Skargi osób pozbawionych wolności z Aresztu Śledczego w Kędzierzynie – Koźlu z przełomu lat 70 – tych i 80 – tych XX w.
Skargi, prośby i wnioski osób uwięzionych są legalnymi działaniami, które stanowią ważny środek ochrony praw i interesów osób pozbawionych wolności, które to interesy mogłyby być naruszone w czasie wykonywania kary pozbawienia wolności. Kodeks karny wykonawczy z 1969 r., obowiązujący ze zmianami do 1 września 1998 r. poświęcał gwarancjom praw tymczasowo aresztowanych i skazanych niewiele miejsca. Marginesowo traktowały te sprawy także obowiązujące wówczas regulaminy wykonywania kary pozbawienia wolności i tymczasowego aresztowania.
W niniejszym tekście omówione zostaną skargi kierowane przez pensjonariuszy Zakładu Karnego w Kędzierzynie – Koźlu w latach 1979 – 1980 do różnych adresatów, głównie jednak do władz penitencjarnych.
Najwięcej skarg niewłaściwego traktowania osadzonych i tymczasowo aresztowanych pensjonariuszy przez funkcjonariuszy Służby Więziennej. Druga grupa zarzutów związana jest z niezapewnieniem (w ocenie skazanych i tymczasowo aresztowanych) należytej opieki lekarskiej.
- Skargi dotyczące traktowania przez funkcjonariuszy Służby Więziennej
Matce skazanego A. Z. w maju i czerwcu 1978 r. udzielono warunkowo widzeń w dni niewyznaczone na widzenia uprzedzając jednocześnie, że następne widzenia mogą odbywać się tylko w dni wyznaczone. Pomimo tego, kobieta w lipcu i wrześniu zgłosiła się do ZK w dniach powszednich, zatem widzeń jej nie udzielono. Matka A. Z., jak się okazało, wolała widzenia poza wyznaczonym terminem, ponieważ odbywały się w ciszy i bez obecności innych skazanych. Kwestia udzielania widzeń w dni inne niż wyznaczone była przedmiotem zainteresowania Okręgowego Zarządu Zakładów Karnych w Opolu (dalej OZZK), który zażądał od jednostki kędzierzyńskiej wyjaśnień w tej sprawie.
Skazany M. Sz., autor kolejnej skargi, „został przetransportowany do Zakładu Karnego w Kędzierzynie – Koźlu (dalej ZK K – Koźle) 20 lipca 1978 r. z Zakładu Karnego w Brzegu. Zatrudniony został w grupie pracującej na zewnątrz (tartak) przy pracach odpłatnych. W początkowym okresie […] zachowywał się dobrze, również z powierzonej pracy wywiązywał się bez zastrzeżeń. W międzyczasie afiszował się swoimi zdolnościami dekoratorskimi […] w związku z tym wykonał oddziałowemu tablicę rozmieszczeniową skazanych osadzonych na trzecim oddziale […]. Po wykonaniu tej pracy wydawało mu się, że w obecności tego oddziałowego może robić, co mu się chce. Został przyłapany na gorącym uczynku parzenia herbaty, jednak w żywe oczy wyparł się. W miejscu pracy na zewnątrz zaczął ordynarnie odnosić się do cywilnych kobiet tam zatrudnionych, nie mógł pogodzić się z faktem, że grupowym jest skazany recydywista, który za dobre sprawowanie chce wyjść na warunkowe, przedterminowe zwolnienie. M. Sz. swego złego zachowania zmienić nie zamierzał, gdyż „miał swe zasady, od których nikt go nie odwiedzie”. Denerwował się, że pomimo swoich „zdolności” przebywać musi w celi, nie zaś w świetlicy lub bibliotece. W rozmowach z władzami więziennymi zwykł się powoływać na „wysokie znajomości w organach wymiaru sprawiedliwości i w resorcie spraw wewnętrznych”. Jak informował naczelnik ZK – K – Koźle, M. Sz. miał „obsesję” obrońcy innych skazanych, w szczególności naruszających dyscyplinę. Oskarżał funkcjonariuszy Aresztu Śledczego w K- Koźlu o zniszczenie smalcu podczas przeszukania oraz o uniemożliwianie skorzystania z wizyty u lekarza.
Skazany W. M., syn Tadeusza złożył skargę dotyczącą niewłaściwego traktowania go przez funkcjonariusza Służby Więziennej. Po sprawdzeniu okazało się, że ów skazany podczas spaceru zakłócał spokój i porządek, nie przestrzegając ustalonych zasad odbywania spaceru. Na zwróconą mu przez funkcjonariusza uwagę odpowiedział w sposób wulgarny. Funkcjonariusz ten złożył wniosek o ukaranie skazanego W. M. do naczelnika jednostki. W. M. był już dwukrotnie karany podczas wykonywania kary pozbawienia wolności. Przebywając w ZK Potulice dokonał ucieczki i ukrywał się przez rok). W ZK K-Koźle zatrudniony był wewnątrz zakładu przy produkcji nakładczej. Pracował w miarę dobrze, jednak problemem było jego zachowanie. Wulgarnie odnosił się także w przeszłości do funkcjonariuszy ZK Wrocław, za co ukarano go karą „twardego łoża”. Po wszechstronnym zbadaniu sprawy, skarga W. M. została uznana za bezzasadną.
Zażalenie do naczelnika ZK w Kędzierzynie – Koźlu wniósł także skazany R. Sz. „W dniu 16 stycznia 1979 r. po pracy zostałem wezwany przez por. Kamińskiego na rozmowę. Zarzucono mi „kradzież oraz handel obrączką oraz pieniędzy” (pisownia oryginalna – AS). Rozmowa ta bardzo mnie zaskoczyła, gdyż nic w tej sprawie nie wiem. Już od chwili przyjazdu zauważyłem, że por. Kamiński szukał powodu, żeby mnie skrzywdzić bez jakichkolwiek podstaw i dowodów. Dlaczego w tak bezczelny sposób zarzuca mi to, co jest wręcz nieprawdopodobne? Na każdym kroku mnie prześladuje. Przez okres 6 miesięcy nikt z kierownictwa tartaku nie rościł sobie do mnie żadnych pretensji, a wręcz przeciwnie, otrzymywałem za dobrą i ciężką pracę nagrody. Ponadto zarzucono mi, że jestem kochankiem jednej z pracownic tartaku, co nie jest zgodne z prawdą i w każdej chwili można to sprawdzić. W tym wypadku jestem zmuszony zwrócić się do obywatela naczelnika o wyciągnięcie odpowiednich wniosków. Obecnie jestem psychicznie załamany i naprawdę bezradny, żeby tę sprawę wyjaśnić. Gorąco proszę obywatela naczelnika o rozstrzygnięcie w jak najkrótszym czasie tej sprawy, za co z góry bardzo dziękuję”.
Kierownik ochrony ZK K- Koźle wskazał, że R. Sz. utrzymywał listowne kontakty z córką pracownicy tartaku, gdzie był zatrudniony. Nie miał jednak w tym czasie zezwolenia na korespondencję. W ZK był przywódcą grupy grypsujących, a rzeczoną obrączkę rzekomo znalazł. Ponadto 16 stycznia 1979 r. dokonał samoagresji. Wobec tego jego dalsze zatrudnienie w tartaku uznano za szkodliwe.
Skazany W. K. złożył do OZZK skargę, w której zarzucił kierownictwo ZK K- Koźle niewłaściwe traktowanie, niesłuszne ukaranie karą dyscyplinarną oraz zatrzymanie korespondencji kierowanej przez niego do Rady Państwa PRL. Złożył ponadto wniosek o zmianę obywatelstwa na niemieckie. Skarga uznana za bezzasadną, zaś wniosek skierowano do Wydziału Spraw Wewnętrznych Urzędu Wojewódzkiego w Opolu. Z dokonanych ustaleń wynikało, że skazany W. K. odbywał karę w ZK K- Koźle od 20 października 1978 r. Z uwagi na samowolne oddalenie się z miejsca pracy został zatrudniony wewnątrz jednostki w pracy nakładczej. Był karany dyscyplinarnie, zaś jakość jego pracy określano jako niską. Gdy skazanego chciano przenieść do pracy w innej celi, stanowczo odmówił wyjścia z celi dotychczasowej dalszego wykonywania pracy, za co został ukarany dyscyplinarnie. Nie była to kara za napisanie skargi, jak przedstawił to W. K. OZZK wykazał ponadto, że skazany nie miał trudności w dostaniu się na rozmowę z wychowawcą, który codziennie wizytował cele, w których wykonywano produkcję nakładczą. Jako, że W. K. umieścił w swej skardze informacje kłamliwe, naczelnik ZK K- Koźle winien rozważyć zastosowanie w stosunku do niego kolejnej kary dyscyplinarnej. Jak się okazało, kary tej nie wymierzono ze względu na „wyrażoną skruchę i szczere przyznanie się do własnej nietaktowności względem funkcjonariuszy [...] zakładu karnego”.
Z podobnych przyczyn została uznana za bezzasadną skarga skazanego L. K., złożona 19 marca 1979 r. dotycząca niesłusznego ukarania dyscyplinarnego za odmowę pracy oraz braku odpowiedzi na prośbę w sprawie skierowania do pracy nieodpłatnej. Skazany L. K. został przetransportowany do ZK K- Koźle 14 grudnia 1978 r. i został zatrudniony wewnątrz jednostki z uwagi na dokonaną wcześniej ucieczkę z ZK Będzin. Zarówno w czasie tymczasowego aresztowania, jak i podczas odbywania kary pozbawienia wolności zachowanie się jego było wybitnie negatywne. Nie był w ogóle nagradzany, natomiast siedmiokrotnie karany dyscyplinarnie m. in. za wykonywanie tatuaży i nieprzestrzeganie regulaminów. Ponadto został skazany przez Sąd Rejonowy w Sosnowcu na karę 8 miesięcy pozbawienia wolności za wspomnianą ucieczkę.
Po zatrudnieniu w produkcji nakładczej obaj skazani, L. K. i W. K. zostali osadzeni w tej samej celi nr 14. Ich praca była wybitnie mało wydajna, wobec czego byli kilkakrotnie upominani, jednak bez rezultatu. Chciano przenieść ich zatem do cel, gdzie przebywali lepiej pracujący osadzeni. Początkowo zgodzili się, jednak, gdy się dowiedzieli, że mają być rozdzieleni, kategorycznie odmówili wyjścia z celi i odmówili wykonywania pracy. Jeden z nich zwracał się wprawdzie o przydzielenie mu pracy świetlicowego, jednak wytłumaczono mu, że wpierw musi się wykazać w pracy nakładczej. Za brak wydajności i za odmowę pracy obaj skazani zostali ukarani karą twardego łoża na okres 14 dni.
Inny skazany, M. O., poskarżył się 17 maja 1979 r. na „niewłaściwe potraktowanie przez funkcjonariusza prowadzącego spacer”. Skarga została uznana za bezzasadną. Ustalono bowiem, że „skazany po powrocie ze spaceru samowolnie wszedł do celi w której nie był osadzony, a następnie nie chciał jej opuścić i protestował [...] głośnymi okrzykami, używając słów wulgarnych wobec funkcjonariusza. Po opuszczeniu celi dowódca zmiany dokonał szczegółowego przeszukania skazanego w obecności wychowawcy i oddziałowego. Przeszukania dokonano prawidłowo – nieprawdą jest, że skazany został uderzony, co ustalono w oparciu o relację świadków”.
Interesujący jest przypadek skazanego Z. C. Jego ojciec złożył skargę do OZZK na pozbawienie syna prawa do korespondencji, nie otrzymywał bowiem od niego od dłuższego czasu żadnej wiadomości. Okazało się jednak, że syn nie był ukarany – po prostu przez cały okres odbywania kary nie wysyłał listów do ojca. Utrzymywał natomiast korespondencję ze swoją matką.
Żona skazanego P. w liście do władz więziennych z 27 listopada 1979 r. domagała się przesłania jej pieniędzy, które jej mąż powinien otrzymać za pracę w więzieniu. W razie niespełnienia jej żądań groziła „powołaniem się do wyższych organów”. Wdrożone postępowanie wyjaśniające wykazało, że mąż skarżącej „został dyscyplinarnie wycofany z zatrudnienia zewnętrznego na skutek degradacji [...] za kilkakrotne wprawienie się w stan nietrzeźwości alkoholowej jak również nieprzestrzeganie regulaminu więziennego. Po przetransportowaniu do ZK K- Koźle został [on] skierowany do zatrudnienia wewnętrznego w produkcji nakładczej odpłatnie” w związku z czym pierwsze pieniądze małżonka skazanego P. winna otrzymać w grudniu 1979 r. Administracja ZK dodawała, iż „wysokość należności zależeć będzie od wydajnej i sumiennej pracy męża, na efekty której winna wpłynąć również obywatelka w zdecydowany sposób piętnując jego dotychczasowy stosunek do pracy i regulaminu”.
Przedstawicielem więziennych „pieniaczy” był niewątpliwie skazany W. S. Pisał on przez cały okres pobytu w różnych zakładach karnych skargi do najróżniejszych instytucji. Po wnikliwych badaniach okazywały się one bezzasadne. Podczas pobytu w ZK K- Koźle zawiadomił np. prokuraturę wojewódzką w Opolu o rzekomo niewłaściwym podaniu „przez Depozytora [...] osiąganych należności z tytułu zatrudnienia w produkcji nakładczej „Opolanka”. Należność ta wynosiła 400,00 zł na miesiąc. Ponadto W. S. pomawiał administrację ZK, „że jego pisma, adresowane do różnych organów nie były wysyłane, co jest absolutnie niezgodne z prawdą, gdyż pisma te były kierowane według właściwości”. Skarżył się także na „niewłaściwą opiekę lekarską”. Ta i inne skargi składane później okazały się bezzasadne.
4 lutego 1980 r. skazany F. D. poskarżył się OZZK na niewłaściwe traktowanie go przez wychowawcę, zatrzymywanie pisanym przez niego zażaleń oraz brak opieki lekarskiej. Kierownictwo ZK K – Koźle przeprowadziło obowiązkowe dochodzenie w tej sprawie, wyjaśniając, iż „skazany D. F. [...] został do naszej jednostki przetransportowany w dniu 14 sierpnia 1979 r. Uprzednio przebywał w A. Śl. Zielona Góra, ZK Rawicz. Zachowanie jego w poprzednich zakładach penitencjarnych jak i w naszej jednostce było niepoprawne. Karany dyscyplinarnie był pięciokrotnie, natomiast nagradzany nie był. Dopiero od września 1979 r. poprawił swoje postępowanie. Zatrudniony został w grupie pracującej na zewnątrz. Początkowo nie chciał podjąć tej [pracy], dopiero przeprowadzane rozmowy wychowawcze oraz stosowne kary dyscyplinarne wpłynęły na zmianę jego postępowania. W miesiącu grudniu otrzymał już jedną nagrodę za wydajną pracę, podobnie jak w miesiącu styczniu. W okresie, gdy zachowywał się negatywnie i nie chciał podjąć pracy, w trakcie rozmów zwracał się z różnymi pretensjami do [...] administracji. Sprawy te jednak były mu tłumaczone i wyjaśniane. Tym bardziej nie miał on powodów do składania skargi. [...] W trakcie rozmowy ze skazanym D. na temat złożonej skargi nie potrafił on konkretnie sprecyzować, komu oddał napisaną skargę. [...] Skazany złożył nawet pisemne oświadczenie w którym zaznacza, że słowa napisane w skardze są nieprawdą, a napisał je przez to, że przez dwa dni nie był przyjmowany przez wychowawcę [...].
Biorąc pod uwagę te wyjaśnienia, OZZK uznał skargi sk. F. D. za nieuzasadnione Dużym zamiłowaniem do pisania skarg i zażaleń (oraz specyficznym talentem pisarskim) wykazał się sk. R. D. 12 kwietnia 1980 r. napisał o długą petycję do naczelnika ZK K – Koźle, w której podnosił m. in., że został niesłusznie ukarany karą 14 dni „twardego łoża” za to, że 5 dni wcześniej wbrew regulaminowi leżał w ciągu dnia na łóżku w celi oraz dobijał się do drzwi celi. Nie zaprzeczając tym zdarzeniom R. D. starał się wykazać, że czuł się tego dnia fatalnie, meldował o tym władzom więziennym, te zaś, nieporuszone jego cierpieniem, nie udzieliły mu pomocy której wzywał, kopiąc i waląc pięściami w drzwi celi. Co więcej, oddziałowy wraz z dwoma oficerami jakoby nakazali skazanemu wyjść z celi, a następnie go dotkliwie pobili. Ostatecznie skazany wnosił o przetransportowanie go do innego zakładu karnego.
Tego samego dni (12 kwietnia 1980 r.) R. D. napisał podobne zażalenie do OZZK. Dodatkowo, R. D. zawarł w piśmie szereg refleksji natury etycznej oraz kilka wątków osobistych (zachowano pisownię oryginalną): „Zdaję sobie sprawę, że kary dyscyplinarne są niezbędne w wyperswadowaniu posłuszeństwa od skazanych, a także mają służyć jako środek wychowawczy, a nie jako sposób na przygnębienie poddanego człowieka, z doświadczenia na własnej osobie wiem, że tego rodzaju represje nie działają przekonywująco na kształtowanie się poglądów ludzkich, a wręcz przeciwnie, zniechęcająco jakichkolwiek dalszych decyzji. Nie mogę ominąć tego, iż od dziecka wychowywany byłem w duchu socjalistycznym, ojciec mój był oficerem milicji, od małego dziecka wpajano mi zamiłowanie do munduru lecz w trakcie pobytu w zakładzie karnym doszedłem do wniosku, że wiele wpajanych we mnie idei są tylko zakłamaniem i obłudą. W roku ubiegłym po przybyciu do zakładu karnego zdecydowałem się nawet na współpracę z administracją jak również z organami ścigania ale w chwili obecnej doszedłem do wniosku, iż to jest wielkim błędem, wierzyłem w to, że postępowaniem swoim wzbudzę zaufanie i zdobędę nagrody, które rzekomo bierze się pod uwagę w celu przedwczesnego warunkowego zwolnienia, w chwili obecnej jestem przekonany, że kara pozbawienia wolności jest systemem, który nie tylko karze [...] winowajcę ale jednocześnie jest on tak gnębiony aż doprowadzony zostanie do so stresu załamania psychicznego...”.
Dodać wypada, że 16 kwietnia 1980 r. R. D. własnoręcznie podpisał oświadczenie następującej treści: „Niniejszym oświadczam, że zażalenie pisemne w sprawie zaistniałego nieporozumienia pomiędzy administracją a R. D. uważam za nieaktualne, gdyż sprawa została wyjaśniona. Dlatego proszę o przerwanie postępowania w tej sprawie i wycofuję złożone zażalenie”.
Skazany K. K., legitymujący się kategorią zdrowia „C” i dość dużym zadłużeniem alimentacyjnym, był autorem skargi, w której domagał się skierowania go do pracy innego rodzaju, niż klejenie kopert. Na poparcie swego żądania przedkładał władzom penitencjarnym zaświadczenie lekarskie, według którego nie powinien jakoby tego typu pracy nakładczej wykonywać bez uszczerbku na zdrowiu. Naczelnik ZK K- Koźle tak charakteryzował sylwetkę skazanego K. K.: „[...] wybitnie nie jest zainteresowany w maksymalnym zwiększeniu wydajności, jak też jakości wykonywanej pracy, tj. klejeniu kopert, co się wybitnie odbija na osiąganych przez niego efektach i należności za pracę. Przykładowo w miesiącu jednym potrafi wykonać 20. 000 szt. kopert, w innym natomiast poniżej 10. 000 szt., podczas gdy inni skazani zatrudnieni w tej samej celi wykonują około 50.000 szt. miesięcznie. Biorąc pod uwagę fakt, że skazany usilnie pragnie pracować w przedsiębiorstwie pozawięziennym, co jest wykluczone ze względu na dokonaną ucieczkę z miejsca pracy w dniu 21. 12. 1977 r. w ZK Jastrzębie Zdrój oraz posiadaną kategorię zdrowia „C”, proponuję przetransportowanie skazanego do innego Zakładu Karnego, gdzie jest bardziej rozwinięta baza zatrudnienia wewnętrznego odpłatnego”. Do tego pomysłu rozwiązania sprawy przychyliło się OZZK, zalecając przetransportowanie zainteresowanego do innego zakładu karnego z powodu „braku możliwości zatrudnienia” w jednostce w Kędzierzynie - Koźlu. Ostatecznie skazany K. K. został przewieziony do ZK we Wrocławiu, gdzie miał znaleźć wreszcie odpowiednie zatrudnienie.
Skarga J. B. była przedmiotem badania przeprowadzonego przez inspektora OZKK z Wrocławia w ZK K- Koźle. Skazany poskarżył się na karę dyscyplinarną, którą jakoby nałożono na niego po odmowie spożycia posiłku. Po zbadaniu dokumentacji osobopoznawczej oraz przesłuchaniu skarżącego się ustalono, że „nie był on karany dyscyplinarnie [...] – skazany dalej powiedział, że chce wycofać skargę, a napisał ją w obawie, że będzie karany przez przełożonych. Ponadto stwierdził, że nie ma żadnych pretensji pod adresem administracji ZK w Kędzierzynie – Koźlu”.
Skazany G. O. uczył się w Średnim Studium Zawodowym podczas pobytu w Areszcie Śledczym w Opolu. Karę odbywał w oddziale zewnętrznym w Choruli. Liczne incydenty alkoholowe spowodowały jego przeniesienie do ZK K- Koźle, co spowodowało przerwanie nauki. G.O. złożył skargę do OZZK we Wrocławiu, wskazując w niej na „nieuzasadnione jego zdaniem przerwanie nauki” w szkole średniej oraz „niewysyłanie korespondencji urzędowej i zagubienie karty korespondencji w Areszcie Śledczym w Opolu”. Skargę skazanego uznano częściowo za uzasadnioną jedynie w części dotyczącej zagubienia karty informacyjnej, zaś w pozostałej za bezzasadną.
W drugiej połowie 1980 r. matka jednego z tymczasowo aresztowanych, S. S. poskarżyła się Centralnemu Zarządowi Zakładów Karnych w Warszawie (CZZK) na to, że jej synowi W ZK K- Koźle złamano jakoby nogę. Dochodzenie w tej sprawie przeprowadził CZZK we Wrocławiu. Stwierdzono, że „w dniu 29 lipca 1980 r. w nocy [S. S.] dokonał samouszkodzenia przez przecięcie szkłem przedramienia. Po zaopatrzeniu w szpitalu skazany ponownie usiłował dokonać samouszkodzenia, skakał z łóżka, bił głową w ścianę i demolował celę. W dniu 2 sierpnia 1980 r. skazanego ponownie skierowano do szpitala w związku z jego skargami na bóle nogi. Lekarze szpitala w Kędzierzynie – Koźlu stwierdzili wtedy u niego skręcenie stawu skokowego lewego i nadłamanie kostki bocznej przyśrodkowej lewej., w wyniku czego zaopatrzono go w but gipsowy. Uraz ten ma związek ze skakaniem syna z górnego łóżka na podłogę. Przeprowadzone postępowanie nie potwierdziło zarzutów [...], by [S. S.] był [...] niewłaściwie traktowany przez przełożonych. Zastosowano wobec niego tylko niezbędne środki mające na celu udaremnienie mu zamiaru popełnienia kolejnych samouszkodzeń. Środki te stosowane były praworządnie. Obecnie [S. S.] przebywa w Zakładzie Karnym w Wołowie i czuje się dobrze [...]”. Na prośbę autorki skargi S. S. został skierowany na badania psychologiczno – penitencjarne, wynik których miał pomóc w podjęciu decyzji o ewentualnym skierowaniu S. S. do specjalnego zakładu karnego dla skazanych wymagających „stosowania szczególnych środków leczniczo – wychowawczych”. Sama skarga została uznana w całości za bezzasadną.
- Skargi dotyczące opieki lekarskiej
Znaczna ilość skarg wysyłanych przez pensjonariuszy Aresztu Śledczego w Kędzierzynie – Koźlu dotyczyła rzekomo nieprawidłowej opieki medycznej sprawowanej nad skazanymi i tymczasowo aresztowanymi.
Autorem jednej z dłuższych skarg skierowanych do Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej był skazany M. P. Żalił się on na niewłaściwe potraktowanie go przez chirurga z kędzierzyńsko – kozielskiego szpitala, który jakoby odmówił mu pomocy lekarskiej i udzielił surowej reprymendy za symulowanie. Skarga M. P. została wycofana 26 lutego 1979 r.
Problemów dermatologicznych dotyczyła także skarga skazanego B. N. Władze penitencjarne uznały, że proces leczenia skarżącego się przebiega pomyślenie, a utyskiwania na brak szybkiej poprawy stanu zdrowia spowodowane są spowodowane niestosowaniem zaleconej i dostarczonej drogiej, zagranicznej maści.
Tymczasowo aresztowany S. K. złożył 27 lutego 1979 r. skargę na „brak właściwej opieki lekarskiej”. Okazało się, że „u skazanego [właściwie tymczasowo aresztowanego – AS] stwierdzono wadę serca w okresie wyrównania krążenia. Wada taka w zasadzie nie wymaga leczenia farmakologicznego, lecz oszczędnego trybu życia. [...] Miał możliwość leczenia operacyjnego, jednak nie skorzystał z niej. W zakładzie karnym ma zapewnione właściwe leczenie”. Ostatecznie S. K. miał zostać skierowany na badania kliniczne i na tą okoliczność winien otrzymać przerwę w odbywaniu kary – o ile będzie już miał status skazanego. Natomiast złożona przez niego skarga została uznana za bezzasadną.
Konsekwentny w pisaniu skarg na niewłaściwe leczenie był skazany K. G., syn Stefana. Przybył on do ZK K- Koźle 15 grudnia 1979 r. Uprzednio przebywał w ZK Radom, ZK Warszawa – Służewiec i ZK Prudnik. Jak pisały władze więzienne: „We wszystkich tych zakładach zachowywał się nagannie i prowokująco. Nagradzany nie był, natomiast kilkanaście razy karany dyscyplinarnie jak też stosowano wobec niego szczególny środek bezpieczeństwa”. W Kędzierzynie – Koźlu był leczony i konsultowany w zależności od potrzeb. Badania nie wykazały żadnych nieprawidłowości, K. G. nie przyjmował jednak tego do wiadomości. Uważał, że „wszyscy lekarze leczą go źle, a jedynie on zna się na swej chorobie”. Mając na uwadze opinię lekarską, skargę uznano za bezzasadną.
Niebawem jednak K. G. złożył podobną w treści skargę. Domagał się coraz to nowych badań i konsultacji medycznych, tych mu jednak odmawiano, gdyż „był laikiem”, a o terapii decydował lekarz. Po zbadaniu sprawy uznano, że „zarzuty skazanego w dalszym ciągu są niesłuszne. Był on wielokrotnie badany przez różnych specjalistów oraz kierowany na szczegółowe badania laboratoryjne. Badania te wykluczyły u skazanego istnienie choroby związanej z układem moczowo – płciowym, natomiast w poprzednich jednostkach [...] lekarze zwracali mu uwagę, aby dbał o utrzymanie higieny osobistej, której brak był przyczyną swędzenia oraz przykrego zapachu penisa. Służba ochronna jednostki powiadomiła [...] o otrzymaniu od współskazanych informacji z których wynika, że skazany G. miał wstrzykiwać sobie do cewki moczowej obce substancje. Kolejna skarga także uznana została za bezzasadną.
Prawdziwym „weteranem” okazał się także skazany G. K., który 3 i 10 marca 1980 r. złożył skargi na niewłaściwe leczenie w ZK K - Koźle. Tymczasem „skazanemu przeprowadzono 4 razy badania serologiczne krwi w kierunku kiły oraz kilkakrotne badania bakteriologiczne wymazów w kierunku rzeżączki. Badania te wykluczyły chorobę weneryczną. Skazany był trzykrotnie badany przez lekarza urologa i zastosowano mu odpowiednie leczenie specjalistyczne. Istnieje uzasadnione przypuszczenie, że skazany przez wstrzykiwanie śliny sam powoduje infekcje najądrza”. Zażalenia zatem uznano za bezzasadne. G. K. nie cieszył się dobrą opinią u władz penitencjarnych. „Przez cały okres przebywania w zakładach [...] dał się poznać jako osobnik zdemoralizowany, „lubiący, gdy coś się dzieje” w zakładzie. Nagradzany nie był, natomiast siedmiokrotnie karany dyscyplinarnie. Jak sam podaje w skardze, wszędzie był leczony lecz nikt nie poznał się na jego chorobie”.
23 marca 1980 r. G. K. skierował do Centralnego Zarządu Zakładów Karnych w Warszawie kolejną skargę, tym razem na dyskryminację ze strony funkcjonariusza Służby Więziennej, który „zmusił go w sposób nieludzki do sprzątania całego korytarza bez wyraźnego powodu”.
Tymczasowo aresztowany R. W. także poskarżył się na nieprawidłowe – jego zdaniem – leczenie w ambulatorium ZK K- Koźle. Skarga ta jednak została uznana za bezprzedmiotową, gdyż R. W. „od czasu przybycia do ZK [...] nie zgłosił się jeszcze ani razu po poradę do lekarza”.
Wreszcie skazany R. Sz., rzeczywiście chory na ropną przetokę i bronchit spastyczny skarżył się na to, iż jego prośba o przeniesienie do jednostki w Warszawie, gdzie znalazłby odpowiadające swym dolegliwościom zatrudnienie, nie została rozpatrzona przez władze więzienne. Po badaniu stwierdzono, że żadna taka skarga nie wpłynęła, jednak postanowiono skazanego przetransportować do Warszawy „pod warunkiem, że wyrazi zgodę na pokrycie kosztów związanych z transportem”. Ostatecznie tak właśnie się stało i skazany R. Sz. 28 lipca 1980 r. został przewieziony do Aresztu Śledczego Warszawa – Białołęka, celem dalszego odbywania kary.
Zakończenie
Składanie skarg i zażaleń jest niekwestionowanym prawem osób pozbawionych wolności. Jak pisze T. Szymanowski: „Z jednej strony mają one znaczenie korygujące nie tylko postępowanie ze skazanymi, kiedy naruszono ich prawa, ale także gdy w sposób nie dość wnikliwy i słuszny zadecydowano o ich sprawach. Z drugiej – instytucja skarg, wniosków i próśb więźniów jest doniosłym gwarantem praworządnego wykonywania kary pozbawienia wolności i tymczasowego aresztowania, a zarazem stanowi bardzo ważny środek zapobiegania podejmowaniu niezgodnych z prawem lub niewłaściwych decyzji wobec osób pozbawionych wolności. Jednocześnie też instytucja ta jest ważnym środkiem realizacji zasady humanitaryzmu w wykonywaniu kary”.
Oczywiście, w opisywanym w tekście okresie lat 1979 - 1980 kwestie humanitarne nie były nazbyt istotne dla więziennictwa autorytarnego reżimu komunistycznego. Także praworządność - jak się wydaje – schodziła w owym czasie na plan dalszy. Wzorcowe Reguły Minimum Postępowania z Więźniami wydane zostały przez ONZ dopiero w roku 1984, zaś Europejskie Reguły Więzienne stanowią zaledwie zalecenie dla państw członkowskich Rady Europy, zatem dotyczą Polski dopiero od 1991 r.
W sposobie załatwiania skarg i zażaleń w okresie opisywanym powyżej na pierwszy rzut oka uchybień nie widać. Każda skarga jest wyjaśniana, przeprowadzane są rozmowy ze skarżącymi, którzy często odwołują swe wcześniejsze twierdzenia. Tak wygląda to, gdy na sprawę patrzymy przez pryzmat dokumentów archiwalnych. Jak było w rzeczywistości? Czy akta mówią całą prawdę? Czy na pewno nie wywierano niedozwolonych nacisków na autorów skarg i zażaleń? Czy nie zmuszano więźniów do wycofywania skarg w zamian za jakieś obietnice, czy wszystkie skargi rejestrowane były przez wychowawców w oddziałach w tzw. dziennikach pokwitowań pism wysłanych do organów urzędowych (rejestry takie istniały jeszcze w 1990 r.) i czy potem rejestrowano je w dziennikach wysłanej korespondencji w sekretariacie jednostki? Wydaje się to bardzo problematyczne. Jednak pełna odpowiedź na te ważne pytania może być udzielona jedynie po przeprowadzeniu pogłębionych poszukiwań archiwalnych.