W prasie świątecznej znalazło się parę ciekawych artykułów na tematy około-kościelne - zwł wywiad z arcybiskupem Nyczem w Dzienniku, ciekawa dyskusja o religii w Europie ale też reportaż o in vitro w Wyborczej.
Szczególnie ciekawy był wywiad z Nyczem - po raz kolejny uderzyła mnie swoista bezradność (trudno orzec czy świadoma czy nie) przed jaką stoi ten ważny hierarcha w obliczu świata jaki go otacza. Sprawiał wrażenie, że współ-lideruje organizacji która straciła zdolność do sterowania swoimi członkami.
De facto Nycz i inni biskupi stanęli przed takimi o to wyjściami. Albo podporządkują się woli części środowisk katolickich (jak w sprawie Rydzyka), pozbawiając się wpływu na to co ludzie ci myślą ale i rezygnując, na rzecz charyzmatycznego księdza, z jakiejkolwiek kontroli nad sporą częścią Kościoła, mając za to okazję do wyjścia "z twarzą" z konfliktu.
Albo sięgnąć po pomoc państwa (np w sprawie in vitro czy aborcji) i w obliczu porażki Kościoła w dobrowolnym przekonywaniu ludzi, zmuszą wiernych przepisami prawa karnego czy innego do robienia tego co biskupi sobie życzą. Ten przypadek jest nawet bardziej dobitnym przykładem kryzysu w jakim znalazł się Kościół. Nycz mówi w Dz. że od 20 lat w Polsce nie zmienia się liczba ludzi chodzących do Kościoła, a i jak powszechnie się mówi, 3/4 Polaków to Katolicy - czyli problemu in vitro być nie powinno bo jeśli aż tyle ludzi jest członkami Kościoła bp. Nycza to jego słowa, w tak ważnych z jego punktu widzenia sprawach, powinny wystarczyć aby nikt nie chciał korzystać z in vitro. Bez żadnych nakazów czy zakazów.
Tyle że, odwołuje się do reportażu z GW, widać wyraźnie że jak człowiek staje w obliczu dylematu "mieć dziecko" v. "opinia biskupów" to trudno się dziwić że większość podejmuje decyzję aby mieć dziecko. Decyzja ta nie jest zresztą taka strasznie zaskakująca bo trudno jest mi sobie wyobrazić większą determinację niż postawa rodziców jeśli chodzi o posiadanie dziecka. Za tą decyzją stoją naturalne instynkty.
Osobiście nie dziwie się (patrz akapit wyżej), że Kościół w takiej sprawie przegrywa z wiernymi, tyle że zastanawia mnie czemu chce się do tego przyznać i oczekuje pomocy Państwa w narzucaniu swojej woli? Postawa taka jest ryzykowna bo co najwyżej wyalienuje kolejne środowiska z Kościoła a niczego dobrego nikomu nie przyniesie.
Zawężenie pola na jakim poruszać się może Kościół hierarchiczny w Polsce nie jest jednak niczym nadzwyczajnym. W Europie z ostatniego weekendu była ciekawa debata między Peterem Bergerem a Tadeuszem Szawielem. Szawiel zwraca uwagę że w Polsce wcale nie musi nastąpić laicyzacja (zresztą Nycz o tym też mówi) na wzór zachodniej Europy, realny jest scenariusz amerykański gdzie i elity i zwykli ludzie są silnie związani z religią.
Tyle że religijność w USA jest trochę inna niż w Polsce czy w Europie. W USA mnogość Kościołów, sekt jest olbrzymia. Nie ma tam czegoś takiego jak olbrzymi Kościół hierarchiczny jak w Polsce gdzie 3/4 ludzi (nominalnie) funkcjonują pod jednym przywództwem. W USA więcej jest kościołów, sekt, przypominających to co w Polsce robi Rydzyk. Sekt bazujących na charyzmatycznym liderze, mającym "bezpośrednią łączność z Bogiem" a nie z biskupem.
W USA panuje woluntaryzm co do wyboru religii, bariery zmiany sekty czy kościoła na inny są niskie (bo Bóg jako ten "byt" nadrzędny, nieodkreślony i tak pozostaje ten sam, zmienia się tylko "organizacja ziemska"). W Polsce jest inaczej - u nas utrata zaufania do Kościoła katolickiego oznacza de facto wyjście poza religię. Poza inicjatywą Rydzyka nie ma innej, masowej oferty dla ludzi zniechęconych polityką hierarchów Kościelnych.
Polsce nie tyle grozi laicyzacja polegająca na tym że ludzie utracą wiarę w Boga (bo "wrogów Pana Boga" prawie nie ma, za to wrogów Biskupów jest sporo) ile kryzys polegający na tym że brak będzie realnej instytucjonalnej oprawy dla wiary. Kościół katolicki i jego hierarchia pozostaną nominalnie potężni. Tyle że "władza" jaką będą mieli będzie w dużej mierze pozorna. Będą musieli godzić się na działanie para-sekt jak ta Rydzyka (bo rzeczywiście w Polsce jest na tego rodzaju inicjatywy popyt, trochę jak w USA) albo odwoływać się do pomocy Państwa z jego władzą prawodawczą. Ludzie będą mówić (jak pisze Berger) "Jestem katolikiem, ale..." To "ale" będzie towarzyszyć biskupom już na zawsze.
Trudno przepowiadać jak Kościół na tym wyjdzie, np czy liderzy tych para-sekt będą się godzić w nieskończoność na istnienie biskupów którzy chcą im jakoś mieszać? Albo czy skłonność do sięgania po pomoc Państwa nie spowoduje reakcji zwrotnej i kontr działania państwa wspierającego rozwiązania prawne sprzeczne z poglądami bp. Nycza i reszty hierarchów? Nie mam pojęcia jak sytuacja się rozwinie, ale faktem jest że hierarchiczny Kościół jest w kryzysie.
4RP i jej zwolennicy (czyli za co ich kochamy....):
woodya
Jesteś śmierdzącym gównem...
2008-06-07 20:14
mordotymoja
-------------------
Nie czytam Ciebie boś pożytecznym(albo nawet i przestępczym beneficjentem III RP)
Jedynie więc odnośnie tytułu: kojarzenie PiS-u z komuną to kurewskie bydlactwo medialne, na które się złapałeś jako michnikowski cyborg lub powtarzasz ten kurewski numer całkiem świadomie.
W pierwszym przypadku można Cię jeszcze próbować uświadomić, jesliś zaś drugim - **** Ci w ***.
2008-06-07 20:24
ArtB
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka