Ciekawe, czy Kiszczak i spółka doczekają się swojego Irvinga? Bo wygląda na to, że jeśli się pojawi, to będzie miał ułatwioną robotę przy wybielaniu zbrodni czerwonych.
Tak dla przypomnienia, David Irving to historyk (pseudohistoryk?), który wybiela władze III Rzeszy. M.in. poprzez lansowanie teorii, że ponieważ nigdzie nie ma dokumentów stwierdzających, że Hitler aprobował „ostateczne rozwiązanie”, zatem działo się to nie na jego rozkaz i możliwe, że nic o tym nie wiedział. Absurd? Cóż, podobnie absurdalnie po wczorajszym wyroku można „oceniać” Kiszczaka. Analogia ta nasunęła mi się po komentarzu prof. Dutka, który słusznie zauważył, że sąd podjął decyzję nie bacząc na to, jak wyglądał system decyzyjny PRL i że brak pisemnego rozkazu Kiszczaka nie świadczy o jego niewinności (więcej np. w RMF).
Podobieństwo w „niewinności” obu gentelmanów jest oczywiste, również dzięki tym, którzy tradycyjnie wybielają „człowieka honoru”. Tak, chodzi oczywiście o GW. Otóż Bogdan Wróblewski pisze, że Kiszczak jest niewinny, bo zomowcy strzelający do górników nie znali szyfrogramu. No i pięknie, to teraz oddajmy cześć i honor całej wierchuszce III Rzeszy, bo zapewne esesmani z obozów nie znali ustaleń konferencji w Wannsee (ba, pewnie nie wiedzieli, że takowa się odbyła), zatem kierownictwo III Rzeszy nie ponosi odpowiedzialności za zbrodnie...
Inne tematy w dziale Polityka