Liberałowie Liberałowie
197
BLOG

Kupowanie ustaw- codzienność polskiej "demokracji"

Liberałowie Liberałowie Polityka Obserwuj notkę 0

Podobno przed drugą wojną światową głos posła polskiego parlamentu można było kupić za 50 złotych. Dziś ci ludzie cenią się znacznie bardziej: ustawa nabijająca kasę określonemu loby kosztuje na przykład od kilku do kilkudziesięciu milionów złotych. Łapówki oczywiście, jakby ktoś jeszcze nie zrozumiał zasad działania polskiej polityki, którą w przyjaznych rządowi mediach określa się mianem „demokracji”.

Tak działa demokracja pośrednia która się nie udała. Prawa obywateli są ograniczane, oni sami są prawnie zmuszani do świadczeń na rzecz określonych branż- po prostu lobbyści kupują prawo zmuszające ludność do płacenia za np. różne urządzenia bez których ludność by się obyła. Odnośnie demokracji - wierzą w nią zapewne naiwne dzieci. Jako przykład mogę podać sektor przemysłowy- można prawnie zapisać stosowanie określonych technologii i produktów, na czym korzystają całe branże.

Tudzież sektor transportu. Możliwe że część krytyków ma rację i że istotnie może dochodzić do sytuacji w których koncerny paliwowe i samochodowe przekazują spore łapówki elicie politycznej atrakcyjnych dla nich rynków, byle tylko ograniczyć lub wyeliminować konkurencję (np. transport zbiorowy) i zmusić ludzi do przesiadki na to na czym zarabiają całe kompleksy biznesu, niezależnie od strat dobrobytu (koszty prywatne i zewnętrzne).

Całe zologarchizowane branże gospodarki w Polsce potrafią się świetnie zorganizować i opłacić wspólnie nierzadko wieludziesięciomilionowe łapówki. Tak sądzę że działają rozmaite reżimy polityczne, oczywiście w krajach gdzie jest bardzo naciągana „demokracja”. W mojej opinii Polska jest krajem w którym sprawny organizacyjnie reżim zgarnie w ciągu kadencji nawet ok. 0,2- 0,5 miliarda PLN ze sprzedaży ustaw. Opłaca się więc wydać na kampanię ogromne sumy, gdy już się siedzi w tym „biznesie”.

Demokracja? Litości. Ależ owszem, na świecie występuje, ale w mojej ocenie na pewno nie w Polsce. Afera Rywina odsłoniła jedną z miłych spółdzielni, których jak sądzę jest mnóstwo. Mimo że była to klasyczna przestępczość zorganizowana, tudzież mafia, Lew Rywin otrzymał wyrok nie za działalność w zorganizowanej grupie przestępczej, ale niewielką karę za „płatną protekcję”. W kraju o normalnym wymiarze sprawiedliwości z pewnością jeszcze znajdowałby się w więzieniu przez najbliższe lata, wraz z panią uwikłaną w zmianę treści ustawy. Ta afera też nauczyła nieco polską klasę polityczną. Po tej aferze mniemam iż ceny ustaw wzrosły, a mafia jest ostrożniejsza.

Nie ma sensu o tym pisać- tak jest. Winni są zresztą dość szczerzy gdy z nimi (z rzadka) rozmawiam. Że niby nie są tacy źli, i że we Włoszech jest gorzej. I tak jest od samej góry (ciekawe czy już handlują głosami w Europarlamencie) do większych samorządów w tym kraju. Co za upadek ideałów i moralności. To już nawet nie chodzi o te 50 czy 100 milionów euro. Ileż można w końcu wydać w ciągu życia?

Polska „demokracja” jest tak skonstruowana że o kandydatach nieoportunistycznych, idących do polityki dla idei, możliwe że nawet nie usłyszymy. Z rzadka uda im się zebrać wymagane ilości podpisów (oczywiście absurdalnie wysokie, 70 czy 100 tysięcy podpisów w skali kraju). W polskich warunkach nie są w stanie nawet pokonać kosztów dotarcia do wyborców, w byle okręgu wynoszących od stu do kilkuset tysięcy PLN. Najwyżej nielegalnie rozlepią plakaty czy rozdadzą ulotki w pobliżu miejsca swojego zamieszkania, może wykorzystają swój bezpłatny czas antenowy, dając przekaz nie mający większego znaczenia w typowej, dobrze sfinansowanej kampanii.

Czasem do władzy dobiorą się jacyś fanatycy religijni, czasem inne „nieprzewidziane” środowiska. Ale biznes się kręci. W polskich warunkach posłowie rzadko wiedzą co głosują. Bank Światowy może latami i dekadami przypominać o tym że w Polsce kwitnie korupcja w parlamencie. Ekonomiści mogą pisać alarmistyczne teksty o kupowaniu ustaw, publikowane w niepoczytnej prasie. Nawet ostatnio takowy opublikowano, przypominając że „od czasu raportu Banku Światowego i wskazania w nim na kupowanie w polskim parlamencie ustaw nie zmieniło się tak naprawdę nic. Cały czas mamy tego typu afery.”

W Polsce nie trzeba być sprawnym biznesmenem- można zarabiać korumpując posłów i otrzymując ustawę ustanawiającą kontyngenty, cła, ograniczenia, obowiązki zakupu tego czy innego dobra. Rozwiązanie to demokracja bezpośrednia czy dająca równe szanse procedura wyborcza (choćby wprowadzenie także w Polsce instytucji rozsyłania po jednej ulotce na kandydata przez pocztę oraz wyeliminowanie subwencji rządowych dla 4-rech "superpartii" chociaż tylko w wyborach samorządowych). Rozwiązanie to wzrost roli referendów, niestety- w Polsce po krótkim intermezzo, zlikwidowanych w niejasny sposób, wg mnie sprzeczny z konstytucją.

Polska jako kraj jest tylko jednym z wielu krajów wadliwej demokracji wg Democracy Index 2010, należy do grupy krajów swymi fasadami - i niezbyt wolnymi dla głosów krytyków mediami- przekonująco udających demokracje. I nie widać oddolnego ruchu który chciałby to zmienić. Istniejące inicjatywy są marginalne.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka