W Polsce trwa taki układ polityczny, bo, jak sądzę, jest on odwzorowaniem sytuacji na rynku mediów. Dominuje jedna stacja infotainmentowa, TVN24, tworzona, jeśli wierzyć raportowi badającej ustroje na świecie organizacji Freedom House, przez zwolenników obecnego rządu.
Opisujący ów raport Jerzy Konopka pisze że jako negatywny aspekt autorzy określają ograniczenie działalności mediów publicznych na rzecz prywatnych oraz zaangażowanie po stronie partii rządzącej dwóch koncernów medialnych- Agora i ITI, w skład których wchodzą TVN, TVN24 i "Gazeta Wyborcza".
Problemem nie jest samo zaangażowanie, problemem jest że innych, alternatywnych i opozycyjnych wobec rządu mediów- nie widzę. Opozycja w Polsce, to, używając wykresu Nolana, podstawowego dla współczesnej politologii, to co najmniej 3 środowiska: konserwatywne/ narodowe, socjaldemokratyczne/ socjalistyczne, liberalne/libertariańskie.
Tymczasem, jak podaje raport, „mimo szerokiego spektrum mediów publicznych i prywatnych, większość mediów uczestniczyła w walkach politycznych prezentując informacje tendencyjne, zakrzywione. Rząd zaś podejmował wysiłki podporządkowania publicznych nadawców bezpośrednio ministrowi finansów oraz ograniczenia ich udziałów rynkowych na korzyść przyjaznych rządowi mediów prywatnych.” (tłum. własne).
Wg raportu Freedom House, w Polsce nastąpił odwrót od idei demokratycznych- ogólna ocena demokracji w Polsce spadła z 2.25 do 2.32. Organizacja ta dodatkowo jest uznawana za dość konserwatywną.
Jakiś czas temu podałem do mediów w formie komunikatu prasowego suchą informację o tym że wg danych czasopisma „The Economist” Polska nie zalicza się do grupy krajów demokratycznych, mając niską pozycję w rankingu „Wskaźnik Demokratyzacji”. Spośród rozlicznych gazet i czasopism owa informacja ukazała się nigdzie- poza gazetą którą współredaguję. Najwyraźniej dla innych mediów owa informacja nie była istotna.
Jest to sytuacja nie tyle poważna, co po prostu alarmująca. W Polsce nie ma wolności informacji, poza mediami o niewielkim zasięgu, działającym dość krótko na rynku. Metodą jest stworzenie alternatywnych mediów, mediów wychodzących także z sieci Internet, intensywnie się reklamujących.
Trudno nie zauważyć zarysu „monopolu” na rynku. W znacznej grupie mediów ukazują się łudząco podobne informacje, różnorodność poglądów jest znikoma. Nie odwzorowuje różnorodności poglądów i ideologii politycznych z którymi spotykam się codziennie. Dominuje orientacja którą określiłbym mianem dość prorządowej, bez wnikania w ideologie polityczne. Próbuje się propagować rzekomy sukces obecnych władz, głosi się pogląd że sytuacja jest dobra.
Tymczasem pozycja Polski w światowych rankingach jest niska, niskie są wskaźniki gospodarcze. To, że Polska uniknęła spadku PKB w okresie kryzysu światowego, jest wynikiem około dwukrotnie niższego udziału eksportu (34,4 %) w Produkcie Krajowym Brutto niż na Słowacji (75.7%), Węgrzech (65.5 %), Czechach (66.8 %). Wskaźniki udziału eksportu maszyn czy produktów złożonych (13.3 %) są dla Polski średnio trzykrotnie niższe niż dla Słowacji (30.8 %), Węgrzech (42.3 %), Czech (36.5 %).
Polska, na wskutek swojego rekordowego gospodarczego zapóźnienia została uratowana relatywnie stałą konsumpcją wewnętrzną i interwencjonizmem rządowym (prawdopodobnie największym w historii). Dane pochodzą z bazy UN comtrade, otrzymałem je od Jane Hardy, ekonomisty politycznego Uniwersytetu w Hertfordshire. Stwierdziła ona że trudno przypisywać rządowi ratunek od kryzysu w sytuacji niskiej zależności polskiej gospodarki od eksportu. Gdybyśmy byli klasyczną gospodarką w rodzaju Czech czy Węgier, prawdopodobnie nie uniknęlibyśmy kryzysu.
Tymczasem informacje w polskich mediach prorządowych są tendencyjnie dobierane- wyszukiwane są te które popierają tezę o rzekomych sukcesach rządu. Lektura na przykład Gazety Prawnej jest dla mnie lekturą w dużej mierze dezinformacji- mogę się dowiedzieć że Polska jest „zieloną wyspą”, że „gospodarcze odrodzenie” tej części Europy zaczyna się od Polski. Jednocześnie manipuluje się czytelnikami, operując pochodnymi (wzrostem PKB), nie zaś wartościami bazowymi (samym PKB), w którymto porównaniu kraj wypada słabo.
Jako ekonomista nie mogę polegać na doniesieniach gospodarczych w polskich mediach, poza nielicznymi autorami. Obiektywne wiadomości można czerpać praktycznie tylko podczas publicznych wystąpień, których prawdziwa treść rzadko trafia w oryginalnej formie do gazet.
Nie jestem przedsiębiorcą branży medialnej, tymczasem widzę że wiele osób świata polityki po prostu nie może przebić się do opinii publicznej ze swoimi argumentami. W czasie samorządowych kampanii wyborczych część kandydatów na prezydentów miast jest „na cenzurowanym”. Swoje przekazy do mediów rozsyła pocztą pantoflową. Niektóre organizacje polityczne całkowicie zrezygnowały z pośrednictwa mediów komercyjnych- wykorzystują sieci społecznościowe.
Aby zmienić polską scenę polityczną, należy stworzyć medium konkurencyjne do TVN24. Należy zaangażować większy kapitał, celem musi być stworzenie spółki akcyjnej, poprzez zbieranie kapitału na giełdzie, drogą emisji akcji. Powinna powstać njusowa i publicystyczna stacja telewizyjna alternatywna wobec stacji TVN24 koncernu ITI. Trudno jednocześnie odmówić jej twórcom talentu- stworzyli prawdziwie europejski koncern medialny, dominujący nad konkurencją.
Kanał TVN24 bardzo szybko od momentu otwarcia wyszedł ze strat w kierunku zyskowności. Na rynku do dziś nie ma silnej bezpośredniej konkurencji. Stacja Superstacja nie jest miejscem kojarzonym z argumentami opozycyjnymi, tak samo Polsat News czy TVP Info. Opozycyjny kanał telewizyjny, jednakowo otwarty dla reprezentantów kilku wielkich opozycyjnych nurtów politycznych, byłby rewolucją polityczną w Polsce. Możliwe że wywołałby historyczne przemiany polityczne na miarę gazety Mahatmy Gandhiego „Indian Opinion”.
Szansą jest społecznościowa stacja telewizyjna w sieci Internet- bazując na oprogramowaniu sieci społecznościowych, można tworzyć internetowe kanały telewizyjne tworzone przez użytkowników. Błędem dotychczasowych inicjatyw było to że nie miały one np. własnego studia, nie były w stanie zapraszać gości, przeprowadzać wywiadów. Były też słabo, albo wcale rozreklamowane.
Nawet guerilla marketing, marketing partyzancki czy wirusowy jest metodą na tanie rozreklamowanie takich mediów. Można przecież reklamować się vlepkami, nielegalnymi, ale skutecznymi nalepkami w przestrzeni publicznej. Nikt jednak się nie wysilił na tego typu dzieło, choć nie jest to ani kosztowne (wspólnota wyznaniowa do której należę, płaci za taką platformę ok. 60 PLN/miesiąc), ani specjalnie skomplikowane. Wymaga pracy.
Problemem jest też to, że generalnie jest bardzo mało konstruktywnej krytyki rządu w Polsce, mimo jego raczej znikomych efektów. Ma się wrażenie że kapitał intelektualny, świadom różnic w jakości życia i tego, że nie zostaną one pokonane w ciągu najbliższych dekad, nie czekał i wyemigrował. Ludzie którzy mogli zmienić ten kraj, wybitni specjaliści, chyba wybyli, jeśli w ogóle byli.
