Z dzisiejszego tekstu GW pośrednio wynika, że wizyta Obamy mogła mieć wpływ na zawieszenie prok. Pasionka.
Tekst zapewne powszechnie znany, dla formalności można tu przeczytać. Wynika z niego, że podstawą do wzięcia prok. Pasionka na cel było jego spotkanie z amerykańskimi agentami w czerwcu 2010. Pasionek został przesłuchany w lutym 2011, czyli już wtedy to spotkanie było znane śledczym. Ale nie skutkowało to zawieszeniem – doprowadziły do tego dopiero zeznania amerykańskich agentów. Kiedy złożyli zeznania, to z tekstu GW nie wynika, ale wydaje się być jasnym, że było to między lutowym przesłuchaniem Pasionka a ostatnimi dniami – można wręcz założyć, że to te zeznania zintensyfikowały działania śledczych, czyli zapewne zostały złożone nie dawno.
Agenci, jeśli choć odrobinę myślą, musieli wiedzieć, że ich zeznania narażą prok. Pasionka co najmniej na konsekwencje polityczne, jeśli nie dyscyplinarne. Musieli wiedzieć, że ich zeznania będą oznaczać silną ingerencję w polską rzeczywistość polityczno-prawną. Nie sądzę, żeby decyzja o zeznawaniu była ich autonomicznym wyborem. Chronologia podpowiada, że być może temat ten został „załatwiony” przy okazji wizyty Obamy.