Zasłyszane na poboczu drogi
Na samym wstępie przyznam się, że marszu nie widziałem, (może kiedyś, gdy odwiedze rodzinne strony w celach rozrywkowo-rekreacyjnych) ale korzystając z okazji pobytu w Warszawie, bacznie i z zapałem socjologa-amatora obserwowałem cały wokółmarszowy entourage skupiając sie na komentarzach i ocenach czyli tzw. “głosie ludu”. Dysponując, niekoniecznie Bożym, darem w nawiązywaniu konwersacji - pyskaty zawsze byłem a Babcia z Mamą oraz kolejne małżonki wyrobiły we mnie (samozachowawczy!) instynkt idealnego i wdzięcznego słuchacza - mój eksperymentalny sondaż rozpocząłem już w niedzielę w pociągu nocnej relacji na trasie Wiedeń-Warszawa a zakończyłem w srodę w „Sobieskim“ wracając do Wiednia. Moich interlokutorów wybierałem na zasadzie przypadkowo-losowej ale starałem się aby wśród probantów zanalazły się osoby ze wszystkich grup wiekowych, zawodowych i socjalnych czyli jak najbardziej profesjonalnie. Dużą pomocą był wcale nie taki mały (uwzględniając czas spędzony poza Polską) krąg znajomych i przyjaciół (moich jak i Samejsłodyczy) w Warszawie. Rozmawiałem ze studentami i emerytami, z prostymi robotnikami (kamieniarz z Powązek) i naukowcami, wsród moich rozmówców byli nauczyciele, lekarze, prawnicy, twórcy kultury (pisarz, tłumacz literatury, reżyser oraz kolega po artystycznym fachu), dziennikarz radiowy i przedsiębiorca, urzędnik ale także zawodowy instruktor płetwonurek, właściciel i goście baru piwnego, „repatriant“ z Ukrainy, marynarz, pyskaty warszawski taksówkarz, „pani z kiosku“ i „baba z mięsnego“. Summa summarum, jakieś 45-50 osób w przedziale wiekowym od 22 do 75 lat, głównie z Warszawy i okolic ale także z Katowic, Poznania, Gdańska … .
Muszę przyznać, że jednoznaczność sondażowych wyników (vide tytuł tekstu) była dla mnie sporym zaskoczeniem. Otóż wśród moich rozmówców nie znalazł się ani jeden, który w jakimkolwiek zakresie potwierdziłby zasadność marszu czy też wyraził zrozumienie, sympatię dla intencji pana Prezesa Kaczyńskiego (zero procent!). Wręcz przeciwnie. Pomijając kilka osób które całość skwitowały wzruszeniem ramion, z przytłaczajacej większości komentarzy wypływało głębokie niezrozumienie i negacja (jakies 75 procent) ale nie brakowało też reakcji obraźliwo-agresywnych pod adresem inicjatora. Te ostatnie, głównie ze strony osób deklarujących skrajne polityczne poglądy od prawa (właściciel baru, marynarz) do lewa (wspominający rzewnie stare, „dobre“ czasy taksówkarz).
Zapytacie Państwo dlaczego zadałem sobie tyle trudu? Otóż wyłącznie dla uspokojenia moich własnych wątpliwości. Gdyby jakiś potoczny i niezorientowany w polskich realich zagraniczny bloger (dosyć często czytam to pod moim własnym adresem) trafił przypadkiem na Salon24 lub też zechciałby owe realia oceniać wyłącznie na podstawie konsumpcji polskich mediów mógłby odnieść (jakże mylne i dalekie od rzeczywistości) wrażenie, że w Polsce toczy się zażarta walka polityczna w której udział bierze dwóch równorzędnych przeciwników. Walka w której trudno typować zwycięzcę. Na zasadzie: złapał Kozak (Tusk?) Tatarzyna a Tatarzyn (Kaczyński?) za łeb trzyma. Nic z tych rzeczy, figa z makiem. Nawet jeśli kiedyś tak było, to te czasy należą do przeszłości. Tatarzyn leży i kwiczy, że aż przykro patrzeć a harcownicy Girzynski i Hofman czy też pani Fotyga w roli politycznej „wunderwaffe“ wzbudzaja prędzej litość niż wesołość o grozie nawet nie wspominając.
Resumee: Wydaje mi się, jestem przekonany, że na podstawie wyników mojego małego - mniej lub bardziej naukowego – eksperymentu, mogę z czystym sumieniem postawić tezę, że te trzy, pięć czy nawet dziesięć tysięcy uczestników marszu to praktycznie całe aktywne polityczne zaplecze pana Prezesa a wiele tekstów na Salonie24 ma jeszcze mniej wspólnego z realną rzeczywistością niż mi się do tej pory wydawało. Wychodzi na to, że większość Szanownych Kolegów i Koleżanek z Salonu a także czołowych polityków rządzącej koalicji oraz dziennikarzy wiodących mediów traci czas i energię na przelewanie pustego w próżne, zawracanie Wisły kijem i podniecanie się sprawą której już zwyczajnie nie ma. Dziesięć tysięcy z blisko czterdziestomilionowej społeczności to statystyczne zero. Mniej niż nic i nie jakaś polityczna alternatywa (czy też zagrożenie) tylko pikuś mniejszy, wspomnienie, ruina lub - w najlepszym wypadku - kanapowe towarzystwo wzajemnej adoracji. Ja osobiście zamykam rozdział pod nazwą PiS. Zamykam bo czasu mi szkoda. Było, minęło, krzyżyk na drogę i wszelkie marsze w przyszłości.
PS. Z jednej strony to mi nawet pana Prezesa żal choć brakować mi go raczej nie będzie. Z drugiej strony miło mi, że pan Marszałek zdecydował się doszlusować do Ziobry. Jeździć po Ziobrze to byle dureń potrafi. Pan Dorn to zupełnie inny kaliber, warto się przyłożyć a poza tym ciekawy jestem jak ułożą się relacje między nimi. Nudzić więc się raczej nie będę :)
R’n‘R
If I could stick my pen in my heart I'd spill it all over the stage Would it satisfy ya or would slide on by ya? Or would you think this boy is strange? Ain't he strayayange? If I could win you, if I could sing you a love song so divine. Would it be enough for your cheating heart If I broke down and cried? – If I criyiyied. I said I know it's only rock and roll But I like it.
Ludzie do mie pisza :)
Czy ty Lubicz złamany ch..u nie powinieneś trzymać fason jak prawdziwy komuch?
Twoje agenturalne teksty (z których jesteś znany) dawno wystawiły ci świadectwo.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka