Okres świąteczny to najpiękniejsza pora roku i ... najbardziej niezdrowa. Statystyki zachorowań straszą a lekarze od dawna biją na alarm - jesteśmy jedną z bardziej chorowitych nacji w Europie a ilość pacjentów na oddziałach gastrologii i kardiologii w okresie świątecznym nagle wzrasta. I jak świat światem, nie ma na to innej i skuteczniejszej rady jak mniej jedzenia i więcej ruchu.
Spełnienie tych postulatów przed stołami uginającymi się od smakołyków to oczywiście sadyzm. Dobrze ma pod tym względem lud narciarski - przy odpowiednim pensum dziennym nawet największe grzechy zostaną spalone. Ale już wszyscy spędzający święta w sposób bardziej tradycyjny znajdują się w dużo gorszej sytuacji - żyjemy w końcu w czasach, gdy dla większości problemem nie jest niedostatek a nadmiar. W mojej rodzinie, dość rozproszonej po Polsce i Europie, okres od Bożego Narodzenia do Trzech Króli to przede wszystkim okazja do spotkań i do bycia razem. O żadnych ekscesach na narty czy pod palmy w tym czasie nie ma mowy.
Także o żadnych fantazjach kulinarnych. O ile w dni powszednie nawet bardziej leciwi członkowie rodziny są otwarci na wszelkie egzotyczne eksperymenty, to święta muszą być tradycyjne, jedynie słuszne i bardzo polskie, choć w rodzinie styka się kilka kultur i tradycji kulinarnych. Nawet zbuntowane rodzinne nastolatki, wzniecające w trybie codziennym infernalne awantury o każdą zupę czy warzywo w miejsce pizzy czy innego fast foodu, nie wyobrażają sobie świątecznego stołu bez barszczu, kapusty i grzybów. Tak ma być i koniec! A ponieważ starsi członkowie rodziny i goście walczą z podwyższonym cholesterolem i nadciśnieniem, ci w wieku średnim ze zbędnymi kilogramami a nastolatki płci żeńskiej są wiecznie zatroskane o linię modelki, udało mi się w ciągu ostatnich kilku lat opracować pomysły pozwalające połączyć tradycję z zasadami dietetyki. Może kogoś z Państwa zainteresują.
A więc po pierwsze zlikwidowałam stół wigilijny uginający się pod obfitością postnych przysmaków. .Zamiast tego wprowadziłam 4 - 5 daniowe menu (niewielkie porcje) w oparciu o tradycyjne potrawy. Pomysł sprawdza się świetnie i wcale nie jest bardziej pracochłonny - potrawy można przygotować wcześniej. Wigilijna wieczerza jest dzięki temu skromna, elegancka i ... dłuuuuuuga. I bardzo dobrze - mamy dużo więcej czasu na rozmowę, na opowieści i wspomnienia a dużo mniej uwagi pochłania materialna część wieczoru.
Na pierwsze danie, po podzieleniu się opłatkiem, podaję sałatkę ze śledzi. Bardzo proste - śledzie trzeba pokroić w kawałki ok. 2 na 3cm, do tego sporo cebuli (pokrojonej w cienkie paski), pokrojony w nie za cienkie plastry ogórek kiszony (jak gruby to można jeszcze przekroić na połówki lub ćwiartki). Dobrze komponuje się z tym jakieś zimowe warzywo - może być np.kalarepka pokrojona w drobne słupki lub nieduża ilość czarnej rzepy. Do tego sos oliwa, najlepiej z pierwszego tłoczenia na zimno i ocet winny, sól i pieprz. Wszystkie zawiesiste sosy na bazie śmietany to oczywiście tabu. Do sałatki pasuje drobno posiekany koperek.
Zupa na naszym stole to czerwony barszcz z uszkami grzybowymi, ew. z małym pasztecikiem; barszcz oczywiście wegetariański - na wywarze z warzyw, duszonej cebuli i czosnku. Postny wegetariański barszcz podaję także w dni świąteczne. Danie główne to ryba - smażony karp (w odrobinie oliwy/oleju) przyprawiony imbirem, gałką i niewielką ilością chili. Dawniej podawałam sandacza czy inną delikatną rybę słodkowodną zapiekaną z grzybami i białym sosem ale ze względu na dość zawiesisty sos zrezygnowałam - obecnie poszukuję lżejszego wariantu tej potrawy. Do tego surówka, która w rodzinie mojej Mamy, na kresach, podawana była w wigilię "od zawsze" - kapusta kiszona, tarty ugotowany burak i fasolka, przyprawione oliwą, octem winnym, solą, pieprzem i kminkiem. Zupełnie nic nie wiem o pochodzeniu tej potrawy, poza tym, że przywędrowała z przedrozbiorowych, południowo-wschodnich kresów Rzeczypospolitej. Nie spotkałam jej też nigdzie poza naszą rodziną - gdyby ktoś z Państwa coś wiedział i słyszał, proszę o informacje. Gdzieś pomiędzy tym wszystkim są jeszcze pierogi z kapustą i grzybami. Próba uproszczenia kolacji i zlikwidowania ich doprowadziła do gwałtownych protestów, nie ma więc wyjścia - muszę wylepiać.
I na koniec największy problem dietetyczny, czyli słodkości. O ile wszystko inne da się zmodernizować, to wszelkie wypieki "bio", "eko", zdrowotne dietetyczne i inne nowomodne są niezjadliwe - i tu cała rodzina jest zgodna. Przez jakiś czas podawałam kutję - nieodłączny element stołu wigilijnego w rodzinach o tradycjach kresowych, jednak nie cieszyła się powodzeniem (poza Mamą). Poza tym jest to danie wyjątkowo ciężkie i zawiesiste. Gdyby ktoś z Państwa miał pomysł na jakiś nieco zmodernizowany i lżejszy wariant kutji czy jakiegoś deseru na jej bazie, chętnie kupię. W tej chwili na deser podaję po prostu wypieki świąteczne - wspaniałe pierniki wypieka moja Mama, makowce zamawiam a sama wypiekam małe ciasteczka w stylu trochę orientalnym z orzechami, migdałami i pistacjami. Do tego dobra herbata.
W ten właśnie sposób próbuję na naszym stole połączyć tradycję ze zdorwym żywieniem. A najważniejsze - pośród przygotowań do wigilii i świąt staram się nie zapominać o stronie duchowej i religijnej. Niestety w dużych miastach czy na Zachodzie Europy zupełne oderwanie świąt od religii obserwuje się coraz częściej. W ramach walki z kultem materii wprowadziłam też zakaz (czy ograniczenie) prezentów choinkowych dla dorosłych - wszyscy przyjęli to z ulgą i zrozumieniem, rozwiązanie to mogę tylko polecić.
W drugiej części będzie o pomysłach na dni świąteczne.
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości