A efekty tych pokrętnych socjotechnik absurdalne do granic, należałoby jeszcze dodać w tytule ale miejsca już nie starczyło...
Notka powstała dość spontanicznie - miało być coś zupełnnie innego (o muzyce) - ale nieoczekiwanie zainspirowała mnie przypadkowa rozmowa z osobą znaną z sąsiedztwa. Chodzi o młodą kobietę tuż przed trzydziestką - nieco zapóźnioną studentkę, broń Boże nie z lenistwa tylko z powodu dość zagmatwanego życiorysu. Poza tym kobieta jest inteligentna i charakteryzuje się dość sporą wrażliwością ludzką i społeczną, na co tenże zagmatwany życiorys niewątpliwie miał wpływ.
Od czasu do czasu zamieniamy ze sobą kilka słów - czasami na ulicy, czasami na placu zabaw. Bywa, że rozmowa rozwinie się na jakiś konkretny temat. Tym razem zeszło na wszechmocne państwo i odbieranie dzieci rodzinom uznanym za "patologiczne". Rozmawiamy o tym i o tamtym przypadku, jak to jest w Szwecji a jak w Polsce. W którymś momencie wymieniam nazwisko jednego z polityków PiSu zajmującego się tematem. Na to miła sąsiadka z zupełnie nietypową dla niej agresją mówi mi, prawie krzyczy, "Ja tych wszystkich z PiSu nienawidzę!".
Uff! Znowu się zaczyna! Już prawie chcę się rzucić jak lwica i przejść do ataku - przyznaję, że czasami od tego "Ja ich nienawidzę!" już mi wysiadają nerwy - ale udaje mi się wyhamować i zachowuję zimną krew. Ostatecznie sytuacja nie sprzyja gorącej debacie politycznej - plac zabaw, dzieciaki akurat pobiły się o jakąś huśtawkę, wszystkie krzyczą i jak zwykle nie wiadomo, kto kogo zepchnął. Najpóźniej za pięć minut muszę wyjść, bo ciasto w piekarniku a do tego wszystkiego w dużej torbie nie mogę znaleźć kluczy od mieszkania.
Do cholery dzisiaj z tą polityką, nadyskutowałam się przez ostatnie dni na różnych blogach - z blogerami, z trollami a nawet z jednym wielebnym Ojcem - i mam serdecznie dosyć, każdy kto widział czy zobaczy te dyskusje zrozumie, dlaczego. Nie chcę mi się dzisiaj nikomu niczego tłumaczyć. Sąsiadka zresztą poza tym, że "tych wszystkich z PiSu nienawidzi" jest całkiem miła i uczynna. No więc pomiędzy rozdzielaniem bójki o huśtawkę a szukaniem kluczy mówię tylko, że jak ktoś coś pożytecznego robi, to jednak nie powinno się go wtedy oceniać po przynależności partyjnej - co zresztą i sama staram się stosować. Sąsiadka przyznaje mi rację ale zaraz dodaje: "To by było najgorsze, jakby Kaczyński wygrał, bo on się będzie na wszystkich mścić za brata!" Brr... A poza tym naprawdę miła osoba.
Podobne przypadki potwierdzają, że infernalna socojotechnika stosowana przez dwa dziesięciolecia zrobiła swoje. Wypowiedzi mojej sąsiadki to tylko cząstka całości, podobnych przykładów mogłabym opisać wiele więcej a co ciekawsze na pewno jeszcze opiszę. Masa skądinąd miłych i inteligentnych ludzi już wie - choć nie wiadomo skąd i na jakiej podstawie - że Jarosław Kaczyński (i w ogóle ci z PiSu) , jak dojdzie do władzy, nie będzie się kierował żadną tam racją stanu, żadnym interesem publicznym a tylko wyłącznie prywatą i jakimś przewrotnie pojmowanym interesem osobistym. Nie to co ci z PO. Wiadomo, ci zadbają o innych, o zwykłych ludzi (tych, co to mają się nie zajmować polityką), wybudują stadiony i autostrady, powodzianom pomogą. A jak będzie jakiś przetarg czy umowa państwowa, to wiadomo, nigdy nawet żadnej myśli o jakiejś prywacie, tylko interes państwa. O polską rację stanu będą walczyć jak lwy na salonach Wschodu i Zachodu. I jeszcze to szczęście obywateli w postępowym społeczeństwie...
Swoją dorgą, jak to łatwo można ludziom zamącić w głowach...
Zneutralizowanie efektów tych wszystkich przewrotnych socjotechnik przed jesiennymi wyborami będzie niezwykle trudne. Mieliśmy okazję po raz kolejny przekonać się o tym w Wałbrzychu, możemy się o tym przekonywać w tysiącach codziennych przypadkowych i podobnych rozmów. A na zakończenie trzeba koniecznie dodać i przestrzec, że do odwrócenia tych efektów niestety nie wystarczą same dobre chęci.
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka