„Wer nichts zu verbergen hat, hat auch nichts zu befürchten”
Erich Mielke (między innymi)
Art. 19. 1. KD: … Kierujący pojazdem jest obowiązany jechać z prędkością zapewniającą panowanie nad pojazdem, z uwzględnieniem warunków, w jakich ruch się odbywa, a w szczególności: rzeźby terenu, stanu i widoczności drogi, stanu i ładunku pojazdu, warunków atmosferycznych i natężenia ruchu …
Proste i logiczne jak budowa cepa, więc zasadniczo każdy siadający za kółkiem kierowca powinien uważac to za wzór doskonałości, wzór zapisany wyłącznie - w jego wlasnym i współobywateli - interesie. Powinien, gdyby nie … no właśnie. Nawet najlepsze prawo ma to do siebie, że choćby nie wiem jak dobrze było sformułowane to jego skuteczność a przede wszystkim sens, determinowane są lepszą lub gorszą praktyką. Diabeł jak zwykle chichocze w szczególe lub raczej w sformułowaniu „jest obowiązany jechać z prędkością zapewniającą panowanie nad pojazdem“. Oznacza to bowiem, że kierowca jest obowiazany (na nasze: ponosi pełną odpowiedzialność) ale już ocena takiego obowiązania jest zależna od służb powołanych własnie do oceny takich obowiązań (sam nie wiem dlaczego, ale podoba mi sie ten lingwistyczny potworek :D). Każdy wypadkek, np. spowodowany nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności, niespodziewanym defektem, etc., jest, lub może być, zakwalifikowany jako nasza ewidentna wina (strata panowania) ze wszystkimi, takiej kwalifikacji, konsekwencjami. Od pogrożenia palcem lub pięścią, znieważenia krewnych lub innego słownego upomnienia aż do utraty prawa jazdy czy wolności, włącznie. Wszystko w zależności od przekroczenia, wyniklych szkód oraz mniej lub bardziej swobodnej interpretacji przez tzw. organy nadzoru, ścigania, sądownictwa oraz powolywanych przez nie ekspertów. O czynnikach względnych czyli wpływie znajomości i pozycji zajmowanej na socjalnej drabince nie wspominam bo to inna para kaloszy a poza tym nawet najlepsza pozycja zmienną bywa. Taki niedoceniany zysk z demokracji i kapitalizmu, że czasami z gościa jeleń się robi lub odwrotnie.
Nie inaczej wygląda to z ACTA. Niby wszystko w porządku, eksperci napisali, prawnicy zbadali na wszelkie okoliczności, cel szlachetny bo obrona praw autorskich czyli tzw. własności intelektualnej jest trendy i jak najbardziej potrzebna (jako wielokrotnie poszkodowany wiem co piszę). Jednak i w tym wypadku ocena przewinienia należeć będzie do powołanych w tym celu obserwatorów wyposażonych w narzędzia prawne i techniczne przewyższające o heksabajtowe niebo skutecznością wszelkie kodeksy i radary. Także w tym wypadku dużą role będzie grała (nie mam złudzeń) tzw. prewencja która skoncentruje się na czesaniu nie tyle serwerów co głównie prywatnych komputerów. A dlaczego? Z dwóch prostych powodów. Po pierwsze, tutaj nie chodzi o tak trywialne wartości jak nasze życie czy wypadkowe statystyki a o rzecz dużo ważniejszą a mianowicie o pieniądze innych ludzi (copyright Maggie Thatcher) w tym tak ważnych jak światowe koncerny medialne w rodzaju Murdoch Inc. (koncerny medialne to dzisiaj konglomeraty złożone z mediów, wytwórni filmowych, agencji koncertowych, wydawnictw, firm fonograficznych, etc., etc). Po drugie i co - moim zdaniem - dużo ważniejsze, wydarzenia ostanich miesiecy jak WikiLeaks, Arabska Wiosna czy tez zamieszki w Londynie i ostatnio protesty w Rosji pokazały jak wielka siłą może być (i jest) internet z wymykającym się wszelkiej kontroli obiegiem wiadomości i danych. Przynajmniej od wczoraj wie to też polski rząd (co do osoby rzecznika to nie byłbym tak do końca przekonany). Nie bez kozery był to, obok kryzysu, najważniejszy temat na wszelkich spotkaniach na szczycie w ubiegłym roku. Dlatego ACTA, SOPA, PIPA to tylko ściema dla naiwnych i but włożony w i tak juz uchylone internetowe drzwi. Absolutnie nie będę się dziwić, jeśli wśród sygnatariuszy znajadą się wkrótce takie wzorowe demokracje jak Białoruś, Iran, Korea Płn, Kuba, Wenezeulea Chaveza czy taki słynny obrońca własności intelektualnej jak Chiny.
Gwoli wyjaśnienia, jestem w posiadaniu licznych praw autorskich, tak moich własnych, jak odziedziczonych po Mamie i Dziadku, jestem jednak skłonny wybaczyć polskiemu (a takze austriackiemu, węgierskiemu i wszystkim innym) rządowi niepodpisywanie ACTA bo wiem, (domyślam się), że nie o moje skromne tantiemy w tym wszystkim chodzi.
PS. Przy okazji internetowej dyskusji na powyższy temat zaobserwowałem zabawną (choć nieco już oklepaną) tendencję. Przeciw ACTA wystepują ci sami blogowicze i komentatorzy, którzy w swego czasu rozstawiali mnie po kątach, gdy ośmieliłem się napisać o ewentualnych konsekwencjach społecznego przyzwolenia na rozmieszczanie kamer w ordynacji pewnego słynnego kardiologa. Ich ówczesną argumentację „kto nie ma nic do ukrycia nie ma się czego obawiać“ przejęli dziasiaj obroncy internetowej inwigilacji (do tego to sie w praktyce sprowadzi). Nie wiem, być może szef Stasi, Herr Erich Mielke (powyższe było niejako jego roboczym motto), miał rację ale czy mozna takiemu cazzo wierzyć?
Hmmm, ja tam mojego blogowego motto jak na razie zmieniać nie mam zamiaru, będzie co będzie, a poza tym … no właśnie: It´s only Rock’n‘Roll , but I like it ...
If I could stick my pen in my heart I'd spill it all over the stage Would it satisfy ya or would slide on by ya? Or would you think this boy is strange? Ain't he strayayange? If I could win you, if I could sing you a love song so divine. Would it be enough for your cheating heart If I broke down and cried? – If I criyiyied. I said I know it's only rock and roll But I like it.
Ludzie do mie pisza :)
Czy ty Lubicz złamany ch..u nie powinieneś trzymać fason jak prawdziwy komuch?
Twoje agenturalne teksty (z których jesteś znany) dawno wystawiły ci świadectwo.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka