Wszystkie media piszą i mówią o koronawirusie który "podbija" kolejne kraje. W Europie najgorsza sytuacja jest we Włoszech, gdzie zarażonych jest prawie 6 tys. osób, a zmarło już 233. Jakoś nikt nie mówi w TV, radio ani nie pisze o przyczynach tego stanu rzeczy. Ciekawe informacje podał w korespondencji z Włoch Piotr Kowalczuk ("Do rzeczy", nr 10/2020 z 2-8 III br.). Otóż napisał, że we Włoszech mieszka około 300 tys. Chińczyków (nie miałem pojęcia, że aż tylu), którzy w znacznej liczbie (kilkadziesiąt tysięcy) pod koniec stycznia pojechali do kraju świętować chiński Nowy Rok (25 stycznia). Opozycja sugerowała, aby wracających z kraju do Włoch Chińczyków i innych poddać kwarantannie, ale większość mediów (lewicowych oczywiście) wrzasnęła, że to rasizm i sinofobia. Lewicowy gubernator Toskanii, Enrico Rossi zarzucił opozycji faszyzm i ignorancję (?). Nic wówczas zrobiono, a od połowy lutego mamy w północnych Włoszech eksplozję zachorowań.
Dziś sytuacja jest dramatyczna i rząd stara się odseparować północne regiony w których jest już epidemia od reszty kraju. Blokady podróży i przemieszczania się obejmą około 16 mln. osób - własnie ogłoszono dekret rządu "odcinający" Lombardię i kilkanaście innych prowincji od reszty kraju. Ciekaw jestem co piszą teraz te gazety które wcześniej wrzeszczały o rasizmie i ksenofobii. Jak wam w gębie wy otumanione politpoprawnością medialne debile? A jak ocenia sytuację ten lewacki głupek Enrico Rossi? Nie wiadomo, ale można sobie wyobrazić, że podkreśla, że "wartości europejskie" (jakie?) są ważniejsze od wszystkiego innego. Najśmieszniejsze jest to, że sami Chińczycy którzy wrócili z kraju, nie zważając na lewicowy bełkot, zastosowali wobec siebie auto kwarantannę, załatwiając u swych pracodawców zwolnienia na 2 tyg. z pracy Jest jasne, że do Włoch koronawirus i tak by dotarł nawet gdyby zastosowano kwarantannę wobec wszystkich podróżnych wracających z Chin, ale jej brak na pewno wpłynął na wielkość epidemii.
Sprawa powyższa dowodzi, że głupota lewactwa jest niebywała. Powinno się o opisanym przypadku mówić więcej, gdyż cały szereg głoszonych politycznie poprawnych społecznych "zasad" jest po prostu durna i należy to piętnować gdzie tylko można. Szkoda, że "Do rzeczy" nie zamieściło tekstu tej korespondencji na swym portalu w internecie.
