Zima jeszcze sroga ale sądząc po odgłosach wiosna ante portas. Wbrew ludowemu porzekadłu, to nie jaskółki (jedna czy cały klucz) ale właśnie muchy są pierwszym zwiastunen primavery. Dlaczego, nie wiem. Ale jak tylko słyszę swojskie musze bzykanie to wiem, że jaskółki już nadlatują.
Nie będę chyba wyjątkiem jeśli przyznam się, że lubie wiosnę. Lubię także inne pory roku ale wiosnę lubię szczególnie. Byc może właśnie dlatego, nagłośnione medialną membraną "bzykania" pani Minister od sportowych wyczynów wprawiły mnie w dobry humor. Oczywiście bezradność pani Minister i jej nieomal codzienne wpadki powinny raczej wzbudzać politowanie lub wręcz współczucie ale ja wtopiony w społeczność, w której tzw. “Schadenfreude” jest cenionym i kultywowanym zajęciem nie mogę oprzeć się temu jakże małostkowemu w gruncie rzeczy uczuciu. Zapewne wiosna winna :)
Mieliśmy już kilku ministrów, których nominacja wzbudzała z początku niedowierzanie aby z czasem przerodzić sie w pewność, że Tusk lekko przesadza z tą wrodzoną dobrocią i leninowską wiarą, że ministrem może zostać każdy. “Każdy” to może co najwyżej zostać marszałkiem sejmu (tyle już wiemy) ale minister powinien posiadać jakie takie kompetencje. Seksowne kolanka, ładna buzia czy nawet doktorat z ekonomii są całkiem niezłą rekomendacją na randkę w ciemno ale gwarancją ministerialnej kompetencji, już nie. Pani minister przyznała szczerze, że na sporcie się nie zna i w ciągu bardzo krótkiego czasu udało jej sie to, czarno na białym, udowodnić. Nie byłoby sprawy bo ostatecznie minister od sportu nie musi zdobywać medali czy pucharów. Minister powinien (musi) być managerem czyli wedle klasycznej definicji Griffina, osobą z racji zawodu i doświadczenia predysponowaną do planowania, organizowania, motywowania, kontroli, etc., stojących do jej dyspozycji zasobów ludzkich, finansowych, rzeczowych, informacyjnych, etc. w celu osiągnięcia wyznaczonych celów (ufff!). Pani Minister nie miała tutaj najmniejszych wątpliwości. Zarządzanie to jej specjalność, żeby nie powiedzieć, druga natura - mucha nie siada, komar nie kąsa.
Już jednak pierwsza personalna decyzja, katapultująca mistrza koafiury (z całym należnym szacunkiem) na kierownicze stanowisko wzbudziła, nie tylko we mnie, pewne wątpliwości. Jednak ponoptikum wokół Stadionu Narodowego to już inny kaliber. Okazuje sie, że “otwarty” przed terminem i wybudowany jakoby za mniejsze od przewidywanych pieniądze (sic!) stadion ma ogromne podobieństwa z otwieranymi w swoim czasie, warszawską Trasą Lazienkowską i Dworcem Centralnym. Starsi warszawiacy, naoczni świadkowie oraz badacze epoki kryla wiedzą co mam na myśli. Oczywiście sam stadion i jego budowa, konstrukcja umów, etc. pani minister osobiście nie dotyczą ale już całe to dzisiejsze zamięszanie oraz żałosny “crisis mamagement” - jak najbardziej.
Abstrahując od wszystkich okołostadionowych biegów, dymisji, premii, etc. mam w zwiazku z tym jedno pytanie do pana Premiera. Czy pan Premier zdaje sobie sprawę, że za niecałe 120 dni ma miejsce otwarcie największej sportowej imprezy (przez niektórych nazywanej wręcz “świętem”) w historii Polski? To że nasi ballestrinos mają raczej życzeniowo-teoretyczne szanse w tej imprezie to inna sprawa (o to już skutecznie zadbali panowie Lato ze Smudą) ale czy koniecznie musimy najeść się jeszcze więcej wstydu? Moim zdaniem, nowootwarty po remoncie i będący kombinacją labiryntu z torem przeszkód warszwski dworzec oraz autostrady do nikąd w zupełności wystarczą. Aż nadto wystarczą.
Jak już napisałem, na razie jest tylko śmiesznie. Nawet śmieszniej niż po wpadce z ACTA. Jednak to już od pana Premiera zależy aby ze śmiesznie nie zrobiło się strasznie i głupio. Z ideą “jakoś to będzie” mieliśmy w ciągu ostatnich lat niezbyt dobre - żeby nie powiedzieć tragiczne - doświadczenia. Może więc warto byłoby zakończyć to radosne wiosenne bzykanie i zabrać się w końcu do roboty. Czas nagli!
R’n’R
* Honi soit qui mal y pense
If I could stick my pen in my heart I'd spill it all over the stage Would it satisfy ya or would slide on by ya? Or would you think this boy is strange? Ain't he strayayange? If I could win you, if I could sing you a love song so divine. Would it be enough for your cheating heart If I broke down and cried? – If I criyiyied. I said I know it's only rock and roll But I like it.
Ludzie do mie pisza :)
Czy ty Lubicz złamany ch..u nie powinieneś trzymać fason jak prawdziwy komuch?
Twoje agenturalne teksty (z których jesteś znany) dawno wystawiły ci świadectwo.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka