letni letni
210
BLOG

Kapitalizm zwalcza wywiad gospodarczy

letni letni Ekonomia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Opowieść „na faktach”. Opisałem te fakty, rzecz jasna odpowiednio koloryzując. Wprowadzone zmiany nie zmieniają jednak ich zasadniczego sensu. Tworząc postać głównej bohaterki, wzorowałem się na istniejącej osobie. Co prawda nie wszystko, co opisałem rzeczywiście ją spotkało – należy więc potraktować tekst jako małą kompilację. Opowiadanie dotyczy pracy grupy inżynierów w pewnej korporacji.

* * *

– Mirek co ty znowu wymyśliłeś?! – Kaśka weszła do biura kierownika i zaczęła bez zbędnych wstępów. – Kto wymyślił to całe „czyste biurko”? Przecież my nie gramy w pasjansa, tylko obsługujemy klientów i do tego musimy mieć kupę papierów.

– Nie udawaj głupiej, chodzi o to, że jak nie ma cię przy biurku, to osoba postronna może poczytać istotne informacje. I tylko wtedy biurko ma być puste – jak cię nie ma!

– Jaka osoba postronna? W biurze są jedynie moi koledzy.

– Słuchaj, mnie to nie interesuje. Jak przyjadą na kontrolę, to najpierw ja, a potem ty dostaniemy po głowie. Po prostu zbieraj papiery i chowaj do szafy, jak wychodzisz na interwencję, albo do domu. Aż tyle i tylko tyle.

– No tak, a po południu i tak sprzątaczka przyjdzie, i skopiuje co potrzeba. Bo przecież szafa nie ma kluczy, a te co są, nawet ja umiem otworzyć spinaczem. Skoro mamy tak doskonale zorganizowane zasady bezpieczeństwa, to dlaczego zatrudniamy firmę porządkową, nad działaniami której nie mamy kontroli?

Kierownik machnął ręką. Kaśka już taka była.

* * *

Pani Jadzia, operatorka mopa i odkurzacza, zaciąga się po raz ostatni mentolową „Mewą” i topi niedopałek w muszli klozetowej. Na korytarzu, stuknęły drzwi – to ci młodzi z pokoju 7416 skończyli wreszcie grać w „Counterstrike” i idą do domu. Całe piętro, nie licząc ochroniarza, jest już puste. Teraz bez przeszkód można kopiować dokumentację walającą się na biurkach, fotografować tablice z diagramami, zebrać wydruki pozostawione na drukarce. Agentka „J53” poprawia fartuch usiany mikroskopijnymi kamerami i skanerami, sprawdza pojemność dostępnej pamięci i rusza na łowy. Mocodawcy z Huawei będą zadowoleni...

* * *

Pierwsze symptomy nie wskazywały na to co się wydarzy i zostały, jak się można domyśleć, przeoczone. Najpierw pojawiła się pleśń w kubkach. W kąciku socjalnym zostały jak zwykle kubki z resztkami błyskawicznych zupek oraz niedopitymi kawami. Największe brudasy w dziale zostały zmuszone do zaznajomienia się z zawartością szafki nad zlewem. Wiele osób dowiedziało się, że jest tam płyn do mycia naczyń. Początkowo wzrost świadomości załogi był jedyną konsekwencją nadchodzących zmian. Do czasu.

Nie minął nawet tydzień, a bardziej spostrzegawczy pracownicy zauważyli dość powszechną samoorganizację nieożywionej materii. Jeden z kolegów Kaśki naoglądał się fraktali na YouTube i zastanawiał się nawet czy nie ma do czynienia z samorzutnie tworzącymi się strukturami fraktalnymi. Wkrótce niecodzienny widok kul kurzu zwanych potocznie „kotami”, stał się mniej niecodzienny. Skończyło się na tym, że co dzień najsłabszy psychicznie pracownik brał miotłę i usuwał śmieci z podłogi. Trzeba jednak powiedzieć, że zdecydowanej większości załogi to nie przeszkadzało i gdyby nie lekka obsesja Kaśki na punkcie czystości, to pewnie „koty” stałyby się stałym, niezauważalnym elementem biura.

Lekki niepokój budził też stan koszy na śmieci. Napięcie rozładował żart o zipowaniu i rarowaniu ich zawartości. W sumie da się z tym żyć.

* * *

Po tygodniu od wystąpienia tych tajemniczych wydarzeń w biurze pojawiła się sprzątaczka. Przebiegła od kosza do kosza, wrzuciła wysypujące się śmieci do worka i zniknęła. Kaśką telepnęło. Zaczęła dowiadywać się o zasady korzystania z usług porządkowych w firmie. Znalazła, że jest na to odpowiednia umowa i kilka dokumentów dodatkowych. Jednym z nich była ankieta satysfakcji z wykonanej usługi. Do tej pory, jak się miało wkrótce okazać, nikt z niej nie korzystał. Kaśka była pierwsza. Znalazła odpowiedni formularz w korporacyjnym intranecie i oceniła usługę na 0 – z komentarzem „brak usługi”.

Była to pierwsza – i przez jakiś czas jedyna – kliencka ocena. Statystyka zadowolenia klienta prezentowała się więc tragicznie. Zresztą drugi wpis, dokonany tydzień później, również przez Kaśkę, nie poprawił bynajmniej statystyki. I nie wiadomo ile czasu trwałaby ta zabawa, gdyby nie to, że kierownik wezwał ją do siebie.

– Kaśka o co ci chodzi z ankietą?

– Jak to o co? Wypełniłam ankietę zadowolenia i wpisałam „brak usługi”, bo przecież nie mamy żadnej usługi sprzątania. Pani pojawia się i symuluje pracę. Przecież od blisko miesiąca sami sprzątamy biura, bo inaczej nie dałoby się wytrzymać.

– Pomijając twoje zamiłowanie do czystości... zresztą nieważne. Powiem ci jak wygląda to całe sprzątanie. Zarząd podpisał niedawno nową umowę na usługi porządkowe. Nawet nie chcesz wiedzieć ile za nią płacimy. Z tych pieniędzy, na dobrą sprawę nie da się zatrudnić nikogo do pracy, nie mówiąc o jakichś detergentach czy mopach. Nic dziwnego, że sprzątanie wygląda jak wygląda.

– Mirku, powiedz szczerze: To po co nam taka usługa?

– Ktoś musi sprzątać u prezesa.

* * *

I w ten sposób firma pozbyła się dziury w swoim systemie bezpieczeństwa, której się nabawiła poprzez wprowadzenie outsourcingu usług porządkowych. A że zewnętrzna firma jednak sprząta gabinety najwyższej kadry zarządzającej? I co z tego? Zagrożenia nie ma – prezes i tak nie zna sią na merytorycznych aspektach działalności firmy. W końcu nikt rozsądny nie powierzyłby mu żadnych tego typu danych. Dla dobra firmy.


(dopisek) Cytat o pani Jadzi pochodzi z nieistniejącego bloga realtester.blox.pl z roku 2007. Subiektywnie oceniam, że to jeden z lepszych wytworów polskiej blogosfery. Szkoda, że zakończył działalność.

letni
O mnie letni

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka