letni letni
1522
BLOG

(Auto)busy – państwo się zwija

letni letni Ekonomia Obserwuj temat Obserwuj notkę 70

Dziś mało kto nie ma samochodu. Wszędzie jeździmy swoimi osobówkami, nie dziwota, że PKS ma coraz mniej kursów. Mniej kursów, mniejsza szansa, że komuś będzie po drodze akurat z tymi, które zostały. Więc poszuka sobie innego sposobu na przejazd. I kółko się zamyka. Ale to nie jest pełen obraz. Nie tylko rosnąca liczba samochodów osobowych jest przyczyną zanikania transportu publicznego. Drugim zabójcą są prywatne busy.

Taki bus jest mniejszy od autobusu. Jest może mniej bezpieczny, ale jeździ. W teorii ma być tańszą alternatywą dla pasażera. No bo w końcu to klient wybiera, czym chce jechać. Więc wybierze lepsze rozwiązanie. Lepsze, więc nie tylko tańsze, ale i szybsze. Kursy busów ustalane są bardziej elastycznie – nie ograniczają się do jednego przystanku PKS w mieście, ale zajeżdżają tam, gdzie podróżnym jest wygodniej. Jak widać, to jeszcze jeden przypadek, w którym małe prywatne firmy słusznie pokonały niemrawe i źle zarządzane publiczne/państwowe molochy. W teorii.

Praktyka nie jest taka różowa, jak by się mogło wydawać. I nie chodzi o to, że kierowcy pracują na śmieciówkach, że bezpieczeństwo podróżnych i przepisy drogowe nie są szanowane. Chodzi o brak jakichś większych korzyści dla podróżnych z powodu wyboru tego rodzaju transportu. Ściślej rzecz biorąc korzyść jest tylko jedna: busy są. Cena biletu busiarskiego wcale nie jest niższa od PKSowego. Ponieważ bus zajeżdża we wszystkie możliwe miejsca, gdzie może spotkać potencjalnych pasażerów czas przejazdu też nie jest krótszy. W dodatku rozkład jazdy jest jedynie wstępną propozycją niekoniecznie mającą związek z rzeczywistością. Może któryś z was był już w takiej sytuacji: Stoisz sobie w sobotę od rana na przystanku, a busa nie ma. I tak mija parę godzin w oczekiwaniu na nie wiadomo co. Bo to, czy kurs się odbędzie czy nie, to prywatna sprawa właściciela firmy. „Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi?”

Jak to możliwe, skoro działa konkurencja? Jak ktoś jest mało wiarygodny, to są dziesiątki przedsiębiorców, którzy chętnie zajmą miejsce tandeciarza. Rzecz jasna w teorii, bo w praktyce tak nie jest. Może chodzi o to, że poziom wejścia do tego biznesu jest na tyle wysoki, że i tak nikt monopolisty z rynku nie przegoni? Nie wiem jakie metody wobec siebie stosują właściciele firm busiarskich, ale w mojej okolicy każdą dużą trasę obsługuje osobna firma. Jakoś podzieliły się rynkiem i w paradę sobie za bardzo nie wchodzą. W tej sytuacji cena biletu może sobie być nawet dwa razy większa, niż w prawie nieistniejącym PKSie. Wydłużony czas przejazdu, niska kultura osobista kierowców czy kiepski stan techniczny pojazdu nie będą w stanie odwieść podróżnego od skorzystania z usług busa. Bo podróżny nie ma już innego wyboru.

Na takim rynku jedynie przewoźnicy publiczni mają szansę na pokonanie monopolistycznych firm prywatnych. Ale ci są już dawno „pozwijani”. PKS w roku 1990 zostało zlikwidowane, czy jak ktoś woli podzielone na 176 kawałków. Różnie się toczyły losy poszczególnych przedsiębiorstw z PKS w nazwie. Niektóre nawet zbankrutowały. Większość zmniejszyła liczbę obsługiwanych kursów.

* * *

Natchnieniem do napisania notki były rozmowy z dwoma studentami, którzy często korzystają z transportu busowego, bo jednak nie każdy w Polsce samochód ma. Moi rozmówcy poopowiadali o ciemnej stronie swych podróży. Jeden z nich tego dnia bezskutecznie czekał na busa (istniejącego tylko w rozkładzie jazdy) i w końcu udało mu się dojechać do celu „na stopa”. Wzburzony narzekał z sarkazmem: „Zlikwidujmy transport publiczny, bo się nie opłaca. Jak nie masz samochodu, to sam jesteś sobie winny. To jeszcze zlikwidujmy pocztę i szkoły publiczne. Bo też się nie opłacają. Niech każdy sam sobie daję radę!” Zażartowałem sobie, że jeszcze chwila takiego gadania, a razem założymy jakąś lewacką partię :).

letni
O mnie letni

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka