Głos oddany na PO wałbrzyscy macherzy ocenili na 20 zł. Krytyka władzy podczas legalnej demonstracji to koszt od 500 do 1000 zł. Może tak dużo, żeby państwo miało na domowe loty premiera?
Te wydarzenia, czyli korupcja w Wałbrzychu, potwornie duże mandaty za „obrazę konstytucyjnego organu” („Tusk ty matole”) w Białymstoku, wreszcie loty premiera – pozornie nic tych spraw nie łączy. Ale jeśli potraktujemy je jako całość, to może to być dobra ilustracja obecnej władzy. Władzy, która nie liczy się z człowiekiem i jego głos traktuje tanio – masz tu drobne i spadaj do swojego biedaszybu. Ale jeśli ten sam obywatel w legalnej manifestacji postanowi organ nazwać matołem, to wraża na swój wizerunek władzunia wyceni to na nawet 1000 zł (swoją drogą jeśli „matoł” itp. to obraza za 1000 zł, to taki Niesiołowski powinien być bankrutem). A po co władzuni tak duża kasa? Ano „tani premier” musi się po 3/5-4 dniach roboczych dostać do domciu (tak przy okazji – zazwyczaj mieszka się tam gdzie praca, a nie „pół Polski” dalej, więc jak lata, to powinien za swoje).
Te obrazki pokazują idealną sytuację dla PO – wyborca głosuje na nich „za frajer”, a następnie ma siedzieć cicho i nie przeszkadzać władzy w realizacji hasła „by żyło się lepiej” (czyli my latamy, wy płacicie)…
Inne tematy w dziale Polityka