Wildstein w Rzepie drukuje dziś swój art o expose Tuska. Przytacza wiele argumentów krytycznych wobec tego wystąpienia (sam tytuł wiele mówi: "Miraż powszechnej harmonii"), broni jednocześnie "dorobku" PiSu (jak, i nie wiedzieć czemu, również Olszewskiego). Mimo że niezmiernie łatwo jest zbić wiele z tez, zwłaszcza tych o "dorobku" PiS czy Olszewskiego to dziś akurat nie będę się pastwił nad Wildsteinem i nad kwestią "IIIRP v 4rp". Powiem tylko że zabawne jest ze w sumie mamy spór na identyczne hasła - BW zarzuca nam, przeciwnikom PiS, kreowanie rzeczywistości pod hasłem "zagrożenie PiSem". My za to, rewanżujemy się tym samym - zarzutem o kreowaniu przez niego wirtualnego bytu pod hasłem "zła IIIRP". Prawdę powiedziawszy, choćby z tego powodu, spór na tym poziomie jest mało fascynujący.
Zaintrygowała mnie za to taka teza: " Polityka bezkonfliktowa nie jest możliwa. Istnieją wprawdzie sfery, w których potrzebny jest consensus polityczny, a racja stanu jawi się jako oczywista – tak jest np. w polityce zagranicznej – jednak nawet tam wymaga ona przedyskutowania i starcia odmiennych koncepcji."
BW jak i wielu bliskim mu temperamentem jak np Sierakowski (zresztą od dawna wiadomo że skrajności się przyciągają - polecam tu np książkę Prawica i Lewica Norbeto Bobbio) twierdzi że sednem polityki jest konflikt. Teza ta jest dosyć oczywista, spór, różnica zdań jest rzeczywiście sednem demokracji. Tyle ze w Polsce, w ostatnich latach, pojęcie konfliktu zyskało dziwaczne znaczenie. Pod tym pojęciem rozumiem się sytuacje "że coś się dzieje". Nie tyle tresć sporu, powód jest ważny a raczej fakt że "się spieramy". BW niby pisze że czasem jest potrzebny consensus ale od dwóch lat nie ma żadnej sprawy w której takowy by istniał, ba znikły nawet już pozory jego poszukiwania (np całkowicte porzucenie roli mediacyjneje przez Prezydenta RP)
Symbolem tej tendencji jest Rymkiewiczowskie "Żubr a sprawa Polska". "Ugryzienie żubra" za czasów PiSu miało spowodować że zacznie (zaczeło) się coś dziać. Dyskusję zyskały na emocjach i wyrazistości, obala się mity i autorytety. Coś się dzieje. Nie ma nudy i "utartych schematów" Pytanie "po co" niknie jednak w tłumie i ferworze dyskusji. Idea polega na tym że można pokazać że da się zniszczyć (jak i wypromować) każdego - można zniszczyć Wielgusa, można wypromować Fotygę. Po co? Nie ważne. Dodać przy tym warto że Rymkiewicz i mu podobni świetnie wpasowywują się w lewicowe walki z tzw TINA i tezy takich pism jak Krytyka Polityczna. Co, zresztą, wcale nie musi być takie zaskakujące jak się będzie pamiętać że neokonserwatyści (tak cenieni na polskiej tzw prawicy) przeszli drogę od skrajnej lewicy do skrajnej prawicy.
BW wzywa Tuska do nawrócenia się na bliską mu wizję polityki jako konfliktu. Dla BW oznacza to oczywiście "wejście w buty" PiS i atakowanie "plastikowego Kwaśniewskiego"....
Pogląd prezentowany przez BW, moim zdaniem, ma dwa istotne problemy. Pierwszy, dosyć oczywisty, jest taki że Tusk (nie ważne czy chce czy nie) nie może po prostu wejść w buty PiS jak to się marzy BW. Dla PO "konfliktowa polityka" oznaczać może jedynie bój na śmierć i życie z PiSem. "Plastikowego Kwaśniewskiego" - głównego czarnego bohatera za czasów PiS musi zastąpić "brunatny Kaczyński". Innymi słowy nawet jeśli Tusk zaakceptuje rady Wildsteina to musi wybrać inny cel "ataku" - przebrzmiały Rywin zostanie zastąpiony przez Ziobro czy Kaczmarka.
Drugi problem, mniej oczywisty, ale o wiele wyższym ciężarze gatunkowym, polega na tym że przyjęcie przez Tuska "konfliktowych" rad BW jest proszeniem się o prawie pewną porażkę wyborczą.
Bo co będzie oznaczać że Tuska nagle stanie się "konfliktowy" i zamiast 44 zaklęć o "zaufaniu" powie 44 razy "konflikt"? Ano stopniowo, wzorem PiS, będzie wykluczał kolejne grupy wyborców. Jak będzie miał szczęście to dostanie swoje 20% ale jak nie to dostanie swoje 4%. Paradoksalnie sam BW to zauważa pisząc: "Jeśli Donald Tusk chce jednoczyć naród dla swojej prezydenckiej kandydatury, to może mu się udać" - innymi słowy jeśli będzie mówił o konflikcie to prezydentem nie zostanie, jeśli będzie mówił o zaufaniu to zostanie.
Pytaniem za 64k$ jakie wyłania się z art BW brzmi: czy politykę uprawia się "pod" i "dla" wyborców, czy też dla wąskiej grupy ludzi takich jak BW?
Powody (czysto zawodowe) jakie ma BW aby wspierać swoje tezy są oczywiste - brak sporów i cotygodniowych konferencji z niszczarkami powoduje że nie ma on o czym pisać. Marek Siwiec na swoim blogu pisał ostatnio że w kilka dni po expose został zaproszony do jednej ze stacji (nie było to TVN24, chyba Superstacja) na komentowanie mowy Tuska - na jego pytanie po co ma to robić jak to już jest stary "nius", dziennikarka rzekła że "nic się nie dzieje a mówić o czymś trzeba".......
Tylko że czy samozadowolenie Wildsteina (ale i Mrozowskiego, Żakowskiego czy Lichockiej albo Sierakowskiego) że mają o czym pisać do 4 gazet codziennych, trzech stacji informacyjnych i paru kanałów radiowych jest dobrym powodem dla polityków aby dobrowolnie przegrać wybory?
4RP i jej zwolennicy (czyli za co ich kochamy....):
woodya
Jesteś śmierdzącym gównem...
2008-06-07 20:14
mordotymoja
-------------------
Nie czytam Ciebie boś pożytecznym(albo nawet i przestępczym beneficjentem III RP)
Jedynie więc odnośnie tytułu: kojarzenie PiS-u z komuną to kurewskie bydlactwo medialne, na które się złapałeś jako michnikowski cyborg lub powtarzasz ten kurewski numer całkiem świadomie.
W pierwszym przypadku można Cię jeszcze próbować uświadomić, jesliś zaś drugim - **** Ci w ***.
2008-06-07 20:24
ArtB
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka