaciół PiS-u”.
Z kolei Profesor Jedlicki wywołując na sali Adama Michnika dokonał publicznej egzegezy jednego z ostatnich numerów krakowskich „Arcanów”. No i jest to pyszotka: „Inteligencja polska jest samozwańcza, jakobińska, postoświeceniowa, postkomunistyczna, a jej pycha i pogarda dla inaczej myślących i dla prostego ludu są niezmierzone. „Gazeta Wyborcza” zaś - piszą tam - wpadła w histerię, ponieważ znalazła się na śmietniku historii. Czy jest na sali jej redaktor naczelny?” – ironizuje Jedlicki. – „To dobrze, bo powinien wiedzieć, gdzie się znalazł. Przeczytałem, że jest to ginąca klasa frustratów z pretensjami do przewodzenia, uprawiających terror nierozumu, upiorny bełkot, drwiny z wartości, przeżyty mesjanizm i salonowe getto (...). Jeden z młodych autorów kończy tekst zdaniem: "Nadszedł chyba czas, by naród bronić przed inteligencją i jej lękami".
Profesor wyciąga na końcu siłą rzeczy narzucający się wniosek: ta prawica krakowska, nie mówiąc nawet jaką by sobie tę nową inteligencję wymarzyła, jest po prostu zakompleksiona. A tak od siebie, Profesor dodaje, że słucha Bacha i żal tylko, że taki w tym inteligentnie osamotniony. Panie Profesorze, przerażę Pana, istnieje spore prawdopodobieństwo i coś mi się tak zdaje, że Bacha to może słuchać Karłowicz! Nie wiem czy sam, ale serio, z tym Bachem to może być prawda! Nie wiem natomiast czy Gawin wytrwale czyta „Wyborczą”, „Politykę” i „Tygodnik Powszechny”, ale jak się okazuje, nie stanowi to jednak differentia specifica całej polskiej inteligencji. Kto przeczyta wywiad z prof. Jedlickim, będzie już wiedzieć – od tego weekendu inne tytuły także wchodzą w grę! A jakby z tym Bachem było za mało, to ja też się nie dowiedziałem na temat tej wymarzonej inteligencji nic więcej... Dlatego jeśli chodzi o kontynuację debaty, proponuję założyć album zdjęć redakcji „Gazety” i rozwijać każdemu życiorys!
Na koniec deserek-pudelek. W „Wysokich Obcasach” wywiad z autorką płyty Maria awaria: „Uwielbiam Radka Sikorskiego. Kocham się w nim potajemnie. Uważam, że jest fantastyczny” – mówi Maria Peszek w wywiadzie o przytulnym tytule Jestem trochę zdzirą. Donald Tusk budzi jej zaufanie a Sławomir Nowak jest według artystki atrakcyjny i dowcipny. Musze powiedzieć, że bardzo mnie pociąga tego rodzaju język analizy politycznej. W ogóle warto odnotować ciekawe zjawisko – polskie celebrities to ostatnimi czasy gorąca platforma komentatorów politycznych. Nie, tu nie będzie ani słowa o Rokicie. Nawet Paweł Kukiz usiłował zawstydzić Zbigniewa Ziobrę, pisząc do niego list otwarty w sprawie trudności przeszczepów w Polsce, jakie zdaniem lidera „Piersi” zaistniały od czasu haniebnego wystąpienia kaczystowskiego szeryfa. Ja myślę, że Przemysław Edgar Gosiewski forsując projekt stacji we Włoszczowej także ma tu swój udział w winie. Nie zapominajmy także o wypowiedzi klasycznej, która padła podczas pierwszego spotkania premiera Donalda ze środowiskami twórczymi: „Najważniejsze, by mieć w sobie to coś. Coś co niewątpliwie ma nasz premier Donald Tusk, coś czym zauroczył całą Polskę” – powiedziała zaraz po jesiennych wyborach 2007 o premierze Doda w programie „Teraz My”.
Drodzy Mistrzowie i Ty, Drogi Czytelniku, więcej grzechów nie pamiętam, a za zapamiętane żałuję i postanawiam poprawę.
Komentarz opublikowany na portau Teologii Politycznej
Inne tematy w dziale Polityka