Adam Wielomski umieścił dziś interesujący wpis na swoim blogu na temat polityki zagranicznej. Pisze on tam że podobała mu się opcja PiS (ale i wcześniej np środowiska Kwaśniewskiego z czego chyba musi sobie zdawać sprawę) na wspieranie USA. "Z dwojga złego lepszy Waszyngton. Dlaczego? Odpowiedź znajdziemy w wydanej ostatnio (2007) antologii pod redakcją Irwina Stelzera „Neokonserwatyzm”, gdzie czytamy wprost, że państwo narodowe jest zasadą polityki amerykańskiej, co łączy się z odrzuceniem wszelkich organizacji internacjonalistycznych w rodzaju ONZ czy UE." - pisze Wielomski.
Pomijam w tym miejscu dyskusje nad "ideologiczną czystością" odwoływania się przez zadeklarowanego konserwatysty jakim jest Wielomski do myśli neokonserwatywnej z jej lewicowymi źródłami. Zaintrygowało mnie jak poglądy (tj sojusz z USA i maksymlany dystans do UE) Wielomskiego lokują się na osi "realiści" v. "idealiści" jeśli chodzi o postrzeganie polityki zagranicznej.
Dla realistów kluczem jest pojęcie "interes narodowy". Angielska Wikipedia tak definuje to pojęcie: "The national interest, often referred to by the French term raison d'État, is a country's goals and ambitions whether economic, military, or cultural" Za prekursorów tego pojęcia wymienia się takie postacie jak Niccolò Machiavelli, Richelieu czy Metternich. Jak podaje Wikipedia, współcześnie pojęcie to jest wykorzystywane przez realistów i znajduje się tym samym w kontrze wobec idealistycznej wersji polityki zagranicznej bazującej instytucjach takich jak włąsnie UE czy ONZ. Dodać można że dla realistów (np Kissingera, z żyjących) tego rodzaju instytucje są złe nie dla tego że "są", tylko dla tego że po prostu mało efektywne w realizacji celów polityki zagranicznej danego państwa.
Wydawałoby się ze po tych wyjaśnieniach dr Wielomski może, albo wręcz powinnien, zostać zakwalifikowany do realistów.
Tyle że mi staje przed oczami taka kwestia - co do tego że dla amerykańskich realistów rzeczywiście różnego rodzaju międzynarodowe inicjatywy mogą być mało korzystne (np protokół z Kioto który może uderzyć w mało oszczędną gospodarkę USA) to czy takie samo, identyczne stanowisko może być dobre dla Polski? Czy w sytuacji małego państwa (w relacji do USA), dosyć biednego i, jak sam Wielomski pisze, w mało atrakcyjnej lokalizacji (choć z tym bym polemizował) nie nalezy przewartościować tego poglądu, czy (inaczje mówiąc) to co jest dobre dla USA jest też dobre dla Polski?
To przewartościowanie może się dokonać również w kategoriach czysto realistycznych - tj. co nam się opłaca a co nie. Co realizuje nasze cele a co nie. Czy wspieranie polityki irackiej USA (w myśl tego co pisze dr Wielomski) które wynikać ma ze zbieżności naszego (tj dr Wielomskiego) myślenia o państwie narodowym jest rzeczywiście korzystne dla NARODOWYCH interesów Polski?
Wielu z nas obawia się Rosji (choć dr Wielomski akurat nie), zwłaszcza Rosji rosnącej na dochodach z ropy które skutecznie zahamowały wszelaką demokratyzację tego kraju. Wielu również boi się o gospodarkę światową która ugina się pod cenami ropy sięgającymi 100$, co nawet z uwzględnieniem słabości waluty USA jest poziomem nie notowanym od szoków naftowych lat 70.
A przecież oba te poważne i groźne dla Polski procesy za bezpośrednią przyczynę mają właśnie nieudaną interwencję USA w Iraku. Innymi słowy czy polityka USA nie godzi w nasze NARODOWE, realistycznie zdefiniowane interesy? W ciągu 6 lat nasze otoczenie międzynarodowe, bezpieczeństwo uległo pogorszeniu poprzez wzrost potęgi niedemokratycznej Rosji plus sytuacja gospodarki światowej jest gorsza niż by była gdyby ceny ropy było na poziomie np nie 100 a 50$.
Premier Tusk w swoim expose powiedział rzecz którą nawet J. Kaczyński pochwalił - nie może być tak że z Warszawy do Wrocławia jedzie się trudniej i dłużej niż z Wrocławia do Berlina. Budowa lepszej komunikacji w naszym kraju jest, jak mówił Tusk, podstawą lepszej spójności i siły naszego kraju. Każdy chyba się z tym zgodzi i uznać można to za czysto realistyczny, narodowy, przykład rozumienia polityki.
Polska jest za biedna aby samemu sprostać wydatkom na budowę infrastruktury. Jedynie wsparcie z UE może tu pomóc. W takim razie czy członkostwo w UE nie jest zgodne z naszymi, NARODOWYMI, realistycznie rozumianymi interesami?
Paradoks tego co napisał dr Wielomski polega na tym że jeśli uznamy że realistyczna polityka oborny interesu narodowego jest tym co jest dobre dla Polski to włąsnie realistyczne argumenty nakazują zdystansowanie się od USA. Dla dr Wielomskiego Traktat Reformujący jest tym co każe za wszelką cenę wspierać USA. Tyle czy aby jest to racjonalne, realistyczne i zgodne z naszym interesem narodowym? Czy globalne efekty polityki USA nie są dla nas o wiele bardziej szkodliwe niż Traktat Reformujący (abstrahuje tu od mojej oceny szkodliwości Traktatu)?
Pociągnięcie dalej myśli i rad dr Wielomskiego (tj dystans wobec UE) do finału doprowadzi do de facto geopolitycznej izolacji naszego kraju w regionie na wzór roku 1939 (zakładając że racje ma Wielomski pisząc o licznych zagrożeniach ze wschodu i zachodu) kiedy to jedynie odległe (jak na tamte warunki) mocarstwo tj UK mogło nam jakoś pomóc (mowa o tzw gwarancjach brytyjskich dla Polski z lata 39 które okazały się wyłącznie papierowe). Jednocześnie stale będzie rosła siła Rosji oraz niechęć Niemiec wobec Polski. W efekcie bezpieczeństwo, realistycznie mierzone, naszego kraju ulegnie, wskutek rad dr Wielomskiego, obniżeniu a nie zwiększeniu.
Różnica (w uproszczeniu oczywiście) między realistyczną a idealistyczną polityką polega na tym że w tym pierwszym przypadku realny, pragmatyczny (by nie powiedzieć cyniczny) interes narodowy bierze góre nad dywagacjami o wartościach czy moralności. Dlatego Kissinger rozmawiała z ChRL czy prowadził rozmowy z ZSRR (za to zresztą krytykowany był przez protoplastów neocons). Dlatego papież nie chce się spotkać z Dalajlamą. Idealista oczywiście postąpiłby inaczej, "wiara", "wartości" postawiłby wyżej niż "interes". Niechęć do "złej Brukseli", "konserwatywne" wartości jakoby sprzeczne z tymi tzw europejskimi kazałby za wszelką cenę (interesu narodowego?) sprzeciwiać się wszystkiemu temu co przychodzi z Brukseli.
W konsekwencji czy krytyka Lecha Kaczyńskiego jaką przeprowadził dr Wielomski (za przyjęcie Traktatu) nie jest aby idealistyczna i abstrahująca od realistycznie zdefinowanych interesów narodowych naszego kraju?
4RP i jej zwolennicy (czyli za co ich kochamy....):
woodya
Jesteś śmierdzącym gównem...
2008-06-07 20:14
mordotymoja
-------------------
Nie czytam Ciebie boś pożytecznym(albo nawet i przestępczym beneficjentem III RP)
Jedynie więc odnośnie tytułu: kojarzenie PiS-u z komuną to kurewskie bydlactwo medialne, na które się złapałeś jako michnikowski cyborg lub powtarzasz ten kurewski numer całkiem świadomie.
W pierwszym przypadku można Cię jeszcze próbować uświadomić, jesliś zaś drugim - **** Ci w ***.
2008-06-07 20:24
ArtB
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka