letni letni
163
BLOG

Wspomnienie na Dzień Matki

letni letni Święta, rocznice Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Nie jestem Rene Goscinnym, więc poniższa opowiastka nie będzie tak śmieszna jak przygody Mikołajka, ale pomyślałem, że wzorując się na nim, uczczę Dzień Matki. Żeby dobrze zrozumieć treść opowiadania, będziemy musieli cofnąć się do lat 70-tych poprzedniego stulecia. Wyobraźmy sobie bloki otoczone szczątkową infrastrukturą: chodniki są, ale ani trawników, ani placów zabaw, ani parkingów nie ma. To ostatnie nie jest jakoś szczególnie potrzebne, bo i samochodów jak na lekarstwo. Przed moim blokiem ciągnęło się gliniaste pole, które po deszczu zamieniało się w przepiękny plac zabaw. Główną atrakcją była tzw. ciapa, szczególnie jeśli gdzieś obok trwała niekończąca się budowa, z której można było sobie przynieść cegły, druty czy plastikowe rurki – stanowiły istotne uzupełnienie zwykłych kamieni. Taki „plac zabaw” był dla ówczesnych dzieciaków czymś tak naturalnym, jak komórki i tablety dla dzisiejszych.

Całą historię znam tylko z opowiadań, bo tego dnia byłem w szkole. W domu z mamą zostali jednak moi dwaj młodsi bracia. Zaczyna się niewinnie. W godzinach przedpołudniowych pojawiła się pilna konieczność wyjścia do sklepu, żeby coś dokupić do obiadu. Jak się ma dwóch ancymonków w wieku przedszkolnym, to wyszykowanie ich nie musi być łatwe, ale mama w miarę sprawnie dała sobie radę z dziecięcym żywiołem.

– Teraz idźcie na dół i poczekajcie na mnie. Za chwilę tam będę i pójdziemy do sklepu.

No to bracia wyszli z mieszkania. Po chwili i mama zeszła pod klatkę schodową i zastała tam jednego z nich umorusanego błotem. Nie przyszło mu bowiem do głowy, żeby tym razem odpuścić sobie zabawę w ciapie.

– Będę cię musiała przebrać. Posłuchaj – zwróciła się do tymczasowo czystego drugiego – Czekaj tu na mnie i nie ruszaj się stąd. Usiądź na ławce. I się nie pobrudź, bo ciebie też będę musiała myć.

Mama zabrała brudasa i sprawnie opłukała go w łazience oraz przebrała na tyle, że był czysty. Po zejściu przed blok, okazało się, że ten drugi brat jednak nie wytrzymał siedzenia na ławce i skierował się w stronę bawiących się kolegów, co poskutkowało uwalaniem się w błocie.

– A prosiłam cię, żebyś się nie ruszał! Zobacz jak wyglądasz – cały brudny. Choć na górę, zaraz cię jakoś wyszykuję.

Poszła a tymczasem czysty braciszek usiadł na ławce. Oczywiście miał mocno i dobitnie przykazane, żeby się nie pobrudził i nie ruszał z ławki. W mieszkaniu mama znów zarządziła szybkie mycie i przebieranie, i kiedy wyszła, zobaczyła swego pozostawionego parę minut wcześniej syna, jak grzebie w wiadomej już ciapie. Oczywiście z powrotem pobrudził się błotem. „To był błąd! Trzeba było wziąć ich obu naraz!” pomyślała. W każdym razie czekało ją już trzecie tego dnia mycie i przebieranie, a tymczasem potrzeba wyjścia do sklepu stawała się coraz pilniejsza, bo czas, jak to czas, sobie mijał.

Mama nie wytrzymała. Gdy szli we trójkę po klatce schodowej, nakrzyczała na obu, na brudnego i czystego, że nie można żadnego zostawić na chwilę, bo zaraz się ubrudzi, czy nie rozumieją po polsku, żeby się nie ruszać z miejsca, że nie ma już czasu, bo wciąż musi ich myć! Kiedy już wchodziła do mieszkania, żeby ostatecznie wyszykować dzieci do wspólnego wyjścia do sklepu, uchyliły się sąsiednie drzwi. Ukazał się sąsiad – taki, co to wszystko wie lepiej – i niezwykle przyjaznym i uczynnym głosem poradził:

– Pani Krysiu, na dzieci się nie krzyczy. Dzieciom trzeba tłumaczyć.

letni
O mnie letni

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura