Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
365
BLOG

Polityczna dulszczyzna: Debata przeniesiona do sądu

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Polityka Obserwuj notkę 7

       Jeżeli ktokolwiek miał jeszcze złudzenia co do telewizyjnych debat wyborczych, to dzisiaj został ich pozbawiony i to do końca. Bo i tak wiara, że w debacie czy w pojedynku dwóch kandydatów chodzi o treści merytoryczne i o rzetelną ocenę polityków równa się wierze, że grupa rozbawionej i podekscytowanej młodzieży na dyskotece będzie się świetnie bawić do synfonii Mahlera. Młodzież po prostu ucieknie od Mahlera do innego lokalu a przeciętny konsument medialnej papki słysząc rozprawę na temat gospodarczy czy społeczny w miejsce chwytliwych haseł pstryknie w pilota i zmieni kanał.

       Z podobnych debat wychodzi zwykle to, co wyjść może, z tej najsławniejszej wyszło "Yes we can". Wiadomo, że w tego rodzaju imprezach wcale nie wypadają lepiej ci, którzy są dobrze przygotowani do sprawowania urzędu czy ci, którzy będą sobie lepiej dawać radę w razie kryzysu. Wymagania mediów i części publiczności są dość jasne i mają się nijak do późniejszych wyzwań czekających na mężów stanu: trzeba jaśniej błyszczeć przez 30 czy 40 minut i  z większym przekonaniem wypowiedzieć swoje "Yes, we can".

       Tak więc mimo gromów ciskanych po raz już któryś tam na PiS i na Jarosława Kaczyńskiego decyzja o odrzuceniu propozycji debaty z PO wydawała się słuszna i uzasadniona. Od dziś, gdy po raz kolejny o tym, co wolno mówić w kampanii wyborczej i w jaki sposób wolno krytykować rząd, zadecydował sąd, decyzja o nieuczestniczeniu wydaje się jedyną możliwą. Sama sprawa ma tu znaczenie drugorzędne - na 99 wymienionych projektów okazało się, że w czterech podano nieścisłe dane. Jeśli chodzi o wypowiedź budzącą kontrowersję, że za rządów PO "nic się w Polsce nie zmieniło", to nawet nie wiadomo jak ją skomentować. Być może jej autor popełnił tu błąd i powinien zamiast tego swierdzić "zmieniło się na gorsze"  choć oczywiście też nie wiadomo, jak zostałoby to potraktowane. Może skoro nie wolno, że  "nic się nie zmieniło" to że "zmieniło się na niekorzyść" tym bardziej nie wolno? A może wolno, bo to pierwsze jest mniej ścisłe a to drugie już bardziej? (Mam nadzieję, że tu, na Salonie 24 jeszcze wolno...)

       W kontekście przeniesienia właściwej debaty do sądu propozycje debaty medialnej jawią się jako wyjątkowa obłuda i polityczna dulszczyzna. Bo jak taka debata miałaby wyglądać? Czy przedstawiciel koalicji wychwalałby sukcesy rządu, ew. rzuciłby bez żadnych konsekwencji, że J.Kaczyński powinien się leczyć u psychiatry a przedstawiciel opozycji nie mógłby się temu sprzeciwić? Czy w razie sprzeciwu finał nastąpiłby w sądzie?

       Najlepszą metodą na tego rodzaju podwójną moralność jest odrzucenie zakłamanych konwencji i nieuczestniczenie w salonowych grach. Znane z literatury obłudne i ograniczone dziewiętnastowieczne mieszczki grzmiały wówczas i gorszyły się ale tak naprawdę niewiele mogły zrobić. Ostatecznie i one i ich pseudomoralność przegrały z kretesem.

Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka