LeszekSmyrski LeszekSmyrski
98
BLOG

Master. 9

LeszekSmyrski LeszekSmyrski Rozmaitości Obserwuj notkę 1

W biurze Victora było już kilkudziesięciu ludzi przed monitorami komputerów. Niektórzy mieli po dwa, a nawet po trzy naraz. Wpisywali komentarze pod wiadomościami. Każdy z nich otrzymywał listę postów, pod którymi miał wpisywać komentarz. Mieli dowolność dobierania słów, zachowany miał być jedynie sens wiadomości. Okazywali oburzenie na działanie fundacji, potępiali nielegalne i przestępcze praktyki, wyrażali solidarność z Pierre’em i portalem "Nous somme tous ensemble". Postów było tysiące, polubienia przekraczały dziesiątki tysięcy. Ciągle udostępniano nowe..... 

Gi stał z Victorem za plecami internautów, w pewnym momencie zwrócił się do szefa ochrony. Wyślij tam trzydziestu dilerów, niech zrobią promocję na dragi, trochę zioła mogą rozdać za darmo. Dwa bary niech robią happy hours. Wpuśćcie dziewczyny w tamte okolice, mają oferować darmowy seks dla idei. Albo całe ćpanie ma być za darmo, rozdajcie im towar, patrzcie im na ręce, jeśli któryś będzie kombinował, przyprowadźcie do mnie.

Mimo że do Wielkiej Corocznej Gali było prawe tydzień, wtajemniczeni zjeżdżali już od kilku dni, dlatego Gi musiał zajmować się gośćmi osobiście. Byliby urażeni, gdyby mieli być witani przez niewolników. Dla Gi ten obowiązek był miły, jego sposób zarządzania filią w centrum Unii Europejskiej budził podziw wszystkich. Nowoczesne metody zarządzania, śmiałe projekty, obfitość dzieci eksportowanych na wszystkie kontynenty i wpływ na najważniejszych lokalnych polityków powodował, że jego awans do sześćdziesięciu, który uroczyście dokona się na gali, był od dawna dla wszystkich czymś naturalnym. Chodził wszędzie dumny i władczy. Nawet Victor, który był oświecony, traktował go jak szefa, mimo że dłużej był w grupie sześciuset, liczył, że to on przejmie część jego obowiązków i zarząd nad Brukselą, wiedział jednak, że nie będzie w stanie tak dobrze wszystkim zarządzać. Oczywiście Gi nadal będzie jego szefem, ale będzie miał dużo mniej czasu i to Victor będzie musiał myśleć o wszystkim.

Poprzedniego popołudnia do hotelu przyjechał Michael, biznesmen o wyglądzie francuskiego intelektualisty z wysokiej klasy średniej. Wybrał sobie Emilię, piękną szatynkę. Kiedy przyszedł po śniadaniu, Emilii nie było, czekała jakaś inna dziewczyna, przeprosiła za organizatorów i powiedziała, że ona tu jest po to, żeby ją zastąpić. Dziewczyna była równie ładna, więc Michael mógłby się zgodzić na zamianę, ale urażona duma kazała mu odprawić nałożnicę. Poszedł do Gi z pretensją. Wszyscy byli w sali z komputerami, Gi właśnie rozmawiał przez telefon, jednak na widok Michaela przekazał słuchawkę Gerardowi i polecił dokończyć rozmowę. Gdy wyszli na korytarz, z przyjaznym uśmiechem powiedział.

Przepraszam cię. Wiesz, że są tu tysiące niewolników. Niedługo przyjedzie jeszcze kilka tysięcy. Ktoś coś pomylił w ewidencji, była przeznaczona dla kogoś innego, albo miała jakieś zadanie. Może była do obsługi na saunie albo przy powitaniu gości. Wybacz, sprawdzę i ci później opowiem. To duże przedsięwzięcie, dodatkowo akurat mamy niepokoje społeczne, taka dodatkowa atrakcja, można obejrzeć motłoch w akcji. Jeśli chcesz, mogę cię zabrać na wycieczkę. Ich akcje uliczne są rozczulające, na razie jeszcze nie palą i nie plądrują sklepów, ale jest ciekawie, czasami patetycznie. Nastrojowo śpiewają. Chcesz obejrzeć?

Dziękuję Gi, to miłe, zastanowię się. Czułem się dotknięty brakiem respektu, mogłeś sam mnie poinformować, to było trochę upokarzające, otrzymanie wyjaśnienia od niewolnicy. - Jeśli chcesz wybrać sobie jakąś z dostępnych, to możemy się razem przejść. 

Gi założył czarną togę i ciężki, kilogramowy złoty łańcuch o grubych ogniwach. Wszedł między niewolników. Wszyscy mu się kłaniali. Szedł wzdłuż szpaleru, gdy nagle kobieta rzuciła się przed nim na kolana i zawołała. Panie wysłuchaj mnie! Gi zatrzymał się zdziwiony i zapytał – czego chcesz? Panie, moja sąsiadka z pokoju ukradła mi torebkę Gucci, którą dostałam za dobrą służbę. Czy zgłosiłaś to do nadzorcy? Tak Panie, ale on spędza z Anną więcej czasu niż ze mną i wziął jej stronę. Rozstrzygniemy to wieczorem. Zbadaj tę sprawę, zwrócił się do mężczyzny w czerwonej koszuli – tak panie Odpowiedział. Jej nadzorca zostanie na razie przeniesiony gdzie indziej, żeby nie próbował matactw. Dzięki ci Panie. Kobieta pocałowała Gi w rękę i odeszła pospiesznie.

Tom, obserwujący tę scenę zapytał – co to było? Miał na sobie również czarną togę, ale nie miał łańcucha. Michael szedł z nimi,

Mamy tu prawo, dzięki temu są posłuszni i się nie buntują. Jutro zobaczysz rozprawy.

Poszli dalej korytarzem i dotarli do windy, strażnicy pilnujący wejścia zasalutowali. Oświeceni zjechali trzy poziomy niżej. Na dole przywitała ich Karolina, zarządzała dziewicami, skłoniła się przed oświeconymi i zaprosiła do obejrzenia dziewcząt.

Korytarz miał sześć metrów szerokości, co dziesięć metrów były rozmieszczone drzwi. Wzdłuż ścian stały kobiety i dziewczyny, od najstarszych, dwudziestoletnich do najmłodszych, około dziesięcioletnich. Wszystkie w białych sukienkach.

Jeśli któraś ci się spodoba, weź sobie, ale możesz wziąć najwyżej trzy, to na zgodę za ten nieprzyjemny incydent. Michael wyglądał na zadowolonego, chodził długo wzdłuż szpalerów i w końcu zdecydował się na dwie szesnastolatki. Wskazane dziewczęta poszły za nimi, reszta wróciła do swoich sal. Gi już miał odejść z innymi, gdy coś go tknęło. Gdzie jest córka tego Czeczena? Karolina skłoniła się i powiedziała. Czy chcesz ją zobaczyć panie? Tak, prowadź. Cały orszak ruszył do jednego z pokoi, siedem dziewcząt skłoniło się na widok wchodzących. Jedna z dziewcząt była wyjątkowo piękna. Ciemna karnacja skóry, czarne włosy a do tego intensywnie niebieskie oczy. Mimo sukienki widać było długie nogi i wspaniale zgrabną sylwetkę. Dygała jak wszystkie inne dziewczęta, gdy Gi do niej podszedł. Podłożył palec pod jej brodę i uniósł ją tak, że dziewczyna wyprostowała się i patrzyła mu w oczy. Położył rękę na jej włosach, potem pogładził policzek. Olivia.

Karolina powiedziała jej, że od teraz nazywa się Olivia i ma pocałować w rękę. Z oczu dziewczyny pociekł strumień łez, zrozumiała, że jej życie się zakończyło, zaczyna się jakieś inne, koszmarne. Zatęskniła za ojcem, matką, rodzeństwem, kuzynami. Zrozumiała, że już nigdy w życiu nie zobaczy najbliższych. Pocałowała ręką swojego nowego pana, bo dobrze pamiętała ciemną piwnicę ze szczurami. Łzy ciekły ciurkiem i skropiły też dłoń Gi. Podniósł ją do ust i polizał mokre miejsce. Poczuł nadludzką moc. Przygotuj ją na galę, jest moja. Nie wolno jej dotknąć żadnemu mężczyźnie. Gdyby ktoś ją dotknął – zabijesz go. Daj jej służbę i uszyj suknie jak dla hrabiny sprzed rewolucji, pilnuj jak oka w głowie. Pilnujcie jej ojca w więzieniu, postarajcie się, żeby miał tam dobrze.

Kiedy wrócili do sztabu w biurze Victora, było już setki tysięcy postów, miliony lajków. Posty z całej Europy, Ameryki, Azji, Afryki, Australii. Zaczęły padać słowa o rewolucji antysystemowej. Podjąłeś jakieś decyzje? Gi spytał Gerarda.

Rozmawiałem z przywódcą partii nacjonalistycznej z Holandii, ma mi dać kogoś ze swoich ludzi w Belgii. Dobrze byłoby też ściągnąć brytyjskich kibiców, około pięciuset.

Świetnie, ja się zajmę Antifą. Z tego, co wiem, oni już są mocno napaleni. Jak się sprawują dilerzy? Spokojnie wchodzą w środowisko, nie są nachalni, nawiązują przyjaźnie. Mamy jeden incydent, któryś z alfonsów kazał swoim dziewczynom brać pieniądze za seks, mimo że otrzymał wyraźne polecenie, że nie wolno brać za to pieniędzy w trakcie manifestacji.

Gi pobladł z gniewu, ale żaden mięsień mu nie drgnął. Przyprowadźcie go do mnie.

On już tu jest. Dwaj potężni mężczyźni przyprowadzili dwudziestolatka w dresie i ze złotym łańcuchem. Gi z całej siły uderzył go w twarz, aż głowa mu odskoczyła i zachwiał się na nogach. Jakie otrzymałeś polecenie? Dziewczyny mają dawać za darmo i się zaprzyjaźniać. Czy masz u nas źle? Masz zawsze pewny towar i dziewczyny? Tak. To wracaj tam i opowiedz wszystkim, jak wielkie masz szczęscie, że żyjesz. Będziemy cię uważnie obserwować. Wynoś się. Chłopak odwrócił się i prawie biegiem opuścił pomieszczenie.

Przez chwilę panowała absolutna cisza, potem podniósł się gwar przyciszonych rozmów.

We czwórkę z Victorem weszli do małego pokoiku ze stolikiem i czterema krzesłami.

Milczeli, pierwszy odezwał się Gi. Kiedy przyjedzie Bill? Już jest w drodze – odpowiedział Tom. Powinien tu być jutro rano.

Chen wylądował w zakręcie rzeki Rupel, od strony miasteczka Heindonk, 30 kilometrów od Brukseli. W Belgii było trudniej znaleźć dobry teren, dlatego tylko jeden balon naraz mógł się tu zatrzymać. Nie było tego rozmachu co nad Bajkałem, budynki stały bardzo ciasno obok siebie. Marek przyleciał tu dzień wcześniej, przekazał balon kolejnemu pilotowi. Nie rozmawiał z nikim, był jakiś obcy i mroczny. Pożegnał się i wyszedł, nie mówiąc nikomu gdzie idzie. Chen czuł bezradność, nie wiedział co robić dalej. Zaczęło się wkradać zwątpienie i żal, że dał się ponieść emocjom. W Japonii miał spędzić tydzień na ćwiczeniu miecza. Tak stał z opuszczoną głową, gdy podszedł do niego Peter. Słuchaj! Nie wiem, gdzie jest Marek, ale w Brukseli coś się szykuje. Jakieś manifestacje. Chodzi o porywanych ludzi i handel dziećmi, jakieś morderstwa. Internet huczy od przypuszczeń, setki ludzi jest na ulicach.

Nie znam francuskiego.

Nie martw się, spokojnie porozumiesz się po angielsku, ale poczekaj, za trzy godziny kończę dyżur, zawiozę cię, sam jestem ciekaw, co się dzieje. Na razie idź do któregoś z pokoi i się prześpij. Chen dopiero teraz poczuł, jak bardzo jest zmęczony, w zasadzie w nocy spał, lot przebiegał spokojnie i nie było powodów do interwencji, automat doskonale wypełniał program, ale jednak trasa była długa a fotel, nawet najbardziej komfortowy, to nie łóżko.

Może jestem szalony, że wziąłem taki temat, ale tak naprawdę to temat znalazł mnie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości