Kłamstwo stało się tak zawikłane, że nic już nie pomaga. Nie pomagają tłumaczenia ani jazgot - bo co kolejne stwierdzenie, to narracja się wali. Nie pomagają tzw.eksperci w wiodących mediach - są już zgrani i chyba nikt nie bierze ich na poważnie. Nie pomaga nawet stara i sprawdzona zasada, że jak trzeba już kłamać, to należy kłamać jak najmniej. Bo i jak tu kłamać mało, gdy każde kolejne stwierdzenie rodzi masę pytań a coś przecież trzeba mówić.
Prawie wszystkie dotychczasowe środki zawodzą. Nie da się dłużej wmawiać, że ta dziwna katastrofa i dziwne śledztwo są czymś normalnym a jedynie jakieś "radiomaryjne mohery" ubzdurały sobie teorie spiskowe. Wielu ma w kręgach towarzyskich MW z WM, którzy zaczynają dostrzegać rzeczywistość. Niektórzy mają w rodzinie studentki po stażach zagranicznych biegle władające trzema językami i utytułowanych lekarzy, czy inżynierów, którzy nie wierzyli w pijanego generała i naciski od samego początku. Jeszcze inni znają osoby świetnie wykształcone i robiące kariery, które oficjalnie muszą powtarzać z różnych powodów różne bzdury a prywatnie twierdzą to, co mówią już prawie wszyscy - że "tam coś jest nie tak". Tego się nie da dłużej ukryć a robienie z osób wątpiących w oficjalną wersję katastrofy oszołomów nie ma szans na dalsze powodzenie.
Nie zdaje już egzaminu także inny wybieg polegający na wmawianiu wszystkim dążącym do prawdy zaciekłej rusofobii. Porażkę tej strategii jej twórcy zawdzięczają głównie swojej pysze. Liczyli oni bowiem na to, że oto będą graczami równymi Putinowi, że na scenie międzynarodowej będą rozdawać karty a w kraju będą mogli się szczycić "ociepleniem stosunków" z Rosją. No i jak wiadomo przeliczyli się - Putin jest człowiekiem bystrym i inteligentnym, byle kogo nie traktuje jako partnera a od czasu do czasu lubi to pokazać. Ostatnia taka demonstracja miała miejsce kilka dni temu, gdy oto zdumionej opinii publicznej ukazała się wzorowo wypucowana i odklepana część wraku a wierny ale niezbyt rozgarnięty orszak natychmiast pospieszył z kuriozalnymi wyjaśnieniami, że w Rosji to już od dawna taka specyfika (tzn. chyba zawsze pucuje się tak starannie dowody rzeczowe w postępowaniach sądowych? Przecież to idiotyzm!). I jest kolejny niewypał.
Jedyne, co pozostaje to dalsze granie na emocjach. Choć i tu pewne chwyty zdezaktualizowały się. Nikogo nie wzrusza już np. wokółsmoleńskie obrzydzenie, co rusz ogłaszane przez celebrytów, dziennikarzy czy blogerów. W końcu ile można ludziom zawracać głowę własnymi stanami fizjologicznymi czy psychicznymi a podatność na niedomagania żołądka czy zawroty głowy to i tak sprawa indywidualna - wiadomo, że jednostki słabsze czy prowadzące niezdrowy tryb życia reagują silniej. Niedobrze się robi? Odruchy wymiotne? To pójdź jeden z drugim na świeże powietrze czy zmień dietę i tyle ale co w końcu ogółowi społeczeństwa do tego.
Najlepiej sprawdzają się obecnie dwie metody odciągania społeczeństwa od zainteresowania katastrofą, też odwołujące się zresztą do uczuć i emocji ale zdecydowanie bardziej subtelne niż wulgarne "obrzydzenie smoleńszczyzną". Pierwsza z nich, to straszenie ludzi wszechobecnymi hienami cmentarnymi. W medio- i blogosferze pojawiają się wówczas mało apetyczne opisy szczątków, organów, rozkładających się zwłok i delektujących się nimi hien i innych potworów. Wiadomo, od czegoś tak obrzydliwego trzeba wiać. Jeśli chodzi o ostatnią akcję, której celem było obrzydzenie Bliskich Ofiar, to wyszło wszystko - oprócz kolejnego steku nikczemnych kłamstw - dość groteskowo. Stosując logikę krętaczy hieną cmentarną musiałaby zostać w tym przypadku Prokuratura, bo to właśnie ona zleciła przeprowadzenie ekshumacji. Urząd hieną czy upiorem cmentarnym - tego nie wymyśliłby chyba sam Gogol. Tyle ironii, bo tak naprawdę to bardzo smutne.
Druga z tych metod, w swej konstrukcji zresztą zbliżona do pierwszej, to wmawianie medialnym konsumentom, że głównym motywem osób dążących do poznania prawdy i piszących o tym jest chciwość. Mamy tu jednak do czynienia z przedziwną chciwością selektywną - naukowiec rozpowszechniający kłamstwa o debeściakach czy gazeta publikująca je chciwi oczywiście nie są. Nie jest chciwy także dziennikarz wymyślający kłótnię generała z pilotem na płycie lotniska. Tak samo jak nie są chciwi tzw.eksperci występujący na antenie TV, nie jest chciwy Klich piszący książkę - wiadomo, pobudką ich wszystkich nie jest chciwość a ideologia. Chciwy ma być Sakiewicz i ND, chciwi mają być posłowie z Zespołu Parlamentarnego i osoby współpracujące z nim. Chciwa ma być wreszcie Marta Kaczyńska, rozliczana bez przerwy nie wiadomo dlaczego (brak jakiegokolwiek znaczenia dla spraw publicznych) z torebek i samochodów.
Obrazy hien cmentarnych i pazernych chciwców, to chyba jedyna broń, która pozostała jeszcze w arsenale ideologów krętactwa smoleńskiego. Bądźmy dobrej myśli - niedługo i te ostatnie zapasy zużyją się i zwietrzeją.
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka