Jak donoszą eksperci, w Warszawie nawet 40 % mieszkańców może być konsumentami marihuany (depesza PAP z dnia 15.11.2010). Nie ma sensu czynić z tej części populacji przestępców. W prawie zwyczajowym wielu krajów penalizowane jest nie tyle samo konsumowanie marihuany, co jej przesadna konsumpcja. Także w Polsce w wielu środowiskach istnieje, a w innych kształtuje się kultura korzystania z tej rośliny.
Nobliści Milton Friedman, George Akerlof, Vernon Smith wraz z pół tysiącem innych ekonomistów są sygnatariuszami apelu o regulację obrotu suszem kwiatostanu marihuany w Stanach Zjednoczonych. Wg naukowców, zmiana systemu na legalny przyniosłaby w USA roczne oszczędności pomiędzy 28 a 40 miliardów PLN. W Polsce, poprzez analogię demograficzną można bardzo pobieżnie oszacować iż zmiana systemu przyniosłaby pomiędzy 3,25 a 4,66 miliarda PLN wpływów budżetu kraju rocznie, ceteris paribus.
Okres prohibicji alkoholowej wiele nauczył ekonomistów. To w okresie prohibicji wykształciła się mafia, a mniej uczciwi ludzie zarobili krocie operując na szarym i czarnym rynku. Walka z konsumpcją okazała się nieskuteczna- kwitł czarny rynek.
Podobna sytuacja jak z prohibicją alkoholu występuje z prohibicją marihuany. Nie inaczej jest w chwili obecnej w Polsce. Wyobraźmy sobie jakby zakazano sprzedaży papierosów, i przy popularności tej substancji transakcje odbywałyby się czarnorynkowo. Handel marihuaną to podobna skala. Ilość marihuany, jaką np. piątkowego wieczora konsumuje się w Warszawie, leży możliwe że pomiędzy pół tony a toną. Policja przechwytuje wg szacunków autora ok. 0,5- 1 % konsumowanych ilości, mimo rekordowych w skali kontynentu represji, generujących olbrzymie straty dobrobytu.
W Polsce do więzień za przestępstwa związane z konsumpcją marihuany rocznie wtrąca się tysiące osób, na kary więzienia w Polsce skazywano także znanych muzyków młodego pokolenia. Część polityków o radykalnie konserwatywnej obyczajowości sądzi że zahamuje niewidzialną rękę rynku. Ale owi politycy powodują głównie wypaczenia tego rynku. Konsumenci zamiast marihuany, którą chcą zakupić, mogą otrzymać produkt zanieczyszczony innymi narkotykami, zanieczyszczony sodą, tłuczonym szkłem i innymi substancjami które dodają nieuczciwi sprzedawcy.
Zapewne jakaś część czytelników zna osoby z młodszych pokoleń które regularnie palą marihuanę od np. 9 czy 11 roku życia. Obecne 30-latki zapewne zaczynały kontakt z najpopularniejszą z nielegalnych substancji odurzających w wielu lat kilkunastu. W przypadku systemu opartego na represjach wobec dystrybutorów rynek się wypacza- na przykład z racji mniejszych sankcji karnych obrotem zajmują się osoby niepełnoletnie, czasem bardzo młode. Regulacja rynku powoduje że do substancji odurzających dostęp mają osoby pełnoletnie (choć np. w Holandii toleruje się publiczną umiarkowaną konsumpcję przez osoby poniżej tej granicy wieku).
Niemniej- do substancji odurzających nie mają dostępu osoby najmłodsze, np. poniżej 15 lat. Tymczasem w Polsce są opisywane grupy palaczy marihuany w wieku 9-10 lat, nie wspominając grup w wieku 11-15 lat. Wykrycie skali problemu jest trudne- oficjalne badania ankietowe są raczej traktowane nieufnie przez badanych niepełnoletnich. Jedynie część osób miała sposobność uzyskać zaufanie i opisać środowiska najmłodszych konsumentów marihuany. Polska sytuacja bardzo młodych konsumentów przypomina sytuację Wielkiej Brytanii. Represje wobec pełnoletnich sprzedawców uczyniły z marihuany jedyną łatwo dostępną używkę dla niepełnoletnich. Ba, to niepełnoletni zajmują się dystrybucją.
Warszawa jest jednym z dwóch największych czarnych rynków marihuany w kraju. Metodą ucywilizowania problemu w skali Warszawy jest wprowadzenie publicznej, jawnej i dostępnej dla zarejestrowanych w programie legalnej marihuany, pochodzącej z plantacji albo komunalnej, albo będącej pod kontrolą samorządu. Uprawa ta może mieć charakter eksperymentu, co jest zgodne z polskim prawem, dopuszczającym przeprowadzanie takich doświadczeń.
Ideę tą promuje już jeden z kandydatów do Rady Miasta Warszawy (Mariusz Ropel z Mokotowa– projekt pod nazwą „Cannabis House” ). Również zalecam unormowanie i uporządkowanie tego rynku. Uprawą eksperymentalną zajmowałoby się nadzorowane i kontrolowane przez władze publiczne stowarzyszenie albo placówka badawcza. Kontrola jest nieskomplikowana- wiadomo bowiem, jakich plonów można oczekiwać z uprawy krzaków, i trudno tutaj dokonać większych nadużyć.
Warszawski Program Eksperymentalnej Uprawy Konopi Indyjskiej objąłby początkowo tylko osoby które zarejestrowałyby się w takim projekcie. W Warszawie działa szereg instytutów mogących służyć merytoryczną pomocą w takim programie, np. Open Society Institute. Konsumenci są zorganizowani w ruchy, z których największym jest ruch Wolne Konopie, liczący 10 tys. zwolenników. Jeśli udałoby się dokonać zmian w systemie politycznym miasta Warszawy, pilotażowy projekt miałby szansę startu w 2011 roku, po przekonaniu innych aktorów politycznych przez zwolenników zmian.
Autor, Adam Fularz, to kandydat do Rady Miasta, numer 1 na Pradze Południe, lista nr 27- Warszawska Wspólnota Samorządowa
Inne tematy w dziale Polityka