Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
871
BLOG

Ostracyzmem w J.Kaczyńskiego - kilka porad dla Oleksego

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Polityka Obserwuj notkę 20

       Po wczorajszym wyładowaniu w związku ze skandalicznym zwolnieniem Cezarego Gmyza z Rzepy dziś panuje coś w rodzaju ciszy po burzy. Do tego listopadowa aura więc i można pomyśleć nad mniej ważnymi sprawami, które od kilku dni krążą po eterze. Po tsunami spowodowanym artykułem o obecności trotylu salon medialno-polityczny popadł w jakąś kompletną panikę. I tak przez kilka dni. Jakby w czasach kryzysu i innych ważnych problemów nie było nic lepszego do roboty, wszyscy - zarówno ci z koalicji jak i z tzw. "konstruktywnej opozycji" - zaczęli się poraz kolejny zastanawiać "co zrobić z tym Kaczyńskim".

       Powtarzanie wszystkich wynurzeń nie ma sensu - to głównie cylkicznie nawracające nudziarstwa. Pośród lamentu wybił się jednak zdecydowanie jeden głos. To głos poproszonego specjalnie na tę okoliczność premiera Oleksego. Otóż, jak powszechnie wiadomo, zaproponował on, aby Jarosława Kaczyńskiego poddać ostracyzmowi. Brzmi pięknie, walecznie - a jakże,  a do tego przebija z tego stwierdzenia jakaś głęboka troska. O co i o kogo nie bardzo wiadomo. Jest też humanitarnie w porównaniu do dawniejszych propozycji Palikota, nie można narzekać. Także bardziej realistycznie w porównaniu do propozycji podenerwowanego premiera Tuska, który mówił o niemożliwości życia pod jednym, ojczystym dachem (banicja? emigracja?). Ostracyzm brzmi więc jeszcze nawet przy wielu innych propozycjach całkiem kulturalnie, ot takie salonowe grzmoty wujaszka, którym nikt się już na tym salonie nie przejmuje ale który pohukiwaniem na innych pragnie przywołać choć na moment minione i szczęśliwe chwile, kiedy jeszcze coś mógł.

       Istnieje jednak przy tym wszystkim pewien problem praktyczny. Tutaj charaktery co bardziej pragmatyczne zapewne zaczęły się zastanawiać, jak zaprowadzenie ostracyzmu wobec J.Kaczyńskiego miałoby w ogóle wyglądać w praktyce. A więc na przykład - nie realizujemy z nim wspólnych przedsięwzięć, projekty ustaw do szuflady, on chce tak - to my inaczej, po prostu nie rozmawiamy o żadnych sprawach. Nonsens, bo to wszystko już i tak mamy. No to nie rozmawiamy w ogóle, nie atakujemy go i ignorujemy - też nonsens, ponieważ spora część polityków partii rządzącej straciłaby w ten sposób rację bytu. W ogóle główny filar polityki partii rządzącej runąłby niechybnie. Można jeszcze bojkotować wspólne wystąpienia w studiach telewizyjnych - też nonsens, bo politycy tej rangi zwykle nie uczestniczą w pyskówkach na niższych szczeblach, jeżeli już udzielają wywiadów to zwykle indywidualnie. W ogóle nie zapraszać do studia - też nie wyjdzie. Aż tak głupi widzowie nie są. Schowają J.Kaczyńskiego zupełnie, to jeszcze szybciej dojdą do wniosku, że coś nie gra i po prostu będą wtedy więcej korzystać z mediów niszowych.

       Są oczywiście jeszcze inne, bardziej drastyczne formy - wyobraźmy sobie np. gdy J.Kaczyński wchodzi do restauracji w Sejmie a na to wszyscy zrywają się od swoich steków (co bardziej postępowi  od zestawu jarzyn) i jednomyślnie uciekają z restauracji. Albo w Sejmie - przemawia Prezes PiSu w sali plenarnej - a oni wszyscy w nogi. W kuluarach to samo - przechodzi a oni fruuuu, biegiem do ogrodów sejmowych. Można by jeszcze było sparaliżować pracę niektórych komisji sejmowych - wejdzie Jarosław Kaczyński na komisję a komisja teczki i papiery pod pachę i dawać dyla, bo Oleksy ostracyzm zarządził.

       Jaki wniosek wypływa z propozycji Oleksego? Po prostu zanim się coś palnie to warto pomyśleć.

Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (20)

Inne tematy w dziale Polityka