Lech -Losek- Mucha Lech -Losek- Mucha
528
BLOG

Nie będziesz miał bogów cudzych…

Lech -Losek- Mucha Lech -Losek- Mucha Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 43

Kościół Katolicki przez dużą część swej historii był jedną z najbardziej prześladowanych instytucji na świecie. Te prześladowania nasilały się okresowo, a w czasach współczesnych nie tylko nie ustały, ale przybrały nowe formy. Katolików atakuje się na różne sposoby, kiedyś rzucano na pożarcie lwom na rzymskich arenach,  krzyżowano, a i dziś są mordowani, wypędzani, niewoleni… Oprócz fizycznych ataków katolicyzm był i nadal jest na wiele sposobów oczerniany, posądzany o zbrodnie, których nie popełnił, a winy, jakimi istotnie można by obciążyć katolików, są wyolbrzymiane w nieskończoność.  Sił wrogich katolicyzmowi jest stanowczo więcej niż jedna, ale nie będziemy ich tu wymieniać z nazwy. Zajmiemy się jedną, konkretną  formą tych ataków.

 

Wśród wielu sukcesów, jakie niestety odnieśli wrogowie Wiary w Jedynego Boga, znajduje się przekonanie świata – w tym również samych katolików - że współczesne państwo powinno być świeckie, że nie można mieszać polityki z wiarą, która jest sprawą prywatną, że Kościół nie powinien mieszać się do polityki i wreszcie – że sojusz tronu i ołtarza, czyli układ sił, który zapewnił rozkwit cywilizacji łacińskiej i leżał u podstaw współczesnego dobrobytu powinien na zawsze odejść w niepamięć!

Nic bardziej błędnego!

 

Na czym – w największym skrócie – polegał ten sojusz? Jakie były zasadnicze cechy państwa katolickiego?

Pierwszą cechą było to, że władza świecka i kościelna współpracowały ze sobą w kwestii ochrony wiary!

Władza świecka miała do wypełnienia swoje obowiązki, a kościelna swoje, były one od siebie niezależne, ale wszędzie tam, gdzie kompetencje władz się nakładały, górę brał Kościół.

Zasady moralne wynikające z nadrzędnej pozycji Ewangelii w społeczeństwie, dotyczyły tak zwykłych obywateli, jak i ludzi dzierżących stery władzy – na każdym jej szczeblu!

 

Wrogom cywilizacji łacińskiej udało się wokół systemu władzy zbudować szereg – nawet nie mitów – ale najzwyklejszych kłamstw.

 

Kłamstwo laickości.

Nie było w historii ludzkości żadnej cywilizacji, która u swych podstaw nie miałaby spójnego systemu religijnego.  Bez takiego zewnętrznego, nadrzędnego, albo jeszcze inaczej mówiąc – odgórnego systemu etycznego nigdy nie udało się stworzyć cywilizacji. Człowiek ma wrodzoną skłonność do wiary i jeśli od dzieciństwa nie zostanie poddany wychowaniu w wierze, to będzie wierzył w gusła i zabobony. Nie dało się i najpewniej nigdy się nie uda stworzenie sprawnie działającego państwa w oparciu o społeczeństwo ateistów, rządzone przez ateistów. Nawet jeśli takie państwa istnieją, a można by podać jako przykład choćby Francję, to nie mają szans przetrwać.

 

Kłamstwo kajdan.

Wrogowie wiary bardzo często powielają kłamstwa o wyzwoleniu społeczeństw z pęt, jakie na nie – podobno - nakładała władza sprzymierzona z kościołem. Jest najzupełniej oczywiste, że religia nakłada pewne ograniczenia. Ale każdy zdrowo myślący człowiek, oglądając się wokół siebie musi przyznać, że współczesny świat nie jest miejscem bez kajdan.  Ograniczenia wynikające z chrześcijaństwa zamieniono na inne, znacznie gorsze. Poddano nas niewoli innych bogów, na przykład pieniądza, a pośrednio oddano nas w ręce tych, którzy pieniądzem rządzą, jednocześnie nie podlegając żadnej kontroli społecznej ani procesowi demokratycznych wyborów. Podlegamy władzy silnych i niekontrolowanych grup nacisku, które posługując się mediami, cenzurą, złudzeniem wolności, poprawnością polityczną itp.  potrafią zmusić nas do tego, co dla nich korzystne.

 

Kłamstwo zagrożenia ze strony Rzymu

Kolejnym kłamstwem, powtarzanym tak długo, że uwierzyli w nie niektórzy katolicy, jest mit zagrożenia ze strony papiestwa. Tymczasem podobnie jak w poprzednich sprawach, ponadpaństwowe umocowanie władzy duchownej w Rzymie, nie tylko nie jest szkodliwe, ale wręcz korzystne. Stanowi ono szansę na poddanie władz kontroli! Wszystkim przeciwnikom takich kontroli i zależności, można śmiało wykazać, że tendencja do szukania podobnych, ponadpaństwowych zależności była i jest powszechna. Przykładem może być Unia Europejska, Stany Zjednoczone, ONZ, albo - historycznie - Liga Narodów. Wszyscy ludzie tworzący te struktury widzieli konieczność istnienia praw zewnętrznych wobec bezpośredniej władzy państwowej. Oczywiście władza taka musi być odpowiednio zbalansowana, bo albo będzie nieskuteczna, jak Liga Narodów czy ONZ, albo biurokraci spróbują zdobyć nadmierną władzę, czyniąc ją dyktaturą, jak chcą tego dzisiejsi urzędnicy Unii Europejskiej. Najważniejsze jednak, by została zachowana zasada subsydiarności. Historycznie patrząc, przyjmując do wiadomości oczywisty fakt, że nie istnieją na ziemi rozwiązania idealne, trzeba przyznać, że władza papieża nad państwami katolickimi była dość dobrze zbalansowana, obejmowała sferę duchową bardziej niż inne, respektowała nie tylko podział władzy, ale i zasadę subsydiarności, pilnując tylko przestrzegania zasad wiary chrześcijańskiej. I choć wiemy, że jako instytucja tworzona przez ludzi, którzy idealni nie są, oczywiście popełniała błędy i wpadała w kryzysy, to na tle Unii Europejskiej wypadała świetnie. Władza papieży nad ludźmi, była nieporównywalnie mniejsza, niż władza dzisiejszych eurokratów, nieporównywalnie mniejsze były obciążenia finansowe, ale co najważniejsze, władza ta miała odpowiedni, zbalansowany wpływ na rząd świecki. A tymczasem jak nas uczy nasza najnowsza historia, władza eurokratów w Brukseli uzurpuje sobie prerogatywy, których nigdy nie powinna mieć, bo są niezgodne z zasadą subsydiarności, a przede wszystkim ze zdrowym rozsądkiem. Co gorsze - ze względu na to, że władza ta znajduje się pod wpływem silnych państw, jest w rękach ich przywódców, przez co może być - i jest - wykorzystywana do zdobywania władzy nad słabszymi i neokolonizacji mniejszych i słabszych gospodarczo regionów! Ponieważ współcześni, samozwańczy władcy nie przestrzegają ograniczeń nakładanych na władzę przez wiarę ani żaden kościół, bo jednym i drugim gardzą i – zupełnie słusznie – widzą w nich zagrożenia dla swojej władzy – ich celem bardzo często jest ich własne dobro, poszerzanie swojej władzy, uprawnień i zysków. Król w dziedzicznej monarchii starał się zostawiać swoim potomkom państwo w jak najlepszym stanie. Biurokrata zadba raczej o swój własny majątek, który przekaże w spadku dzieciom.  Będzie bardziej podatny na korupcję i wpływy. Bywa narzędziem w rękach korporacji i różnego rodzaju organizacji, które są wrogie Kościołowi Katolickiemu.

 

Oczywiście nie twierdzę, że należy dziś wrócić do organizacji społeczno-politycznej charakterystycznej dla Średniowiecza, czyli na przykład do monarchii absolutnej, bo czasy są inne, a i monarchie bywały różne. Twierdzę tylko, że mylnym jest przekonanie, iż współczesny system jest jedynym skutecznym sposobem w jaki społeczeństwa mogą się rządzić. Nie jest też wcale najlepszym z możliwych!

My, katolicy musimy najpierw sami siebie przekonać, że państwo nie tylko nie musi, ale wręcz nie może być laickie.  Musimy ponownie zrozumieć to, że władza Rzymu nad katolikami, rząd dusz, jaki sprawuje papież, jest dla nas korzystny, bo nie dotyczy on wyłącznie zwykłych ludzi, ale odnosi się również do działań wszelkich władz, na każdym szczeblu i wynika z niego również to, że władzy, która grzeszy, która nie przestrzega praw boskich, można i trzeba się przeciwstawiać. Wbrew pozorom określenie mówiące, że władza pochodzi od Boga nie znaczy wcale, że władcy wszystko wolno. Oznacza, że władza musi się sama podporządkować Bogu.  Oczywiście, w historii Kościoła Katolickiego były kryzysy i to znacznie większe niż ten, w którym znajduje się on pod rządami Franciszka. Jednak społeczeństwa rządzone przez wrogów kościoła przeżywały kryzysy nieporównanie większe i bardziej krwawe.

 Ktoś mógłby zapytać, czy autor tego felietonu sam chciałby żyć w państwie katolickim? Odpowiem jednoznacznie – tak, chciałbym. I w następnych tekstach spróbuję Wam, Szanowni Czytelnicy, udowodnić, że mam rację.

 

Lech Mucha

Tekst ukazał się w tygodniku Polska Niepodległa (17.01.2018.)

Katolik. A nawet "katol". Prawak. Chirurg, amatorsko muzyk. Autor książek: "Chirurdzy. Opowieści prawdziwe" i powieści sensacyjno-filozoficznej "Biała Plama"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo