Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
3475
BLOG

Rzeżucha dla moherów, rukola dla lemingów

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Rozmaitości Obserwuj notkę 108

       Gdyby podobne doniesienie pojawiło się w okolicy 1.04 zapewne wielu doszłoby do wniosku, że to kawał primaaprilisowy. Bo i jak można inaczej potraktować wiadomość, że radni warszawskiej dzielnicy Wilanów przegłosowali zmianę nazwy ulicy "Rzeżuchowej" na ulicę "Rukoli"? To jednak nie kawał, wiadomość jest prawdziwa. W doniesieniu "Gazety Wyborczej" pobrzmiewa wręcz coś w rodzaju dumy z najnowszej zmiany -  bo i jak się nie cieszyć, gdy rodzima rzeżucha  poległa w walce z "europejską" rukolą (za rukolą wypowiadali się radni z PO i SLD). Portal "Wpolityce.pl" nazywa natomiast zajście "Lemingradem w pigułce".

       Trudno się z tą nazwą nie zgodzić a radnym z PO i SLD można pogratulować beztroski. Rozumiem, że dzielnica zamożna, MWzWM tam wiele ale żeby naprawdę w Wilanowie nie było innych problemów niż wszczynanie wojny między rukolą a rzeżuchą? Padły argumenty, że rukola ma być bardziej nowoczesna. Otóż nieprawda, lemingi się mylą. Owszem, rokietta siewna (eruca vesicaria) - bo taka jest polska nazwa rośliny, która w ostatnich czasach faktycznie robi nieprawdopodobną furorę - jest szeroko stosowana w nowoczesnej kuchni, co jednak nie znaczy, że dobrzy kucharze (także ci z "najwyższej półki") nie stosują w swych kompozycjach rzeżuchy. Rzeżucha jest obecna w dalszym ciągu i dziś stosuje się ją  przede wszystkim jako dodatek do sałatek, do zup czy do sandwiczy. Ale to najwyraźniej uszło uwadze lemingów, z wyrobieniem kulinarnym najwyraźniej nienajlepiej (zastępuje je tępe gonienie za modą) i rzeżucha została potraktowana niesprawiedliwie, jako coś "nienowoczesnego", przykurzonego i moherowego właśnie.

       I jeszcze ta nazwa... Wiadomo, że coś brzmiącego po włosku, hiszpańsku czy w innym języku obcym jest dla pewnego rodzaju mieszkańców Wilanowa dużo bardziej jadalne, niż gdy to samo brzmi po polsku. Stąd mamy "rukolę" zamiast "rokietty". Obawiam się, że lemingi zresztą po prostu nie wiedzą o istnieniu polskich nazw wielu warzyw - pamiętam, gdy kiedyś jedna znajoma próbowała opowiedzieć mi o jakiejś straszliwie ponoć modnej zieleninie, rzekomo dopiero od niedawna obecnej w Polsce i w ogóle świeżo odkrytej. Gimnastykowała się, opisywała jakieś łodygi i liście. Uff - roszponka to była, hodowały ją już nasze prababki w przydomowych ogródkach, potem - nie wiem, chyba przez komunę, roszponka gdzieś zniknęła. Teraz musiała przyjść z zachodu, taki los niektórych rodzimych roślin. Ale wróćmy do rokietty siewnej, która rodzima nie jest (pochodzi głównie z okolic śródziemnomorskich i czarnomorskich) aczkolwiek w naszych warunkach dość dobrze się udaje. Myślę sobie o tej ulicy - może i dobrze, że nie wybrali polskiej nazwy, bo znów nikt nie wiedziałby, o co w ogóle chodzi i pewnie MWzWM przechadzający się po królewskim Wilanowie zastanawialiby się, czy "Rokietta" to jakaś modna gra, czy kurtyzana któregoś z królów czy znów ostatnio odkryta pop-gwiazda.

       Więc mamy ulicę "Rukoli" - odkurzoną i nowoczesną, pozbawioną moherowego wydźwięku, który ma mieć rzeżucha. Nie przychodzi mi zresztą w tym momencie nic innego do głowy, jak zaproponować - jako  lekarstwo na głupotę - ni mniej ni więcej jak patetyczną zgodę narodową. Otóż nowo wytyczona ulica powinna nosić nazwę ulicy "Kapustowatej", jako że zarówno nowoczesno-lemingowa rokietta siewna jak i staromodno-moherowa rzeżucha należą botanicznie do rodziny kapustowatych. Wszyscy będą zadowoleni - mohery i lemingi zjednoczą się wraz z rzeżuchą i rokiettą w jednej rodzinie, radni narzekający na brak zajęcia będą się mogli znów zająć czymś absorbującym a spacerującym po Wilanowie nowa nazwa będzie się kojarzyła nieuchronnie z kapuścianymi głąbami.

Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (108)

Inne tematy w dziale Rozmaitości