Ostatnio głośno o bilbordach itp. wyborczych akcesoriach. Dobrze, że są one znowu legalne, bo ich zakaz to ograniczanie demokracji. Ale jest też faktem, że zwykle są one nadużywane i zamiast merytorycznej kampanii mamy jeden wielki śmietnik. Te wszystkie ulotki, plakaty z mniej lub bardziej udanymi podobiznami/hasłami zajmują podczas kampanii każdą wolną przestrzeń i jest to lekko irytujące.
Innymi słowy, dobrze że partie mogą z tego korzystać, ale niech to robią z głową i umiarem, niech będzie w tym jakiś dobry smak. A jako ciekawostkę polecam krótki (mniej niż minuta) filmik z zeszłorocznych wyborów samorządowych we Wrocławiu. Piotr Bober kandydował do Sejmiku z listy Dutkiewicza i było o nim głośno właśnie z racji takich filmików. Ten akurat nie zyskał takiego rozgłosu jak inne jego „produkcje”, ale chyba warto go pokazać – to miła świadomość, że wśród polityków są jeszcze tacy, którzy mają jakiś zdrowy dystans do tych wszystkich plakatów... Myślę, że większości z nich przydałoby się takie samoograniczenie – dzięki temu nasze miasta podczas kampanii wyglądałyby mniej śmietnikowato...
Inne tematy w dziale Polityka