Trudno też oczekiwać krytyki rządu, jeśli bardzo niski jest poziom wykształcenia elit. Możliwe że osiągnęliśmy szczyt „politycznych” możliwości kraju. Poza nielicznymi aktywnymi społecznie wykształconymi jednostkami (np. krytykujący rząd ekonomista, pan Rybiński) możliwe że nie ma po prostu grupy en masse lepszej.
Bo nie ma. Co po prostu stwierdzam znając osobiście większość zainteresowanych i krytycznych wobec rządu. Jakieś rozproszone jednostki, niekiedy zażarcie kłócą się o trywia, z rzadka się w ogóle spotykają. Nie stworzono żadnego kompletnego programu politycznego ewentualnej politycznej alternatywy. Ci, którzy chcieli coś zmienić, i byliby w stanie opracować propozycje jedynie dla tych sektorów gospodarki, odnośnie których posiadaliby wiedzę, są nieliczni, nie udzielają się publicznie.
Nie jest to „krytyczna masa intelektualna”. Bo gotowe ów projekt poprzeć jednostki nawet są- nie jest problemem pozyskać pomoc młodzieżowych organizacji społecznych w zbieraniu podpisów w zamian za realizację jakichś postulatów obyczajowych tych grup. Polskim problemem, i to największym, jest płytkość elit, wywołana stanem nauki, a także drenażem mózgów.
W Polsce nie ma partii silnej intelektualnie. Obecny rząd szczyci się jednym intelektualistą, panem Boni, który w mojej opinii swoją pracę wykonuje wyjątkowo pobieżnie, bardzo grubo poniżej uznanych standardów badawczych świata nauki. Raport „Polska 2030” to kompilacja urzędniczych dokumentów a nie efekt badań, które owszem, ów raport zawiera, ale w niezwykle małej ilości. Jest to praca bardzo pobieżna, autor nie obroniłby jej jako pracy magisterskiej na uczelni zachodnioeuropejskiej (choć jest to praca zbiorowa). Ów raport jest pomnikiem przykrego stanu polskiej wiedzy raczej. Jego tworzenie nie było poprzedzone szerszymi konsultacjami w środowiskach naukowych, branżowych etc.
Próbowałem ongiś zebrać do kupy rozmaite mózgi, krytyczne wobec rządu, by opracować jakiś spójny program reform gospodarczych. Nie usłyszałem „nie”, nawet się zgodzono, ale żadnych prac nie dostałem. Kazano albo zwracać się ponownie, albo „napisać gdzieśtam”. Istotą społeczeństw zachodu wg artysty Petera Greenawaya jest mania katalogowania, porządkowania. Chcąc dokonać swoistego porządku, katalogu, kompilacji polityki gospodarczej, w Polsce natrafiamy na „mañanę”.
Możliwe też że proszeni po prostu nie wiedzą (badań się niemal nie prowadzi, pozyskanie na nie środków jest na tyle kłopotliwe biurokratycznie, jest mało szans, mi się nie udało zdążyć z papierami na nagle ogłoszony jedyny od lat konkurs). Zaś ci co wiedzieli, ci „mądrzy”, po prostu znając różnicę- wyjechali.
Mogę tylko gdybać, nie mam chęci pytać owych osób o przyczyny. Sadzę że polskie problemy rozwiązałaby grupka dobrych zachodnioeuropejskich mikroekonomistów wyspecjalizowanych w poszczególnych branżach gospodarki. Warto zrobić ruch polityczny który po prostu skompletuje taką ekipę i przeprowadzi reformy. W Polsce, poza wyjątkami, nie ma aktywnych społecznie specjalistów. Nie wiem czy w ogóle byli. Środowisko jest niewiarygodnie nieliczne, wielu branżowych środowisk naukowych, najważniejszych dla rozwoju nauk specjalistycznych, nie ma w ogóle.
Zaś konsulting w Polsce ma nader wątpliwą jakość. Tymczasem w Polsce to konsulting, a nie świat nauki gra pierwsze skrzypce w doradzaniu i przygotowywaniu raportów rządowi. Jest to dziwne.
Adam Fularz
Inne tematy w dziale Polityka