Mamy więc kolejną aferę, jakiej IIIRP jeszcze nie widziała. Bledną przy niej Rychy i Zdzichy, blednie Amber Gold i w ogóle wszystko razem wzięte. Otóż Zespół Parlamentarny ds. Katastrofy Smoleńskiej coś opracował i zaprezentował. No i ktoś to wydał. Ale nie jakiś zwykły ktoś - ktoś, co ma coś wspólnego z Gazetą Polską i z Sakiewiczem. A jeszcze w dodatku jak wydał, to bezczelnie ośmiela się to sprzedawać. A jak już sprzedaje to wiadomo - i zysk z tego nawet można mieć (można, co nie znaczy jeszcze, że zysk jest czy będzie) - a to już fe!
O co chodzi w tej aferze? Ano właśnie nie bardzo wiadomo, wiadomo jedynie jaki jest cel jej propagatorów. To przedstawienie Tomasza Sakiewicza i pozostałych osób dążących do poznania prawdy o Smoleńsku jako ludzi chciwych i pazernych, dorabiających się kokosów na smoleńskiej tragedii. Paskudztwo, prawda? Ano paskudztwo i o to chodzi - tak ma być właśnie postrzegane środowisko GP, PiS oraz Zespół Parlamentarny, skoro brakuje już odpowiednich argumentów rzeczowych.
Jasne jest więc, komu ta urojona afera ma szkodzić. Na czym ona tak właściwie ma polegać jednak w dalszym ciągu nie bardzo wiadomo mimo że sprawa zajmuje spory kawał przestrzeni wirtualnej a jej badaniu poświęcają się tak znamienici politycy jak sam senator Libicki. Już z samego rana kilkanaście notek dotyczyło rzekomych nadużyć w związku z raportem, potem ich liczba szybko rozrosła się do ponad dwudziestu. Po notce Tomasza Sakiewicza ilość pozycji na temat znów gwałtownie wzrosła.
Zadałam sobie trudu i przejrzałam większość z tych meldunków - częściowo była to rzeczywiście droga przez mękę i mimo najlepszych chęci trudno w nich dostrzec jakąkolwiek istotną informację. Ograniczają się one jedynie do bicia piany. Podobno opublikowanie wyników tego raportu przez wydawnictwo ma stanowić jakieś nadużycie, ktoś na tym traci, ktoś zarabia i cena jest skandaliczna. Podatnik i obywatel jest ponoć okradany a pozycja ma być w ogóle nielegalna. A więc jakie nadużycie? Kto na tym traci? Wydawnictwo zarabia? Po pierwsze nie wiadomo czy zarabia, to się okaże dopiero po zamknięciu ksiąg a te za rok 2012 jeszcze nie zostały zamknięte a po drugie co z tego, że zarabia. A cena skandaliczna? Przecież jak ktoś uważa cenę za skandaliczną nie musi publikacji kupować. Co to w ogóle znaczy pozycja nielegalna? Czy znaczy, że nie została opatrzona ISBN-em? Czy może dane w niej zawarte zostały w jakiś sposób uprzednio utajnione?
Mało tego, zadałam sobie nawet jeszcze więcej trudu i poprosiłam kogoś zaprzyjaźnionego i posiadającego wszystkie możliwe uprawnienia w zakresie księgowości i prawa finansowego, aby przejrzał ten materiał i ocenił, czy widzi tam jakieś znamiona przestępstw finansowych - tzn., czy faktycznie pachnie tam jakimiś oszustwami, kradzieżą, defraudacją środków, itp. Odpowiedź - wybuch śmiechu i stwierdzenie "odpisz im, żeby się zajęli czymś poważnym i nie zawracali ludziom głowy".
Panowie i Panie - więc odpowiadam na wasze notki - przestańcie już kreować urojone afery i bić wokół nich pianę, zajmijcie się aferami rzeczywistymi.
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka