Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
350
BLOG

Prezydent i raport MAK: obietnice gwiazdek z nieba

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Polityka Obserwuj notkę 1

       Zrozumiałe,  że sprawujący władzę mogą być niezadowoleni ze społeczeństwa, którym przyszło im zarządzać. Bo też ono i jest okropne: nieposłuszne, ma swoje zdanie i bez przerwy, mimo zaleceń partii rządzącej, aby polityką się nie zajmować, wsadza nosa w nie swoje sprawy i zajmuje się na okrągło tym raportem MAK. Na domiar wszystkiego jego część wybiera na swych przedstawicieli wariatów i oszołomów a ci dopiero psują ludziom krew. Nie to, co choćby w takiej Korei Północnej, gdzie naród władzę szanuje a władza może sobie w spokoju rządzić.

       Niezadowolenie ze społeczeństwa można więc łatwo zrozumieć. Także i to, że każdy się jakoś ratuje i na poważne problemy, niemożliwe już do zakrzyczenia czy ukrycia, reaguje unikiem. Gdy MAK przedstawiał swój raport, Premier przebywał daleko od kraju, w Dolomitach. Po fali krytyki zreflektował się, przerwał urlop, odbył kilka spotkań i udał się w Dolomity ponownie. Prezydent był chory, mówią że na gardło. Przypominają się tu trochę czasy upadku komuny. Gdy wszystko zaczęło się walić, zachorowalność wśród dygnitarzy wzrosła nagle niewspółmiernie do pory roku i nigdy nie było do końca wiadomo, czy dany towarzysz lub dyrektor choruje naprawdę czy choruje politycznie. Jeszcze inni stosują chyba jakiś rodzaj ucieczki do wewnątrz, bo chwilowo nie widać ich w ogóle.

       Prezydent, tak jak i premier, przerwał po jakimś czasie również swoje milczenie i wbrew zaleceniom dot. leczenia narządów mowy, przemówił. Poparł stanowisko rządu, które określił jako "tyle samo wyważone co zdecydowane" a ponadto stwierdził, że wskazane jest "dążenie do kontynuowania prac mających na celu maksymalne zbliżenie stanowisk".

       Trzeba powiedzieć jasno: mówienie o jakimkolwiek zbliżaniu stanowisk zawartych w raporcie  MAK i o podjęciu prac w tym kierunku jest bajką i obiecywaniem gwiazdek z nieba. Nie jest to możliwe z dwóch powodów. Pierwszy to ostatnie wypowiedzi przedstawicieli władz Rosji, które jasno dały do zrozumienia, że dyskutować o niczym nie będą. Drugi to sytuacja prawna, w jakiej znajduje się RP w kontekście badania przyczyn katastrofy. Sprawa jest jasna i żadne "maksymalne zbliżenie stanowisk" w już opublikowanym raporcie nie jest realne. Wiedzą o tym wszyscy fachowcy od transportu lotniczego i prawa międzynarodowego i to niezależnie od sympatii politycznych. Ci, którzy w to wierzą są albo niemądrzy albo nierozeznani w temacie.

       Strona rosyjska pokazała już więcej niż wyraźnie swój stosunek do naszych uwag a jeszcze wcześniej do naszych próśb. Z lektury zastrzeżeń do raportu wynika niezbicie, że Polska nie otrzymała prawie żadnej dokumentacji, mogącej pomóc odtworzyć to, co działo się na lotnisku przed, w czasie i bezpośrednio po katastrofie. Jest to brutalna prawda a wiara, że po telefonie prezydenta Komorowskiego cokolwiek się zmieni, to bezgraniczna naiwność. Sugerowanie zaś obywatelom, że raport MAK może ulec wskutek niezbyt zrozumiałych zabiegów jakiejkolwiek zmianie, jest delikatnie mówiąc zniekształcaniem rzeczywistości. Obiecanki-cacanki. Ciekawe tylko, jak długo głupi będą się jeszcze radować...

Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka