Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
3118
BLOG

Jak łatwo namącić ludziom w głowie

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Polityka Obserwuj notkę 106

       Jedna z sąsiadek moich rodziców jest osobą bardzo miłą i uczynną. Ma wykształcenie kiedyś określane jako "półwyższe". Nie ma - broń Boże - jakiejś złej woli w odniesieniu do kogokolwiek i w ogóle nie można jej zarzucić żadnych niecnych zamiarów. Przeciętnie interesuje się polityką a czyta i ogląda w zasadzie to, co czytają i oglądają przeciętni Polacy - TVN i Polsat, czasami coś w telewizji publicznej. Z mediów drukowanych wiem, że kupuje jakieś ilustrowane tygodniki, od czasu do czasu GW (ale z tego, co się zorientowałam to raczej nie czyta - bardziej chodzi pewnie o programy, część warszawską, itp.). Nie jest całkowicie pozbawiona ambicji, bywa, że przeczyta jakąś książkę.

       Miałam okazję porozmawiać z nią ostatnio trochę dłużej. Okazało się, że nie jest zbytnio zadowolona z rządu ale nie widzi żadnej innej alternatywy, więc już lepiej niech będzie Tusk. Ciekawe dla mnie - a bardzo interesuje mnie sprawa technik manipulacji społeczeństwa - okazało się jednak  po tej rozmowie coś zupełnie innego. Otóż rozmowa z sąsiadką potwierdziła po raz kolejny znaną skądinąd prawdę, że gdy dorobi się komuś odpowiednio gębę i zmiesza z błotem - a więc w pewnym sensie gdy przygotuje się odpowiednio grunt - to właściwie można już ludziom wmówić wszystko. Wtedy dla przeciętnego zjadacza chleba kategorie w rodzaju prawo, porządek publiczny, racja, racja stanu stają się zupełnie nieistotne, najważniejsze staje się jego subiektywne odczucie. I wszystko staje się możliwe.

       Wracam więc do rozmowy - najpierw o cenach, zakupach, itp. W końcu, jak to przy dłuższych Polaków rozmowach, zeszło na politykę i katastrofę smoleńską. Schemat wszystkich wątków okazał się ten sam. Mówię coś o nieprawidłowościach w śledztwie smoleńskim - nieważne, że doszło w wielu punktach do bezprawia, że wyjątkowo podle traktowane są rodziny smoleńskie  (często na granicy prawa, o ile wręcz nie dochodzi do jego łamania). Ważne jest, że sąsiadka całą sprawę kojarzy z Macierewiczem. A z Macierewiczem jest według niej coś nie tak i koniec. Mówię delikatnie (nie chcę się z kobietą kłócić bo miła dla rodziców, i mieszkania dojrzy w razie potrzeby i klucze można zostawić), że nie o to chodzi. Chodzi o to, że tam doszło do bezprawia i wiele aspektów tej sprawy jest zupełnie niewyjaśnionych. Nic nie pomaga, żadne fakty obiektywne nie mają znaczenia. Ważne jest odczucie subiektywne sąsiadki - przecież z nim coś nie tak i tyle. Pytam w końcu - też delikatnie - dlaczego tak uważa. Ano, zawsze jej się tak wydawało, bo dziwnie patrzy.

       Nie ustępuję, może jednak zasieję jakieś wątpliwości. Poruszam sprawę ostatnich ekshumacji - że to skandaliczne, że tak nie może być i że to dopiero początek, najprawdopodobniej będzie się to ciągnąć dalej. Chwila namysłu, po czym znów następuje energiczna reakcja. "Ale przecież to nie może tak być, w końcu rodziny identyfikowały, to co - nie potrafiły nawet prawidłowo zidentyfikować". Znów próbuję coś tłumaczyć, że nawet, gdyby któraś z rodzin błędnie zidentyfikowała (to jest oczywiście możliwe), to przecież i tak nie powinno się przechodzić nad tym do porządku dziennego, sprawa jest zbyt poważna. W razie jakichkolwiek wątpliwości należy zrobić badania DNA. I tu nic nie pomaga, kobieta zaczyna odwoływać się do historii, które czytała w prasie. A to że jednego z generałów nie znosili ponoć podwładni, a to że wdowa po jednej z Ofiar to już któraś tam żona, nie pierwsza, a inna wdowa znów miała jakieś problemy natury prywatnej. Problem właściwy - skandalicznego niedopatrzenia, pomylenia ciał i kłamstw wokół tego przestaje się zupełnie liczyć, miarodajne staje się, co jakiś debilny magazym o kim napisał.

       Pozostaję w rozmowie chwilę przy sprawie powtórnych pochówków - ludzie tu zwykle wykazują jakąś wrażliwość, w końcu nikt nie chce, aby coś podobnego przydarzyło się jego bliskim. Sąsiadka też wykazuje współczucie dla rodzin, mówi że to straszne. Ale po krótkiej fali współczucia zaczyna jęczeć - zamiast na winnych tego skandalu - na kościół. A że to wszystko przez tę Swiątynię Opatrzności i przez Wawel, że oni z tymi pogrzebami już nie wiedzą, co wymyślać i tym podobne.

       Banalne poglądy banalnej osoby (muszę przyznać, że od kilku innych osób słyszałam w sprawie smoleńskiej jeszcze bardziej beznadziejne historie). W każdym razie ta z pzoru banalna rozmowa uświadamia po raz kolejny, że będzie bardzo trudno.

Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (106)

Inne tematy w dziale Polityka